Wszystko ma swój początek. To fakt. Ten post powstaje dlatego, iż pewna dziewczyna się mnie o to zapytała. Z góry przepraszam, że nie odpisałam.
A więc pytanie brzmiało mniej więcej tak "jak to się stało?".
2012. Ten rok wszystko zapoczątkował.
Najpierw były awantury w domu, że kilka razy nawet przyszła sąsiadka, żeby nas uciszyć. Zazdrość. Bójki. Najbardziej zapamiętana chwila to ta, kiedy poraz kolejny obudziły mnie wrzaski rodziców. Ja oczywiście szybko do nich pobiegłam (brat nawet nie zamierzał wstawać, a jest starszy). To co zobaczyłam chyba przeraziło mnie najbardziej. Ojca ręce na szyi mojej matki. Nie trudno się domyślić, że ją dusił. Dusił ją, a ja nic z tym nie zrobiłam. Zaczęłam tylko płakać i krzyczeć. A przecież mogłam podbiec, odciągnąć go jakoś. Ale nie. Ja stałam jak kołek. Podobne sytuacje zdarzały się co noc. I tylko ja wstawałam z łóżka...
Wiadomo jak to się skończyło. Rozwodem. W trakcie rozwodu, przez ten czas zmarła bliska dla mnie osoba. Osoba, która mnie jakoś wspierała. Ale babcia zmarła. W wieku 56 lat. Póżniej zwolniono moją mamę z pracy. Przez dobry rok nie mogła nic znaleźć. Byliśmy w trójkę, a trzeba za coś żyć. Trzeba było też zrobić dla babci nagrobek. Mimo, że moja mama ma jeszcze dwóch braci - żaden się nie dołożył, a wiedzieli jaką mamy sytuację. No trudno. Idziemy dalej.Przez długi okres czasu, miałam silne bóle brzucha, że nie mogłam nawet ustać na nogach. Wylądowałam na parę dni w szpitalu. Okazało się, że to nic, więc dali mi skierowanie do psychologa. Mogło to być na tle nerwowym. Byłam na kilku wizytach i przestałam chodzić. Dlaczego to już nie wiem.
Kiedy mama była w pracy (nowej), byłam sama z bratem. Nagle pojawił się mój tata. Zabrał nam coś z domu i mnie zastraszał, że jak coś powiem to bla bla... Miałam wtedy 12 lat, więc mu się to udało.
Po kilku dniach i tak powiedziałam to mamie. Och. Zero wyrozumienia.
Ojciec kiedyś mi powiedział, że ma raka. Idiota. Żyje do dzisiaj i jest zdrowy.Po jakimś czasie pogodziłam się, że rodzice nie są razem. Mówi się trudno.
Przenieśmy się w czasie.
Rok 2014/15.
Zaczynałam mieć ze sobą problemy. Odwrócili się też ode mnie trzy ważne osoby. Ale co tam. Mam ich gdzieś. A może nie...?
Miałam problemy ze swoją wagą. Przestałam jeść. Przez kilka miesięcy byłam na wodzie i paru kawałków chleba. Nie jadłam słodkich rzeczy. Nie brałam do szkoły jedzenia. Czasami tylko wodę. Po jakimś czasie moja mama się zorientowała. Musiałam z tym skończyć. Wiedziałam, że to złe. Wiem, że mój brzuch się skórczył, bo kiedyś potrafiłam zjeść normalny obiad i czasami nawet prosiłam o dokładkę. Wtedy nawet połowy nie mogłam zjeść. Teraz jem normalnie. Według mnie. Dla mamy - mało. Ale czasami mam tak, że gdy zjem za dużo, to czuję się winna.
"Nie powinnaś tyle jeść" i tak dalej.
Kłotnie z mamą. Brak zrozumienia. Jak nie krzyk mamy to brata.
- Wszystko robisz źle! - mówi mama. - Nawet posprzątać nie potrafisz? Weź się lepiej za naukę. Tylko spać być potrafiła.
(Przy depresji odczuwa się silne zmęczenie).
Zaczęły pogarszać mi się oceny. Nie miałam siły wstać z łóżka. Odczuwałam ogromne zmęczenie. To co kiedyś kochałam robić, nie sprawiało mi już tyle radości. Prawie nic nie mówiłam. Mama coś do mnie mówi, a ja milczę. To ją denerwuje i znowu słyszę jaka to ja niedobra jestem. (Wszystko utrzymuje się do dzisiaj).
W szkole czułam się źle. Nie mogłam z nikim normalnie pogadać. Czasami z dwiema dziewczynami. Czasami.
Zaczęłam prosić mamę, żeby pozwalała zostać mi w domu. Nie chciałam tam iść. Tak na prawdę oni nic mi nie robili, ale jednak robili. Dziwne, co nie?
Tak jak w weekendy wychodziłam z przyjaciółką (tak mam przyjaciółkę, ale ona nie chodzi ze mną do szkoły), tak teraz sporadycznie,kiedy ona się odezwie. Idę z wielkim wisiłkiem.
Zaczynałam mieć myśli samobójcze. Ciągły płacz. Zamykanie się w pokoju. I tak dalej.
Tak więc... mam depresję z lękiem. Byłam u psychiatry. Pogadaliśmy. Znaczy ja tylko odpowiadałam.
Mam nadzieję, że coś z tego rozumiecie. Nie chciało mi się tego pisać, ale cóż.
Ogólnie jak to piszę to jest to takie głupie i beznadziejne :')
Znowu nie poszłam do szkoły.