We wtorek kiedy się obudziłam, poczułam wielki strach i lęk. Tak bardzo bałam się tam iść. Tak bardzo bałam się iść do szkoły. Chociaż ludzie tam nic mi nie robią. Tylko ze mną nie rozmawiają. Ale nie dokuczają mi. A może to nauczyciele? Nie wiem. Po prostu odczuwam lęk przed pójściem tam.
Nie poszłam do szkoły. Poszłam na pierwsze w swoim życiu wagary. Czułam się źle.W poniedziałek dowiedziałam się, że mojego ojca pobili. Ałć. Serce zakuło. Złamali mu nos. Szkoda mi go, ale też i nie.
Rozmawiałam dzisiaj od bardzo dawna z moim ojcem. Przez telefon.
Oczywiście.
Chce niby się spotkać. Ja nie chcę.
Chcę.
Nie chcę.
Chcę.
Nie chcę.
Boję się. Lęk.
Nie wiem co robić.
Rozmawiałam dzisiaj z mamą. Płakałyśmy. Nic jej o sobie nie powiedziałam. Po prostu rozmawiałyśmy o... o życiu. Tak. To dobre określenie. Ale nadal jestem w pudełku swojego wnętrza. Jak dotąd nikt nie może znaleźć odpowiedniego klucza. Nikt nie może go otworzyć.
Nawet ja sama.