W końcu wyrzuciłam to z siebie. Patrzę na niego, mrużąc oczy.
- Więc? - pytam.
- Carter - odpowiada.
Całkiem ładnie - myślę. Jak z "Wybranych". Chyba wyglądam dosyć komicznie, bo chłopak zaczyna się śmiać.
- Co? - pytam.
- Jesteś nietypową dziewczyną, Rachel - oznajmia.
Już mam go spytać, o co mu chodzi, ale zamiast tego uświadamiam sobie, że wypowiedział moje imię. Nie pamiętam, żeby mu się przedstawiała.
- Rachel? - głos Tori dochodzi do mnie zza zaplecza.
- Obudziła się. Zaraz wracam - rzucam do Cartera i znikam.
Chwilę później odnajduję dziewczynę w biurze szefa. Leży na biurku i macha rękoma, strącając dookoła wszystkie papiery.
- Tori! - krzyczę.
Moja przyjaciółka wygląda jakby miała za moment pozbyć się całego alkoholu z organizmu.
- O nie - rzucam i ciągnę ją w stronę toalety dla klientów. Wiąże się to z przejściem przez główne pomieszczenie. Całe szczęście, że nie ma jeszcze ludzi - myślę i kiedy już jesteśmy przy ladzie baru, zatrzymuję się gwałtownie.
- Szefie! - witam się, starając się ukryć moje przerażenie i nie do końca trzeźwą Tori.
- Rachel, wszystko w porządku? Nie wyglądasz najlepiej... Rozmawiałem właśnie z twoim kolegą Carterem. Ostatnio ciężko pracujesz i mimo wolnego, odpracowujesz godziny za Tori. Myślę, że powinnaś sobie wziąć urlop, koniecznie. I jakbyś mogła, to odstaw Tori do domu, okej? - mówi pan Grell.
Jestem tak bardzo zaskoczona, że ledwo jeszcze stoję.
- Jasne, nie ma problemu - udaje mi się wydukać.***
Po kilkunastu minutach udaje mi się usadzić dziewczynę na tylnym siedzeniu. Oczywiście dzięki wspaniałej pomocy Cartera. Zaraz, zaraz. Wspaniałej? Co?!
- Więc... - zaczyna chłopak.
- Więc - powtarzam.
Oboje wybuchamy śmiechem. Mam wrażenie, że między nami panuje dziwne napięcie.
- Robisz sobie wolne - rzuca.
- Tak - potwierdzam i nagle nie wiem czemu, ale myślę, że przez te kilka dni będzie mi go brakowało. Już mam coś dodać, ale przerywa mi dzwonek telefonu. Rzucam chłopakowi przepraszające spojrzenie i przesuwam palcem po ekranie komórki.
- Halo?
- Rachel, słuchaj kochana. Chyba powinnaś przyjechać do domu. Nie chcę cię martwić, ale wydaje mi się, że ktoś chodzi po twoim domu - tłumaczy pani Coerty.
- Słucham? Ktoś chodzi po moim domu?! - na to teraz jestem przerażona.
Carter obok mnie przygląda mi się i chyba nasłuchuje.
- Wezwałam już policję, ale powinnaś przyjechać - dodaje moja sąsiadka.
- Oczywiście. Zaraz będę - odpowiadam jednocześnie pakując się do auta. Nawet nie zauważam, że mój nowy kolega zajmuje miejsce od strony pasażera.
- Chyba nie sądzisz, że puszczę cię samą, Rachel - oznajmia.
Kwadrans później dojeżdżamy do celu.
- O cholera - rzucam.
- Co? - pyta zdziwiony chłopak.
- Jak wytłumaczę policji, że wiozę na tylnym siedzeniu nieprzytomną dziewczynę? - no to się wkopałam.
- Ej, damy radę - pociesza mnie Carter, chwytając mój nadgarstek.
No to gorzej już chyba być nie może... Wpadam na genialny pomysł.
- Ej, mogę cię o coś prosić?
Chłopak nic nie odpowiada.
- Mógłbyś przez chwilę poudawać, że to ty tu mieszkasz?
Nie słyszę odpowiedzi, bo w tym samym momencie funkcjonariusz puka w szybę auta.***
Kochani, no to będzie się działo... Pewnie zastanawiacie się dlaczego Rachel jest tak przerażona. Wszystko w swoim czasie. Proszę o gwiazdki i cierplowość :*
CZYTASZ
Przemieniona Dziewczyna
WerewolfRachel dużo przeszła w swoim życiu. W końcu została sama. Jednak wciąż wierzy, że kiedyś coś w jej życiu się zmieni... A gdyby tak zamęt wprowadził gość od wódki z colą? Zapraszam do przeczytania :) #3 o wilkołakach - 26.03.2024 #12 w o wilkołakach...