6.

7.8K 368 0
                                    

Przez chwilę wstrzymuję oddech. W końcu opuszczam szybę audi. Siląc się na uśmiech, próbuję zapanować nad zdenerwowaniem.
- Dokumenty, po... - zaczyna mężczyzna, ale przerywa. Spogląda najpierw na mnie, a potem na mojego towarzysza. Mam nadzieję, że nie zajrzy na tylne siedzenia.
- Państwo za pewne są właścicielami - mówi funkcjonariusz.
Otwieram usta, by zaprzeczyć, ale Carter mnie uprzedza.
- Oczywiście, że nie. To znaczy... Tylko ja, moja koleżanka nie - odpowiada. Albo się przesłyszałam, albo podkreślił "koleżanka". Nie ważne.
Wysiadamy z auta. Policjant prowadzi nas do reszty.
- Rachel? - wszędzie rozpoznałabym ten głos. Głos, który pocieszał mnie, gdy byłam smutna; dbał zawsze o moje bezpieczeństwo; był najmilszym dźwiękiem, który codziennie usłyszałam.
- Cześć, Carl - rzucam niemal szeptem. Mimo tłumu wokół nas, podchodzi do mnie i odciąga mnie na bok.
- Co tutaj robisz?
- Ja... Hmm... Jestem tu z kolegą.
Cholera, ja też podkreśliłam "kolega". Spoglądam na Cartera. Jest zajęty rozmową z policją.
- Słyszałem o twojej babci, współczuję. Jeśli chciałabyś pogadać... - mówi.
- To ma mnie - wtrąca się Carter, obejmując mnie jednocześnie ramieniem.
Carl robi dziwną minę.
- Chodź, kochanie. Z domem wszystko w porządku. Możemy spokojnie wejść. To był fałszywy alarm - dodaje chłopak.
"Kochanie"?!
Carl dołącza do reszty ekipy i wszyscy opuszczają mój podjazd. Gdy zostajemy sami, Carter wnosi wciąż śpiącą Tori do środka, a ja parkuję auto w garażu.

***

- Nadal nie odpowiedziałeś mi na te pytanie - powtarzam chyba po raz siódmy.
Spoglądam na niego z przymrużonych oczu. Od samego wejścia, gdy tylko położył Tori w mojej sypialni, kręci się po kuchni. Tymczasem ja siedzę przy wysepce i obserwuję jego ruchy.
Krząta się po mojej kuchni tak, jakby był tu co najmniej tysiąc razy. To wkurzające. Dziesięć minut temu spytał mnie, co jadam zazwyczaj na lunch. Sęk w tym, że ja nie jadam lunchu.
- Tosty, ser, szynka... Lubisz ogórki? Na pewno - mówi chyba sam do siebie. Bez problemu znajduje wszystkie składniki.
- Zachowujesz się tak, jakbyś już kiedyś tu był - oznajmiam.
Prawie talerz wypada mu z rąk.
- Oczywiście, chodzę do domów obcych ludzi, by grzebać im w kuchni - jego głos ocieka sarkazmem.
Stawia przede mną talerz z tostami.
- Wino, piwo, a może wódka? - pyta, przeglądając zawartość mojej lodówki.
- Czy ty zawsze o tej porze sączysz alkohol? - pytam z ciekawości.
Odwraca się do mnie, ukazując szereg białych zębów.
- Tylko w dobrym towarzystwie - odpowiada. Ostatecznie dostaję szklankę wódki z colą.
Gdy na spółkę zjadamy wszystkie tosty, wyrzucam z siebie to, co męczy mnie przez cały dzień.
- Ten blondyn, z którym rozmawiałam przed domem, to Carl - mój były.
Chłopak nic nie odpowiada, tylko słucha uważnie tego, co mam do powiedzenia.
- Zerwaliśmy jakieś 2 miesiące temu - dodaję.
- Można wiedzieć czemu?
- Nie wiem, jakoś tak wyszło. Nie mam pojęcia...
- Trochę smutne.
Zaczynam się śmiać.
- Smutne to jest to, że w mojej sypialni trzymam pijaną i nieprzytomną przyjaciółkę, nie wspominając, że jest około 10:20.
Carter uśmiecha się. Mam dziwne wrażenie jakbyś już się wcześniej znali.
Po dwóch godzinach rozmowy o wszystkim i o niczym, zbiera się do wyjścia. Zanim jednak wychodzi, podsuwa mi pod nos karteczkę.
- Dzwoń jakbyś czegoś potrzebowała... Albo po prostu zadzwoń.
Puszcza do mnie oczko i wychodzi. Spoglądam na kartkę: numer telefonu Cartera z baru...

Przemieniona DziewczynaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz