Szczerze mówiąc, nie mam ochoty na rozmowę. Przez te całe zamieszanie zapomniałam, co się wcześniej wydarzyło.
- Może usiądziemy? - proponuje Carter.
Robię to tylko, by dodać sobie odwagi. Siadam naprzeciwko niego i patrzę w jego ciemne oczy. Wiem, że się denerwuje. Czuję to.
- Więc... To, co się wydarzyło. To... - zaczyna.
Ale moją uwagę przykuwają zadrapania na jego ręce, których jakoś wcześniej w ogóle nie zauważyłam. Wyciągam do niego rękę i palcem przejeżdżam po zadrapaniu.
- Skąd to masz? - pytam.
- To nic takiego. Musiałem gdzieś się zranić. Zaraz zniknie - odpowiada.
Sięgam do kieszeni i wyciągam z niej czystą chusteczkę.
- Naprawdę, Rachel. Nie musisz - rzuca Carter. Tymczasem ja dalej wykonuję swoje zadanie.
Siedzimy w milczeniu. Ja oczyszczam jego rany, a Carter przygląda mi się.
- Dlaczego to robisz? - pyta po chwili.
Zastanawiam się nad odpowiedzią. Chyba powinnam się go bać, ale nie potrafię.
- Może wdać się zakażenie - tłumaczę.
Kręci z niedowierzaniem głową.
- Widziałaś czym jestem. Nie boisz się? - pyta po chwili.
- A powinnam się bać? - dopytuję się.
Zaczyna się śmiać, jednak ja jestem poważna. Unoszę lewą brew.
- Nie wiem, przekonajmy się - proponuje.***
Biegnę. Po prostu biegnę. Jak najdalej się da. Wybiegam przez bramę i o dziwo, nikt mnie nie zatrzymuje. Nikt na mnie nie patrzy. Znajduję auto, swoje auto na poboczu. Na szczęście w stacyjce są klucze. Przekręcam je i ruszam. 40, 50, 60, 70, 80 - wskazówka na prędkościomierzu ciągle wskazuje inną wartość. Nie ważne, że wlepią mi mandat. Ja muszę stąd uciec. Gwałtownie skręcam w prawo, dodając gazu. Pokonuję jeszcze kilka przecznic aż w końcu parkuję pod domem. Ze zmęczenia i stresu głośno wypuszczam powietrze z płuc. Zabieram kluczyki i wysiadam. Idąc w stronę domu, czuję, że moje nogi się trzęsą. Cholera, cała się trzęsę. Podchodzę do drzwi i już chcę je otworzyć, gdy moją uwagę przyciąga kwiat na wycieraczce. To różowy tulipan. Ten sam, którego zgubiłam w ogrodzie. Pochylam się, aby go wziąć do ręki. Na mojej twarzy pojawia się uśmiech. Nie myślę już o tym, co było. Wchodzę do domu, zamykam za sobą drzwi i od razu idę do kuchni. Wkładam tulipana do wazonu i sięgam do kieszeni po iPhone' a. Odnajduję w bałaganie karteczkę z numerem Cartera i wstukuję go do smartfona. Tak na wszelki wypadek. Jakbym zgubiła karteczkę. Odkładam telefon i biegnę pod prysznic.
CZYTASZ
Przemieniona Dziewczyna
WerewolfRachel dużo przeszła w swoim życiu. W końcu została sama. Jednak wciąż wierzy, że kiedyś coś w jej życiu się zmieni... A gdyby tak zamęt wprowadził gość od wódki z colą? Zapraszam do przeczytania :) #3 o wilkołakach - 26.03.2024 #12 w o wilkołakach...