Do ślubu zostały tylko dwa dni, czyli 48 godzin. Denerwuję się. Po raz trzeci przykładam do twarzy sukienkę druhny.
- Znowu to robisz? Przecież wszystko jest z nią w porządku... - mówi Jordan, przerzucając pilotem kanał w telewizji.
- Ten kolor chyba mi nie pasuje... Zadzwonię do Emily - rzucam i wyciągam telefon z kieszeni. Nagle coś sprawia, że urządzenie ląduje z brzękiem na podłodze. Ręka Jordana zaciska się na moim nadgarstku.
- Co robisz? - pytam.
- Powstrzymuję cię przed popełnieniem ogromnego błędu - odpowiada chłopak. Przez chwilę stoimy w ciszy. Jordan w końcu poluźnia uścisk. Cofa się.
- Prze... Przepraszam. To przez pełnię - tłumaczy chłopak.
Odkładam sukienkę. On ma rację. Zachowuję się lekkomyślnie.
- Carter będzie czekał na miejscu. Więc jedziemy tylko we dwoje - oznajmiam.
- Wiem. Rozmawiałem z nim wczoraj - mówi Jordan. Kieruję się do kuchni. Sięgam po szklankę, nalewam do niej soku i siadam przy wysepce.
- Nic nie mówiłeś - mówię cicho.
- Nie pytałaś! - krzyczy z salonu. No tak. Wciąż zapominam, że mieszkam z wilkołakiem. Zero tajemnic, zero prywatności. Odstawiam szklankę. Moją uwagę przyciągają czerwone plamy na skórze. Pojawiły się kilka dni temu. Wygląda mi to na uczulenie. Zaciągam rękawy, zasłaniając zmiany i wracam do salonu.
- Jo... - urywam, gdy go tam nie zastaję. Nie jestem wilkołakiem i nie potrafię wysłyszeć, gdzie dokładnie znajduje się mój współlokator. Idę więc na górę. Zaglądam do jego tymczasowej sypialni.
- Ej, Jo... - urywam znowu, bo tam też go nie ma. Nagle czuję ból przeszywający mnie od stóp do głów. Znowu to samo. Mój słuch się wyostrza. Co się ze mną dzieje? Dostrzegam ruch po prawej stronie.
- Dawno się zaczęło? - pyta spokojnie Jordan. Widzę, że ma problemy z samokontrolą. Jego uszy są wilcze, a na palcach pojawiły się pazury.
- Pełnia - oznajmia, gdy napotyka mój wzrok.
- Oh, dlaczego ten cholerny ślub musi być podczas pełni? - jęczę.
- Raczej przy jej końcu. Wszystko będzie pod kontrolą. Nie martw się - pociesza mnie Jordan.
Wzdycham. Wiem, że muszę komuś to pokazać. Podchodzę do opiekuna i pokazuję mu plamy na rękach.
- Oj, nie dobrze... - szepcze chłopak.
- Co? O co chodzi? - pytam.
Parker zastanawia się. Ściąga brwi, a skupienie maluje się na jego twarzy.
- Jordan... Jordan! - powtarzam głośniej. Jego wilcze oczy patrzą na mnie w milczeniu.
- Co się ze mną dzieje? - mówię, ale głos mi się załamuje. Chłopak podchodzi bliżej i chwyta moje dłonie. W tej chwili dzieje się coś bardzo dziwnego. Czuję lekkie mrowienie, a po chwili czerwone plamy znikają.
- Jak...? - pytam.
- Twoje ciało chce przemiany. Pragnie tego, co jest mu przeznaczone... Chcesz obudzić w sobie wilka - tłumaczy Jordan.
- Ale przecież nie jestem wilkołakiem - przypominam mu.
Chłopak ciężko wzdycha i dodaje:
- Rachel, od samego początku płynie w tobie krew wilkołaka. Od pradziadków do teraz i później. A to, czy przejdziesz przemianę, zależy od twoich chęci... No może nie do końca... W twoim przypadku... To pewne. Zostałaś naznaczona.
- Co? Ale jak? Przez kogo? - pytam. Robi mi się duszno. Nie mogę oddychać. Zdaję sobie sprawę, że Jordan wciąż trzyma moje ręce. Dzięki niemu przynajmniej nie upadnę...
- Ktoś ze stada bardzo chce, abyś do nas dołączyła... Na początku myślałem, że chodzi o Cartera. W końcu to twój chłopak, ale rozmawiałem wczoraj z Jamesem. Pamiętasz, co się zdarzyło w Kwaterze? Jak zostałaś zraniona? Kto był przez cały czas przy tobie? Kto opiekował się, gdy byłaś ranna? - wyjaśnia, ale ja już znam odpowiedź. Odpowiedź na wszystkie pytania.***
- Chyba się teraz nie wycofasz? - pytam Jordana. W końcu to był jego pomysł. Rozmawialiśmy wiele godzin. - Nie, oczywiście, że nie. Chcę ci pomóc - odpowiada chłopak i rezerwuje lot. Ustaliliśmy, że najlepiej jak wyjadę na jakiś czas. Nie uciekam. Po prostu muszę nauczyć się kontrolować. Z dala od watahy. Z dala od Christiana. Na początku miałam jechać sama, ale stwierdziliśmy, że lepiej aby Jordan poleciał ze mną. Kto wie, co zrobiłby mu Carter, gdyby się dowiedział, że ten pozwolił mi uciec? Nawet nie chcę o tym myśleć. Patrzę jak Parker pakuje swoją walizkę.
- Jesteś pewna, że chcesz odejść? - pyta.
Kiwam głową. Uświadamiam sobie coś jeszcze.
- Czy Carter cię nie znajdzie? Przecież on wie wszystko - mówię.
- Nie martw się. Wiem, jak go oszukać - oznajmia chłopak.
Do ślubu zostało tylko 10 godzin.
- Wyjedziemy za 4 godziny. Będziemy mieć tylko 30 minut na opuszczenie domu. W tym dniu nikt nie powinien stać na straży. Jednak, gdyby się coś nie udało... Leć sama. Najwyżej znajdę cię później - dodaje Jordan.
- Jak? Los Angeles to duże miasto - rzucam.
Chłopak uśmiecha się. Znowu mam przed sobą tego samego wyluzowanego gościa, który znalazł mnie w motelu. Po chwili wręcza mi bilet i przyciąga do siebie. To musi się udać.***
Drodzy Czytelnicy, oto przedostatni rozdział tej książki. Czy Rachel I Jordanowi uda się uciec? Czy zaznają spokoju z dala od watahy? Czy może coś popsuje im plany? Do nextu :)
CZYTASZ
Przemieniona Dziewczyna
WerewolfRachel dużo przeszła w swoim życiu. W końcu została sama. Jednak wciąż wierzy, że kiedyś coś w jej życiu się zmieni... A gdyby tak zamęt wprowadził gość od wódki z colą? Zapraszam do przeczytania :) #3 o wilkołakach - 26.03.2024 #12 w o wilkołakach...