2.19

1.9K 82 1
                                    

*Rachel*
Jest zimno. Jesień w pełni. W New Age nigdy nie jest zimno, nigdy nie pada śnieg. Stoję przy drodze do parku. Wiatr rozwiewa moje włosy. Rozglądam się dookoła. Nigdzie nie widać ludzi. Wytężam słuch. Po chwili słyszę jakieś strzępki rozmów:
- Szybciej, szybciej...
- Staram się.
- Co się dzieje, do cholery?
- Chłopak nie odzyskuje przytomności, co z dziewczyną?
- Nie reaguje na bodźce.
- Przesuńcie się wszyscy!
Nagle wśród wielu rozpoznaję głos Cartera:
- Niezłe zamieszanie, co?
Odwracam się do jego źródła. Siedzi na ciemnej ławce. Patrzę na niego zdezorientowana.
- Gdzie ja jestem? - pytam. Chłopak nie odpowiada, uśmiecha się tylko.
- Chodź, porywam cię na chwilę - mówi i wyciąga do mnie rękę. Chwytam pewnie jego dłoń. Idziemy razem w stronę parku.
- Dokąd idziemy? - pytam.
- To niespodzianka - odpowiada. W tej samej chwili scenografia się zmienia. Zatrzymujemy się przed ogromną, starą fabryką.
- Co to za miejsce? - pytam.
- Uwierz, też chciałbym wiedzieć - oznajmia.
Przechodzimy przez szare drzwi wejściowe i kierujemy się na lewo.
- Dużo tu korytarzy - mówię.
- Yhm. Chodźmy dalej - proponuje Carter. Zaczynam się denerwować. Czuję dziwne wibracje. Nagle skręcamy w prawo i Carter przyciska mnie mocno do ściany.
- Co? - pytam, ale chłopak przykłada mi palec do ust. Pokazuje coś niedaleko. Odsuwam się na tyle, by widzieć. W pomieszczeniu obok na krześle drzemie jakiś mężczyzna. I to nie jest najdziwniejsze. Wygląda jakby miał pilnować tamtych ludzi. Jeden mężczyzna jest przykuty do ściany, a drugi wisi nogami w dół.
- Kto to? - pytam Cartera i z chwilą, gdy wypowiadam to pytanie, znam na nie odpowiedzieć. Jak mogłam nie rozpoznać tych ludzi. Jednak nie rozumiem czegoś. Dlaczego jeden Carter stoi obok mnie, a drugi przykuty jest do ściany? Jednak bardziej zaskakuje mnie druga postać. Co Isaac Walders tam robi?

*Jordan*
- Ile widzisz palców, Jo? - pyta mnie pielęgniarka. Czuję się jak małe dziecko. Mój wzrok bardzo powoli przyzwyczaja się do ostrego światła.
- Trzy - odpowiadam. Mam wrażenie jakby ktoś starał się przepiłować mi mózg.
- Dobrze - odpowiada pielęgniarka i odchodzi. Nagle pojawia się nade mną twarz Jamesa.
- Żyjesz? - pyta.
- Tak. Nic mi nie jest. Tylko cholernie boli mnie głowa - odpowiadam. James wypuszcza głośno powietrze. Po jego twarzy widzę, że coś jest nie tak.
- O co chodzi? - pytam.
- Ona nie odzyskała przytomności - odpowiada.
- Kto? - pytam zdezorientowany. Odwracam głowę w prawo. Na sąsiednim łóżku leży Rachel.
- Co z nią? - pytam i podnoszę się do pozycji siedzącej. W tej samej chwili podbiega do mnie pielęgniarka, krzycząc:
- Parker, kładź się natychmiast!
Po chwili słyszę jakieś piszczenie, a potem głos kobiety:
- Serce dziewczyny stanęło!
Co?! Robi się duże zamieszanie, a ja próbuję tylko dopchać się do Rachel.

*Rachel*
- Nad czym się zastanawiasz? - pyta Carter, łaskocząc ciepłem mój policzek.
- Myślałam, że go zabiłeś - odpowiadam.
- Wiesz, że nie mógłbym ci tego zrobić... - oznajmia i odruchowo ociera łzę z mojego policzka.
Nagle ktoś trzaska drzwiami. Słychać głośne "łup", a potem krzyk strażnika.  Obcy mężczyzna stoi nad strażnikiem i mówi:
- Miałeś ich pilnować, a nie spać.
- A dokąd mogliby uciec? Nikt im nie pomoże - odpowiada tamten.
- Czyżby? - pyta starszy mężczyzna i podchodzi do tamtego Cartera - Jak tam, Alfo? Czy raczej powinienem powiedzieć Omego? Co kombinujesz?

 Z głośnym sykiem wypuszcza powietrze i rzuca do pomocnika:

- Daj nóż. Chłopak próbuje nam zwiać.

 Mój Carter zaczyna przeklinać pod nosem. Odwraca się do mnie twarzą. Wyciąga coś z kieszeni i mówi:

- Musimy się spieszyć. Pewni ludzie czyhają na moje życie. Nie powiem, dużo wrogów sobie narobiłem. Wśród nich są tacy, którzy chcą odebrać mi władzę... Ale przejdźmy do sedna. Nie wiem, gdzie jesteśmy uwięzieni. Ty wiesz, a ja wierzę, że nas z tego wyciągniesz. Tylko tobie ufam, Rachel. Pamiętaj o tym.
- Carter, co tu się... - zaczynam, ale on kontynuuje:
- Chcę, abyś to ty przejęła rządy - po chwili rozpoznaję już ten przedmiot, który trzyma w dłoni. To pierścionek zaręczynowy - Z dniem dzisiejszym, ja, Carter Waller uroczyście powierzam ci swoje serce, myśli, a także zaufanie. Chcę, abyś przyjęła swoje przeznaczenie jako przywódczyni stada. Władaj nim sprawiedliwie.
Po przemowie wsuwa mi pierścionek na palec serdeczny.
- Wiem, że ci się uda - oznajmia. Uśmiecham się. Powoli wszystko zaczyna znikać. Jeszcze przez kilka sekund widzę Cartera i Isaaca. Robi się zupełnie biało. Słyszę tylko głos Jamesa:
- Budzi się.
Nagle wokół mnie zbiera się tłum ludzi, których nie znam. Rozpoznaję tylko kilka twarzy.
- Hej, pamiętasz, co się stało? - pyta mnie James.
Dostrzegam Lewisa Wallera. Instynkt podpowiada mi, by skłamać.
- Ostatnie, co pamiętam, to moment, jak wybierałam się na trening - odpowiadam.

***
Po kilku dniach obserwacji wracam do swojego pokoju. Albo Cartera. Albo mojego. Nie wiem, jak to będzie, gdy wróci. Szukam pierścionka. Na moim palcu go nie ma. Przeszukuję kieszenie. Ugh. Jest. Przyglądam mu się. Wygrawerowany jest na nim maciupeńki napis: "Rachel, oddaję się Tobie, Carter". Wsuwam go na palec.  Pasuje idealnie. Problem w tym, że nie mogę go zdjąć...

Przemieniona DziewczynaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz