2.05

2.5K 112 0
                                    

*Carter*
Wiesz jak to jest, gdy grasz w siatkówkę, ale nikt do ciebie nie podaje piłki? Wtedy coś dziwnego dzieje się z twoją duszą. Tak właśnie też jest ze mną.
- Carter! - cichy szept i lekkie kopnięcie od Jamesa przywracają mnie do rzeczywistości. Odwracam się w jego stronę. Chłopak ewidentnie próbuje coś mi przekazać.
- Co? - pytam nieco głośniej. Wszystkie pary oczu zwracają się w moją stronę. Świetnie. Ciemne oczy ojca prześwietlają mnie na wylot.
- Carter, może chciałbyś zabrać głos? Jako Alfa powinieneś zająć swoje stanowisko - proponuje. Nienawidzę go za to. Za każdym razem podważa mój autorytet. W końcu podsuwa mi listę. Zerkam na nią szybko. Nic nieznaczące problemy zajmują 90% kartki.
- Sądzę, że... Zgadzam się na wszystko - oznajmiam.
- Na wszystko? - pyta cicho James. Jako zastępca objął stanowisko tymczasowego Bety. Mój brat unikał każdego spotkania.
- Nie mam nic przeciwko, aby Emily była szczęśliwa. Z Christianem jej się nie udało, teraz przynajmniej ma prawdziwą szansę - tłumaczę. James podsuwa mi pod nos listę i wskazuje na punkt 15. Wilkołakom zabrania się opuszczania terenu stada bez wiedzy Alfy. Wszyscy, którzy znajdują się po za granicami, muszą natychmiast zgłosić się po zgodę albo zostaną skreśleni. Cholera. Małe przegapienie.
- Nie, nie ma takiej opcji - rzucam.
- Dlaczego? - dopytuje ojciec.
- Nie, nie podpiszę tego - oznajmiam. Czuję na sobie presję ojca. Jego wzrok mówi wszystko.
- Lewis - jeden ze starszy odciąga mego ojca na bok.
- Wiesz, że prędzej czy później... - zaczyna James.
- Lepiej później - przerywam mu. I wychodzę z sali, trzaskając drzwiami. Mam gdzieś zdziwone spojrzenia ojca i wszystkich zebranych.

*Christian*
Wysyłam internetowo dokumenty. To już ostatni krok mojego planu. Nagle do moich uszu dociera głośny dźwięk. To zapewne Carter. Kiedy się go bacznie obserwuje, można zauważyć pewne rzeczy... Na przykład to, że od kiedy przyjechał nasz ojciec, mój brat wychodzi w połowie spotkania, trzaskając drzwiami. Po chwili ktoś puka do moich drzwi.
- Proszę - rzucam, a po chwili w progu pojawia się znajoma twarz.
- Cześć - rzucam, wpatrując się w rude włosy Emily. Dziewczyna uśmiecha się lekko. Widzę, że jest zdenerwowana.
- Przyszłam się pożegnać. Jutro ja i Jean lecimy do Paryża - oznajmia. Nie wiem, co mam powiedzieć. Przez ostatnie trzy lata unikałem Emily jak ognia.
- Mam nadzieję, że wam się ułoży - mówię szczerze. Uśmiecha się szerzej. Przytula mnie szybko i odwraca się do wyjścia.
- Aha, Rist... Christian, ona się trochę pogubiła. Wiem, że dziwnie to brzmi, ale daj jej trochę czasu - rzuca na odchodnym i znika za drzwiami.
- Miała trzy lata - dodaję cicho.

*Carter*
Zazwyczaj trudno jest mnie wyprowadzić z równowagi. Ale dzisiaj... Idę do sypialni Christiana. Muszę z nim porozmawiać o jego obowiązkach. Bez pukania otwieram drzwi na ościerz.
- Christian, posłuchaj... - zaczynam. Jednak nikogo tutaj nie ma.
- Bracie? - wołam, rozglądając się po pokoju. Zauważam brak torby podróżnej w szafie. Po kilku minutach odnajduję w bałaganie na biurku krótką wiadomość:
Jadę na przymusowe wakacje. Zamierzam poskakać troszkę z kangurami. Australia czeka. Do zobaczenia niedługo! Ch.
Świetnie. Wszystko będzie na mojej głowie...

Przemieniona DziewczynaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz