2.17

2K 98 1
                                    

*Christian*
Każdy dzień przynosi nowe wyzwania. Ale bez przesady. Kto wpadł na pomysł, by zwołać naradę o 6:40? Wyłapuję, co trzecie słowo. Z tego, co się orientuję ojciec zamierza obalić moje tymczasowe rządy. Jestem wdzięczny Jamesowi, mojemu Becie, za to, że ma argumenty w zanadrzu. Ja nie jestem w stanie myśleć o czymkolwiek. Wciąż w głowie mam słowa Rachel z ubiegłego wieczoru. Gdybym tylko wiedział, co zajmuje jej myśli...

*Rachel*
Nie mogę spać. Nie wiem, czy to chodzi o łóżko, czy o pokój. Jest jakoś dziwnie. Sytuacji nie poprawia fakt, że zegar wyświetla 6:55. Przekręcam się na drugą stronę. Tak też nie dobrze. Po chwili czuję jak materac się lekko ugina. Ktoś obejmuje mnie od tyłu.
- Też nie możesz spać? - pytam. Pomruk Parkera jest jedyną odpowiedzią.
- Hm. Można powiedzieć, że przyzwyczaiłem się, że zawsze jesteś obok - dodaje. Leży chwilę w ciszy. Odwracam się twarzą do chłopaka. Wygląda na zmęczonego.
- Wydawało mi się, że ktoś biegał po korytarzu. Wszystko w porządku? - pytam.
- Tak. Po prostu zwołano radę. A tak po za tym, kto ustala tak wcześnie spotkania? Czy nikt oprócz mnie nie liczy się ze snem? - mówi. Śmieję się.
- Skoro o tym mowa, chciałabym już pójść spać. Dobranoc, Jordan - oznajmiam.
- Dobranoc, Rachel - odpowiada. 

***
Kilka przeciągnięć na łóżku wystarczy, by stwierdzić, że nikogo obok mnie nie ma. Nic dziwnego. Jest 13:20. Zabieram ciemne jeansy z szafy i bluzkę w paski, a następnie idę do łazienki. Pomieszczenie jest takiej wielkości jak pokój obok. Dużo rzeczy przypomina mi o Carterze: jego szczoteczka do zębów, ręcznik, zapach, szampon do włosów... Wchodzę pod prysznic i rozkręcam kurek. Woda jest gorąca. Taką lubię najbardziej. Po 10 minutach wycieram się ręcznikiem i wkładam przygotowane wcześniej ubrania. Robię lekki makijaż i suszę włosy. Gdy jestem prawie gotowa, z pokoju obok dochodzi jakiś dziwny odgłos. Cichutko uchylam drzwi i chcę krzyczeć. Jednak nie mogę... To co widzę, jest nie do opisania. Na środku mojego pokoju stoi Carter Waller. Rozpoznaję go po budowie ciała, zapachu, ubraniach... Zaraz, zaraz, czy on ma na sobie bluzę, którą wczoraj znalazłam? Patrzy na mnie zdezorientowany. Gdy zamierzam już coś powiedzieć, znika. Wyskakuje przez okno, pozostawiając je otwarte. Podbiegam do niego, lecz chłopaka nigdzie nie ma. Rozpłynął się... A może to wszystko mi się wydawało? Może wyobraźnia płata mi figle? Może to skutek niezjedzenia śniadania? Tak czy owak, to nie działo się naprawdę. Przecież nie mogło...

*Jordan*
Pozostawiłem Rachel, gdy smacznie spała. Nie chciałem jej budzić. Zostałbym dłużej, gdyby nie Christian. Chłopak szukał Rachel i akurat zobaczył, że leżymy razem w jednym łóżku, pod jedną kołdrą. To musiało być dla niego szokujące przeżycie. Dostało mi się. Ale nie mogłem przecież postawić się Alfie. Przyjąłem karę, choć jestem pewien, że gdyby nie James, to nie byłoby mnie już tutaj.
Przerzucam naleśnika na patelni. Prawie go spaliłem. Świetnie. Kolejny do kolekcji.
- Dzień dobry - rzuca Rachel. Zajmuje miejsce przy stole obok Jamesa i innych młodych.
- Już jest po południu. Wyspałaś się? - pyta James. Christian udaje, że czyta gazetę.
- Właściwie to... Nieważne. To gdzie to moje śniadanie? - pyta Rachel.
- Już podaję - mówię. Zwijam naleśnik, wcześniej smarując go dżemem. Podstawiam dziewczynie talerz pod nos. Całuję ją w czubek głowy, przy okazji rzucając Christianowi wrogie spojrzenie.
- Mamy coś na ból głowy? - pyta dziewczyna.
- Źle się czujesz? - pyta ją po raz pierwszy Christian.
- Nie. Po prostu chyba mam halucynacje - odpowiada. Zastanawiam się, co to oznacza.

Przemieniona DziewczynaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz