28.

3K 156 3
                                    

Od ostatnich wydarzeń mija kilka dni. Godziny ciągną się w nieskończoność. Rutynowo codziennie powtarzam podstawowe czynności: wstaję, James przynosi mi śniadanie, potem oglądam TV, jem obiad, czytam gazety, jem kolację, prysznic i kładę się spać. Nie widuję już prawie nikogo. Tylko czasem zagląda do mnie James, przynosząc mi posiłek lub pytając, czy czegoś nie potrzebuję. Brakuje mi rozmów z Tori... Ile bym dała, by wrócić do pracy i znów zamieszkać u siebie... Cartera nie spotkałam od kiedy oznajmił, że między nami jest już lepiej. Cokolwiek to dla niego oznaczało... Czy mógłby mnie okłamać? A Christian? Dlaczego nie powiedział mi o swoim ślubie? Pomimo tego, co się pomiędzy nami wydarzyło? Tyle pytań tkwi mi w głowie...

***
Robię to, co zwykle: jem obiad i sięgam po magazyny, by po raz setny przeczytać ten sam artykuł. Odrywa mnie pukanie do drzwi.
- Proszę - rzucam, oczekując aż zobaczę gościa. Drzwi uchylają się na kilka centymetrów. Jednak nic potem się z nimi nie dzieje.
- Halo? - rzucam w przestrzeń.
Przez szparę widzę tylko latarkę i padające z niej światło. Policjant otwiera szerzej drzwi, gdy nagle przerywa mu głos:
- Jej proszę w to nie mieszać. Za dużo się nacierpiała.
Drzwi zamykają się z hukiem. Pierwsze, co nasuwa mi się na myśl to: co tutaj robi policja i czy ma to coś wspólnego z Isaac' em? Nie mogę dłużej siedzieć bezczynnie. Muszę coś zrobić. Wkładam trampki i narzucam ciemną bluzę. Nagle dociera do mnie intensywny i znajomy zapach. O cholera, to bluza Christiana. Rozglądam się w poszukiwaniu czegoś innego. Ale przecież jak się wymknę to wilki wyczują mój zapach... Gdy wezmę jego bluzę... Szybko wychodzę do ogrodu, zamykając cicho za sobą drzwi. Panuje tutaj chaos. Ludzie, to znaczy wilkołaki, przemieszczają się w pośpiechu, a pomiędzy nimi lawirują policjanci w swoich mundurach. Próbuję wtopić się w tłum. Mijam młode osoby i te starsze. Mam nadzieję, że przynajmniej nie natknę się na Cartera.
- Dokumenty poproszę - stanowczy głos funkcjonariusza rozbrzmiewa przy moim uchu. Odwracam się do niego.
- Pani Walders? - z drugiej strony dochodzi do mnie czyjeś pytanie. Kątem oka widzę, że teraz James odciąga ode mnie policjanta, tym samym dając mi wolną rękę do działania. Przepycham się przez grupę wilkołaków. Nie rozumiem, co oni wszyscy tutaj robią. Nagle do moich uszu dociera przeraźliwy huk. Jakby wystrzał z armaty. Przez megafon przemawia jeden z funkcjonariuszy:
- Wszyscy proszeni są o podejście do barierek kontrolnych. Zachowajcie spokój i ustawcie się w kolejkę...
I wtedy wybucha panika... Krew tryska na wszystkie strony, słychać płacz dzieci i krzyki. Coraz częściej natykam się na żółte, świeczące oczy. Widzę nie wpełni przeobrażone istoty. Policjanci zaczynają do nich strzelać. W tłumie odnajduję znajomą twarz.
- Carter! - krzyczę. Nie słyszy mnie. Idę w jego stronę. Coraz szybciej, szybciej. Biegnę. Pod nogami plączą mi się czyjeś ciała. Tracę go z oczu. Widzę już tylko czerwone oczy płonące niesamowitym gniewem.
- Carter! - chcę krzyknąć, ale żaden dźwięk nie wydobywa się z mojej krtani. Zamiast tego, czuję okropny ból w lewym ramieniu. Żar rozrywa mi od środka wszystkie mięśnie.
- Rachel! - jego donośny krzyk zagłusza inne dźwięki. Czuję, że ból promieniuje do każdej części mojego ciała. Spoglądam na Cartera, błagając go spojrzeniem o pomoc, ale widzę, że on też z kimś walczy. Kątem oka zerka na mnie i mówi:
- Krzycz.
Ale ja nie mogę. Nie potrafię. Głos uwiązł mi w gardle. Kręcę głową.
- Krzycz.
Teraz w jego oczach widzę błaganie. Jak mam to zrobić? I nagle coś sobie przypominam... Krzycz. I krzyczę. Z całych sił. Jak tylko potrafię. Pochłaniam energię z bólu, który mnie otacza. Całą siłą umysłu... Mam nadzieję, że ON to słyszy.

***
Kochani, wracam już z 28 rozdziałem. Troszkę więcej akcji niż ostatnio. Nie chcę spoilerować, ale planuję dodać kilku bohaterów. Jak myślicie, kto uratuje Rachel? Pozdrawiam i życzę miłego czytania. Do nextu :)


Przemieniona DziewczynaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz