*Christian*
Dokładnie o 19:45 wchodzę do sali treningowej. Przez pomieszczenie przechodzi cichy pomruk. Wszystkie oczy wpatrzone są we mnie. Widocznie będę dzisiejszą gwiazdą wieczoru...
- Spóźniłeś się - oznajmia czyjś niski głos. Nie muszę nawet się odwracać, by wiedzieć, że to mój ojciec. Jednak w głębi duszy liczyłem, że chociaż tu go nie spotkam.
- Myślałem, że nie lubisz takiego typu imprez - mówię. Mężczyzna wysyła mi wrogie spojrzenie.
- W końcu ktoś musi dbać o bezpieczeństwo stada - dodaje Lewis. I kto tu...
- Możemy zacząć? - pyta James. Wiem, że się nie cierpliwi. Nienawidzi ingerować w nasze sprawy. Teraz czeka na moje pozwolenie. Kiwam głową. Bierzmy się do roboty.
Po podzieleniu w pary James pokazuje kilka prostych ćwiczeń. Wśród tłumu są już ci zaawansowani, jak i ci początkujący. Z przyjemnością patrzę na męczarnię tych drugich. Każdy z nas przez to przeszedł. Nie zawsze było łatwo. Gdyby musieli robić to, czego uczył kiedyś mój ojciec... Od razu przypominam sobie Isaaca Waldersa. Od zawsze należał do naszej paczki. Często ćwiczył sam, ale od czasu do czasu pomagał mi w różnych ćwiczeniach. Nagle uświadamiam sobie, że dotąd nie dostrzegłem jeszcze Rachel. Rozglądam się po tłumie. Jej charakterystyczny śmiech przykuwa moją uwagę. Leży przygnieciona przez ciężar Jordana. Chłopak coś do niej mówi, podczas gdy dziewczyna próbuje się wydostać. Przyglądam się każdemu jej ruchowi. Jak pracują jej mięśnie brzucha, jak jej dłonie błądzą po plecach napastnika. Od razu myślę o...
- Co robisz? - pyta James. Nawet nie zauważyłem jak bezszelestnie do mnie podszedł.
- Nic - odpowiadam.
- Yhm. Właśnie widzę. Może weźmiesz się do roboty. Twój ojciec robi potajemnie jakieś notatki - dodaje. Idziemy trochę na prawo, gdzie znajduje się kawałek wolnej przestrzeni. James wymierza mi cios.
- Rozmawiałeś z nią od powrotu? - pyta. Bronię się.
- Próbowałem. Zazwyczaj kończy się na zwykłym "Cześć" - odpowiadam. Wyrzucam prawą pięść w górę.
- Na twoim miejscu nie wytrzymałbym zbyt długo - mówi i przyjmuje mój atak. Przez chwilę patrzę ponad jego ramieniem na Rachel. Stoi, opierając się o ścianę. Słucha uważnie wskazówek Jordana. Jej nogi są skrzyżowe ze sobą lekko w kostkach, co dodatkowo podkreśla jej cudny wygląd w tym czarnym, treningowym wdzianku.
- Może nie tylko ty masz na nią ochotę. Zobacz na tych młodych ludzi. Nie jeden ma czarne myśli - tłumaczy James. W tym momencie rzucam się na niego. Razem lądujemy na macie. Łokciem dociskam jego głowę do podłoża.
- Ona jest moja! - mówię cicho, ale wyraźnie. Po chwili odsuwam się od niego i pomagam mu wstać. Dopiero, wtedy zdaję sobie sprawę, że wszyscy się na nas gapią. Świetnie. A zdziwienie mojego ojca jest nie do opisania. Poprawiam czarny T-shirt i wychodzę z sali.*Rachel*
- Co to było? - pyta Jordan i zaczyna się śmiać. Czekam aż ludzie wrócą na swoje miejsca i ruszam za Christianem. Jeszcze przez kilka sekund słyszę jak Parker mnie woła. Gdy znajduję się po drugiej stronie drzwi, nie wiem, dokąd mam iść. Ruszam powoli przed siebie. Po drodze mijam kilka pomieszczeń, ale w żadnym z nich nie ma Wallera. W końcu odnajduję go w ogrodzie. Siedzi na tej samej ławce, na której siedziałam kiedyś ja, gdy mnie tu przywieziono. Zajmuję miejsce obok niego. Na dworze nie ma już nikogo. Siedzimy tylko we dwoje. On popija alkohol z butelki, a ja patrzę w niebo.
- Co tam się stało? - pytam po chwili. Nic. Żadnej odpowiedzi.
- Wiesz, dlaczego wilkołaki uwielbiają różne trunki? Ponieważ choćby nie wiadomo ile wypili, na drugi dzień nie ma żadnych skutków. Żadnego kaca - oznajmia. Nie przerywam mu. Podsuwa mi butelkę.
- Nie, dzięki - mówię.
- Jak chcesz. Przynajmniej więcej dla mnie - oznajmia. Wraca do swojego wcześniejszego zajęcia.
- O co chodziło tam na sali treningowej? - pytam.
- Na sali treningowej? A byłem tam? - pyta. Nie wiem, ile on już wypił. Mam nadzieję, że tylko udaje. Zastanawia się, po czym pyta:
- Dlaczego Jordan ciągle się do ciebie lepi, co? Wszędzie za tobą chodzi.
Śmieję się. A więc oto chodzi...
- To wcale mnie nie śmieszy - mówi poważnie. Nie przestaję się śmiać.
- Wybacz, panie poważny - rzucam po kilku minutach.
- Czy ktoś kiedyś powiedział, że cię kocha? - nagle zadaje dziwne pytanie. O, tego się nie spodziewałam.
- No, było takich kilku... - odpowiadam.
- Głupcy... Prawda jest taka, że nie odwzajemniałaś ich uczuć - stwierdza. Auć.
- A ty skąd możesz wiedzieć? - pytam.
- A było inaczej? - odwraca się w moją stronę. Nie wiem, czy jest jeszcze trzeźwy.
- Wyjątki pewnie były - odpowiadam. Chłopak znów przykłada butelkę do ust.
- A zwłaszcza ostatnio - dodaję. Christian zamiera z butelką przy wargach. Kątem oka patrzy na mnie.
- Tak czy owak, późno się zrobiło. Chyba powinnam już iść - mówię i wstaję.
- Ej - chłopak idzie za mną - nie dokończyłaś swojej opowieści. Poczekaj!
Więc jednak tak bardzo się nie upił.
- Rachel! - powtarza moje imię z kilka razy aż docieramy do naszych sypialni. Przytrzymuje przez chwilę moją rękę, bawiąc się mym kciukiem.
- Christian - pośpieszam go.
- Rachel - powtarza i uśmiecha się.
- Nie powiem ci tego. Dobranoc - mówię i pcham swoje drzwi. Gdy je zamykam, słyszę, jak mówi:
- I tak wiem, że mnie kochasz!
CZYTASZ
Przemieniona Dziewczyna
WerewolfRachel dużo przeszła w swoim życiu. W końcu została sama. Jednak wciąż wierzy, że kiedyś coś w jej życiu się zmieni... A gdyby tak zamęt wprowadził gość od wódki z colą? Zapraszam do przeczytania :) #3 o wilkołakach - 26.03.2024 #12 w o wilkołakach...