2.14

2.1K 108 1
                                    

*Christian*
Przeciągam się w fotelu. Sięgam po rękę Rachel. Dziwne. To nie jej ręka. Otwieram oczy i widzę przed sobą twarz Parkera.
- Co ty tu robisz? - pytam.
- Ciebie też miło widzieć... Albo i nie. Raczej co TY tu robisz? Miałeś siedzieć z Rachel... - mówi Jordan.
Zaraz, zaraz... Co?!
- Nie... Przecież my... - zaczynam, ale chłopak mi przerywa:
- Faktycznie, chyba zapomniałem ci powiedzieć, że Rachel czeka na ciebie. Wybacz.
Przewraca oczami. Tak bardzo chciałbym teraz pozbawić go tej satysfakcji...
- Długo mam na was czekać? - głos Rachel rozbrzmiewa nad nami. Rozglądam się dookoła. 6 godzin lotu dobiegło końca. Ludzie opuszczają samolot.
- Już idziemy, Księżniczko - oznajmia Jordan i przepycha się obok mnie. Chwyta bagaż podręczny Rachel i razem wychodzą na schodki.
- Dzięki, że na mnie czekacie - mamroczę pod nosem.

*Jordan*
Miło, że ktoś podstawił nam auto pod lotnisko. Przynajmniej nie musimy tułać się autobusem. Ściskam mocno kierownicę czarnego BMW. Okulary przeciwsłoneczne zjeżdżają mi z nosa.  Poprawiam je szybko i zerkam w lusterko na Rachel.
- Co robisz? - pytam. Dziewczyna bawi się iPhonem. Gdybym tylko wiedział, o czym myśli...
- Martwię się o Cartera - odpowiada po chwili ciszy. Christian wciąga głośno powietrze. Uśmiecham się. Czyżby pan wspaniały był zazdrosny?
- Znajdziemy go - mówię do Rachel. Wierzę w to. Gdziekolwiek jest Carter, znajdziemy go. Kilka minut później podjeżdżam pod Kwaterę.
- Ej, możemy jechać do mnie? Chciałabym się trochę ogarnąć - pyta dziewczyna. Kątem oka zerkam na Christiana. No dobra... Pójdę mu na rękę.
- Zostajemy tutaj. Użyczę ci swojego pokoju, a ubrania i tak masz u Cartera - postanawiam. Gaszę silnik. Wysiadamy z samochodu. Zabieram swoją i Rachel torbę, Waller niech radzi sobie sam. Podchodzimy do bramy, a wtedy z domofonu odzywa się głos:
- Podaj imię i nazwisko, a następnie przyłóż palce w oznaczone pole.
Spoglądam na Christiana.
- Co to jest do cholery? - pytam.
- Nowe zabawki ojca - odpowiada i przykłada palec. Gdy słyszymy ciche "klik" podążamy do drzwi wejściowych. Tam czeka na nas straż.
- Beto, witamy w domu - mówi jeden z strażników.
- Jordan - dodaje drugi. Wymieniamy skinienia głowy. Gdy chwytam za klamkę, jeden ze strażników odzywa się:
- Beto, pani Walders nie może wejść do środka.
- Dlaczego niby? - pytam. Przez chwilę nikt się nie odzywa.
- Ponieważ została wygnana - odpowiada jakiś starszy mężczyzna. Nie wiem, kim jest. Wydaje mi się jednak dziwnie znajomy... Gdy z gardła Christiana wydobywa się głośne warknięcie, wiem, co ono oznacza.
- Więcej szacunku do ojca, chłopcze - mówi mężczyzna. Więc dlatego...
- Dla mnie jesteś już tylko gnijącą konserwą rybną - oznajmia Christian. Podziwiam go za to. Chyba pierwszy raz postawił się ojcu.
- Niech lepiej pan zejdzie nam z drogi. Ostrzegam, może się zrobić bardzo nieprzyjemnie - dodaję. Czuję jak się przeobrażam: pazury, kły, uszy, oczy... Spoglądam na Rachel, której oczy mienią się ostrą czerwienią.
- Nie wierzę... - mówi Lewis.

Przemieniona DziewczynaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz