*Christian*
Lot z Los Angeles do New Age rozpoczął się trzy minuty temu. Samlot właśnie wjeżdża na pas startowy. Pilot prosi o zapięcie pasów. Tak wiele rzeczy przykuwa moją uwagą. Ludzie, stewardesy, Rachel, Jordan... Ręka Jordana na kolanie Rachel. Odwracam wzrok. Nie siedzimy obok siebie. Oni mają miejsca na przodzie, moje jest trzy rzędy dalej i po prawej stronie. Obok mnie jakaś starsza kobieta przysypia na moim ramieniu. Zaraz chyba zwariuję. Tak bardzo chciałabym zamienić się z Parkerem miejscami... Po chwili czuję się tak zmęczony, że zasypiam.*Rachel*
Ściskam rękę Jordana pokrzepiająco. Czuję, że chce mi coś powiedzieć. Kiedy odwraca wzrok i wpatruje się w okienko, z jego ust wylewa się potok słów:
- Prawda jest taka, że żadne z nas w tym związku nie jest szczęśliwe. Nie chodzi o to, że nic do ciebie nie czuję. Bo czuję. Po prostu powinniśmy... Przystopować.
Jestem trochę zaskoczona tym wyznaniem. Jordan spogląda mi w oczy
- Zawsze będziesz dla mnie ważna. W końcu jesteś pierwszą osobą, którą przemieniłem... Niestety, wiem, że mnie nie kochasz. Łączy nas tylko przywiązanie. Dzieła ze Stwórcą.
Nie wtrącam się. Pozwalam mu dokończyć swój wywód.
- Wystarczy ci zmartwień. Już masz Wallerów na głowie. Wiedz, że jakby co, to możesz na mnie zawsze liczyć.
Całuje mnie czułe w czoło, po czym dodaje:
- Pogadaj z nim, zasługuje na wyjaśnienie.
Rzuca mi pokrzepiające spojrzenie i odchodzi.*Christian*
Przeszywający ból promienieje od mojego policzka. Na początku myślę, że to staruszka siedząca obok. Po chwili jednak dostrzegam twarz Jordana Parkera.
- Co?? - zaczynam, ale ten mi przerywa:
- Idź do niej.
- Co? - nie rozumiem. Czy on powiedział...?
Parker przewraca oczami, wydaje z siebie dźwięk zniecierpliwienia i dodaje:
- Wynoś się stąd, Waller.
Opuszczam swoje miejsce. Przez chwilę się waham. Jordan rzuca mi pośpieszające spojrzenie. No dobra, raz kozie śmierć. Wbiorę głęboki oddech i idę do dziewczyny. Kilka rzędów dalej siedzi Rachel. Podchodzę nie pewnie. Nie wiem czemu, ale denerwuję się. Zajmuję byłe miejsce Jordana. Rachel nie podnosi wzroku. Jednak wiem, że mnie widzi. Wie, że to ja. Staram się nie zwracać uwagi na to, że nasze kolana się stykają, a ręce leżą tak blisko siebie. Czuję ciepły oddech Rachel, gdy nagle przysuwa się do mnie i chowa głowę w zagłębieniu między moją szyją a obojczykiem. Uśmiecham się. Odnajduję jej dłoń i splatam swoje palce z jej palcami.
- Przepraszam. Nie powinnam... - mówi cicho. Drugą ręką sunę w dół jej pleców.
- Cii. To moja wina. Nie powinnienem się tak łatwo poddawać - szepczę. Dziewczyna podnosi głowę i całuje mnie w usta przeciągle.
- Kocham cię, Rachel Walders - mówię, gdy się odsuwa. Dziewczyna uśmiecha się.
- Kocham cię, Christianie Wallerze - oznajmia.
Śmieję się.
- To co będziemy robić przez resztę czasu? Przed nami 6 godzin - dodaję.
- Cokolwiek zechcesz - odpowiada.
- Cokolwiek? - pytam, unosząc lewą brew.
CZYTASZ
Przemieniona Dziewczyna
WerewolfRachel dużo przeszła w swoim życiu. W końcu została sama. Jednak wciąż wierzy, że kiedyś coś w jej życiu się zmieni... A gdyby tak zamęt wprowadził gość od wódki z colą? Zapraszam do przeczytania :) #3 o wilkołakach - 26.03.2024 #12 w o wilkołakach...