- Zastanawiam się tylko, dlaczego nie zostawisz jej w spokoju? - pyta Carter.
- To, że ty wszystko zepsułeś, to nie oznacza, że ja nie mogę się z nią przyjaźnić! - krzyczy Christian.
- Jeśli to, co robisz, uważasz za przyjaźń, to naprawdę jesteś nienormalny!
- Wybacz, bracie. Nie zamierzam wspominać o t w o i m zachowaniu... Albo jednak zamierzam. Sądzisz, że jak pokazałeś jej, kim naprawdę jesteś, to polepszyłeś swoją sytuację. Jak mylisz, ufa ci teraz? Bo mnie tak.
- A co ty możesz wiedzieć? Przypominam ci, że to ja ją pierwszy poznałem...
Nie wytrzymuję. Wchodzę do biura. Mam dość chowania się na korytarzu i przysłuchiwaniu się. Widząc mnie, obaj zamierają. Ich przerażone spojrzenia są identyczne. Splotuję ręce na piersiach i rzucam im lodowate spojrzenie. Najwyraźniej nie wiedzą, co powiedzieć, bo przez dobre 10 minut tkwimy w ciszy. Przerywa ją Tori, która wpada nagle do pomieszczenia.
- Cześć - mówi lekko zdyszana.
Patrzę na nią, gdy dodaje:
- Duży młyn.
- Co? - pytam nie rozumiejąc.
Przewraca oczami.
- Sama raczej nie obsłużę całego baru, Rachel - dodaje, chwyta mnie za rękę i ciągnie na zewnątrz.
Gdy staję przed wielkim tłumem ludzi, jestem tak zaskoczona, że przypatruję się temu zjawisku.
- Rachel! - krzyk Tori sprawia, że od razu przytomnieję.
Zarzucam uniform i podchodzę do lady.
- Wy też. Same nie damy rady - oznajmia moja przyjaciółka, wręczając Carterowi i Christianowi notesy i męskie uniformy.
Tego mi jeszcze brakowało...***
Roznoszę zamówienia w pośpiechu. Klienci się nie cierpliwią. Duży ruch jest przy śniadaniu. Co chwilę ktoś przychodzi i wychodzi. Jestem tak zmęczona, że nawet nie wiem, jakim cudem stoję na nogach. I tak mija kilka godzin, bez przerwy. W końcu około 17:00 zaczyna robić się pusto. Rzucam notes na blat i ściągam uniform. Nalewam wody do kilku szklanek i podaję je moim towarzyszom.
- Chyba nigdy aż tak bardzo się nie zmęczyłem - stwierdza Christian.
- Może dlatego, że nigdy nie pracowałeś fizycznie - dodaje Carter.
Między nimi wciąż wyczuwa się napięcie. Przewracam oczami. Mam dość. Spoglądam na Tori i mówię:
- Ja na dzisiaj kończę. Podrzucić cię do domu?
- Yyy... Chyba tak - odpowiada, sięgając jednocześnie po torebkę.
Zbieramy się do wyjścia.
- Szefie, my wychodzimy! - krzyczę.
- Dobra, do jutra! - odpowiada, po czym on też zbiera się do wyjścia.
Wszyscy wychodzimy na zewnątrz. Pan Grell zamyka bar i żegna się.
- To bar. Czy nie powinniście pracować 24 h na dobę? - pyta zdziwiony Carter.
- Jakbyśmy pracowały we dwie non stop, to chyba kiedyś byśmy padły ze zmęczenia - odpowiada Tori.
- Dlaczego nie zatrudnicie kogoś do pomocy? - dopytuje Carter.
Obie wybuchamy śmiechem.
- Zabawny jesteś - oznajmia Tori.
Nagle zdaję sobie sprawę, że Christian nie odezwał się ani słowem, odkąd wyszliśmy z budynku. Podchodzę do niego i trącam go łokciem. Jego nieobecne spojrzenie zatrzymuje się na mnie. Unosi prawą brew.
- Co jest? - pytam.
- Nic. Po prostu... Nieważne - rzuca.
- Przecież widzę. Wykrztuś to z siebie.
- No dobra. Chodzi o tą rozmowę w biurze... Nie chciałem, żeby to tak zabrzmiało. Bardzo cię lubię i nic na to nie poradzę. Cieszy mnie to, że nie oceniasz mnie po tym, kim jestem. Doceniam to, że mi ufasz i nie krzyczysz na mój widok.
- Nie wiesz, że aby kogoś ocenić, trzeba go najpierw poznać ze wszystkich stron? - pytam.
Uśmiecha się. Daję mu kuksańca i dodaję:
- Takiego lubię cię najbardziej.
Razem z Tori odstawiamy chłopaków pod siłownię, a same wybieramy się w miasto na shopping.
CZYTASZ
Przemieniona Dziewczyna
WerewolfRachel dużo przeszła w swoim życiu. W końcu została sama. Jednak wciąż wierzy, że kiedyś coś w jej życiu się zmieni... A gdyby tak zamęt wprowadził gość od wódki z colą? Zapraszam do przeczytania :) #3 o wilkołakach - 26.03.2024 #12 w o wilkołakach...