2 Część 4

764 47 8
                                    

Pov. Niall
Moja misia była trochę zdezorientowana. Mówiła, że chce zostać sama, ale nie mogłem pozwolić, aby radziła sobie z tym samotnie. To dla niej trudny okres i może na mnie liczyć. Uratowała mnie, a teraz ona potrzebuje pomocy. Zrobię wszystko co będzie trzeba. Położyłem się z nią w łóżku. Wtuliła się we mnie, a ja objąłem ją ramieniem i przyciągnąłem do siebie. Wyglądała tak beztrosko, ale wiedziałem, że to tylko pozory. Nawet nie wiem kiedy, a zasnęła. Do jej pokoju, weszło nasze rodzeństwo i spojrzało się na nią z obawą. Łóżko miała duże, więc wszyscy się zmieściliśmy bez problemu. Było nam wygodnie i ciepło, więc wszyscy poszliśmy w ślady naszej siostrzyczki.

Pov. Chris
Obudziłem się przez wołanie i płakanie mojej księżniczki. Popatrzyłem po chłopakach i też ich to znudziło.
- Zostaw ich! Nie pozwole ci! Nie! - krzyczała na całą wille, ale teraz to był nasz najmniejszy problem. Przypomnieliśmy sobie, co mówił nam doktor. Mamy dać jej do odczucia, że nie jest sama, ale nie przytrzymywać jej. Niall wyciągnął ją spod kołdry, bo był najbliżej i położył na środku łóżka. Całą trójką przytuliliśmy ją jak najszczelniej. Nawet nie wiem kiedy, ale do jej pokoju weszli wszyscy nasi przyjaciele. Widząc w jakim jest stanie i co robimy, każdy jej dotknął. Opatulona przez nas i wsparta zaczęła się uspokajać. Już nie biła czy wymachiwała rękami, tylko płakała i krzyczała. Ponieważ to ja byłem najbliżej jej uszka, zacząłem do niej mówić.
- Spokojnie, księżniczko... już wszystko dobrze...nic ci się nie stanie...nam się nic nie stanie...ochronimy cie...zobaczysz... - mówiłem uspokajająco. Popatrzyłem na chłopaków z niepokojem. Pierwsza noc w domu i już koszmary?! Jak tak dalej pójdzie, to chyba przeniosę się do jej pokoju, bo wyłysieję normalnie.

Pov. Hope
Miałam koszmar. Śniłam, że chłopakom dzieje się krzywda. Wcześniej też miałam sen, ale to mi się w nim coś tam stało, więc nawet nie krzyczałam. Gdy po pierwszym przebudzeniu wstałam, wszyscy moi bracia, smacznie spali wokół mnie. Niestety za drugim razem nie było tak miło. Otwierając oczy, zauważyłam wszystkich domowników przy mnie. Szybko zorientowałam się, że mam mokre policzki od łez. Nie myśląc wiele, zaczęłam jeszcze więcej wylewać litrów wody z moich oczu. Tony, Chris i Niall, zauważywszy to mocniej mnie objęli.
- Spokojnie księżniczko. Nic ci się nie stanie - Chris pocałował mnie w czoło, a reszta rodzeństwa w poliki.
- I o to chodzi... chcę aby to mi się coś stało a nie wam... - zaszlochałam i mocniej wtuliłam się w osobę na której siedzę. Okazał się tą osobą Niall, który nie pozostał mi dłużny i przykrył mnie kołdrą na jego kolanach - Która godzina?
- Piąta czterdzieści siedem. A co? - Tony
- Musicie iść przecież do szkoły.
- Nie chcę cie obrazić czy coś, ale... zgłupiałaś? - zapytał się Niall, na co ja przewróciłam oczami
- Myślisz, że cię tak zostawimy? - Tony
- Skoro nie chcecie mnie zostawić samej, to pójdę z wami - chyba ,,trochę,, mój pomysł ich zdziwił bo nie wiedzieli co powiedzieć - oj no dajcie spokój. Przecież musiałam kiedyś chodzić do szkoły. No nie? A poza tym... będziecie mogli mieć mnie na oku. Co wy na to? - chyba ta wzmianka o obserwacji mnie podziałała
- No dobra... to się szykuj - jak torpeda poleciałam do łazienki z ciuchami ( zdj. w mediach ). Szybko się odświeżyłam i poszłam na dół, nie zapominając telefonu.
- Ślicznie wyglądasz - powiedział Oliver, a moi rycerze mnie zasłonili
- Tylko spróbuj ją tknąć, a stracisz palce - widać, że nie tylko Tony się zdenerwował. Niall i Chris jeszcze zmrodzili go wzrokiem i pojechaliśmy do szkoły
- Ale ja chcę! - kłóciłam się z nimi właśnie, że mogę prowadzić
- A my chcemy cie jeszcze zobaczyć!
- A co wam stoi na drodzę?! - już się wkurwiam, dzięki czemu są na straconej pozycji. Niby nie wiem, że umiem prowadzić, ale mam takie przeczucie.
- Co?! Dopiero wyszłaś ze szpitala! Jesteś osłabiona i nie skupiona! A te dwie rzeczy razem dodać, wychodzi wypadek! - Tony
- Ach tak?! Gdybym była osłabiona, nie stałabym o własnych siłach! Gdybym nie była skupiona, mogłabym sobie zrobić krzywdę, przy najprostrzej czynności, takiej jak schodzenie po schodach! A jednak! Ja tu stoję! Nie mówiąc już o tym, że to moje samochody i ja decyduję, czy nimi będę jeździła czy nie! - nie wytrzymałam już, więc wzięłam kluczyki od mojego scigacza i pojechałam do szkoły, ścigana przez moich rycerzy.

~~~~~~~~~~~~ w szkole ~~~~~~~~~~~~

Właśnie dojechałam pod szkołę. Oczy wszytskich zwróciły się ku mnie. Poczułam déjà vu, ale trudno. Ściągnęłam kask i poszłam zdecydowanym krokiem przed siebie. Wczoraj przypomniałam sobie jeszcze, co się stało ostatnio w szkole. Gdy zorientowali się, że to na pewno ja, każdy zaczął mnie nawoływać. Było,, pare,, nowych uczniów, którzy nie wiedzieli o co chodzi. Trudno, pewnie później się dowiedzą od każdego kogo zapytają. Weszłam do szkoły, a dosłownie każdy się ze mną witał i dochodził do grupy, która podążała za mną. Nie ważne czy sportowiec, kujon, szara myszka czy szkolna dziwka. Nikt nie chciał mieć ze mną do czynienia. Tak okazywali mi wsparcie i poważne traktowanie. W sumie rozumiałam. Wiedziałam, że dotrzymują swojej obietnicy, i byłam im za to wdzięczna.

Mam nadzieję, że się spodoba.
Do następnego :***

Potrzeba Ochrony BliskichOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz