Część 6

1.5K 81 9
                                    

Facet nie wiedząc co się dzieję, opuścił gardę, dzięki czemu mogłam podciąć mu nogi, przez co wylądował na ziemi mdlejąc. Dwóch napastników widząc że mierzę do nich z pistoletu, wcześniej zaatakowanego policjanta, zaśmiali się drwiąco i spojrzeli na mnie.
- Myślicie, że nie strzelę?
Zapytałam ich, a oni szybko pokręcili głowami. Ja tylko z kpiącym uśmieszkiem pokręciłam głową, na znak że się mylą i po strzeliłam ich w miejsce gdzie boli jak cholera,ale nie wykrwawią się. Oni tylko wydali z siebie okrzyli i osunęli się na ziemię. Policja po chwili była przy męszczyznach, z zamiarem zabrania ich. Ja natomiast podeszłam do nieogarniętych chłopaków i każdemu podałam rękę, w celu pomocy przy wstaniu. Nagle odezwał się ten, który naprowadzał mnie przed zdarzeniem.
- Jak ty... przecież oni... a ty sama... i to taka krucha... ??? - wydawał się rozmażony
- Odpowiadając po kolei na twoje pytania: Jak wychodziłam ze sklepu. Chcieli was zaatakować, więc postanowiłam pomóc. Tak byłam sama na nich trzech. A jeśli chodzi o tą,, kruchą,, to nie wiem czy mam się cieszyć, czy smucić - powiedziałam ze smutną miną, na końcu wypowiedzi.
- Nie dziw się, jeśli zadamy głupie pytania, po napaści na nas i uratowaniu przez dziewczynę, a szczególnie tak ładną - powiedział rozbawiony blondyn.
- No może ... a poza tym jestem Hope
- A ja pod wrażeniem - powiedział ten co ostatnio - a tak poważnie to jestem Liam. A to są: Niall, Zayn, Harry i Louis - pokazał na skrępowanych chłopaków.
- Hej spokojnie. Nie zjem was - zażartowałam.
Chłopcy popatrzyli na siebie i znów na mnie, tylko że ze szczerymi uśmiechami. Nagle przedemną pojawił się za mną jeden z policjantów. Wyglądał na wpływowego.
- Witam panienkę i jej pięć sierotek - powiedział ze śmiechem - Przepraszam, taki maly kawał. A przechodząc do sedna sprawy... Dziękujemy za pomoc w rozbiciu jednej z najgorszej szajki na tym kontynencie. Jeśli możemy się jakoś odwdzięczyć, zrobimy to z największą przyjemnością - zwrócił się do mnie.
- Nie ma problemu. A jeśli chodzi o tą przysługę, to niedługo się z panem osobiście skontaktuję - na twarz wkradł mi się tajemniczy uśmieszek.
- Przepraszam bardzo, ale jak to osobiście? - zapytał z rozbawieniem, ale w jego oczach widziałam nutkę zdziwienia i nie pokoju.
- Zacznijmy inaczej. Hope Stivans. - wyciągnęłam rękę, na znak powitania.
- Niemożliwe... Ta Hope Stivans?!?! - zapytał ze zdziwieniem, a wokół nas, nagle wszyscy się uciszyli .
- Tak - po tym krótkim słowie, każdy ze zgromadzonych, przyklęknął na lewe kolano, a prawą dłoń zaciśniętą w pięść przybliżył do serca.


Cześć !!! Cieszę się, że jednak ktoś zdecydował się przeczytać to ,,coś,, . Pozdro dla was :***

Potrzeba Ochrony BliskichOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz