2 Część 54

295 19 6
                                    

- Wszystko w porządku? - pierwszy zapytał Niall.
- Zaraz będzie - zeskoczyłam z ławki i podeszłam pod okno. Z naprzeciwka zbliżał się Zack, więc czas się zbierać.
- Księżniczko? - Chris patrzył to na mnie to na niego - O co chodzi?
- Nie chcecie wiedzieć. Szybko idź po dyrektora - smutno się uśmiechnęłam i podeszłam do Tonego - Nie pozwól im wyjść ze szkoły - wiedział o co mi chodzi. A potwierdził to skinieniem głową.
- Uważaj na siebie - dzięki jego przynależności do mojego gangu, wie co powinien zrobić w takich sytuacjach. Zwłaszcza, że nigdy nie był wystawiany na większe ryzyko. Ma własną rolę, która może uratować komuś życie. Rozejrzałam się po stołówce i powiedziałam.
- Jeśli zależy wam na waszych życiach, nie wyjdziecie poza teren tego budynku - mój głos był poważny, pewny siebie - Kto się nie dostosuje, pozna konsekwencje - w chwili gdy tylko przestałam mówić, zjawił się mój brat z dyrektorem.
- Co się dzieje? - był tak jak ja poważny. Wiedział, że to niebezpieczna sytuacja.
- Zbliża się nie przyjaciel - spojrzałam za okno, by zobaczyć gdzie jest Zack. Niewiele się przybliżył, więc musiał iść powoli - Zostaniesz tu z uczniami i będziesz ich bronił w razie czego - patrzyłam mu w oczy. Były przepełnione strachem, zupełnie jakby czuł to co ja powinnam.
- Nie ma mowy. Idę z tobą - wiele osób się zdziwiło na ton jego głosu. Zawsze wyluzowany, uśmiechnięty i miły dyrektor stał się poważny i zawzięty. Jak mogę im się dziwić takiej reakcji?
- Posłuchaj mnie uważnie, bo będę z tobą szczera. Nie należysz już do mojego gangu, więc nie masz możliwości wtrącania się. Jesteś odpowiedzialny za nich - pokazałam na resztę stołówki - i straciłeś formę. Może ci się coś stać... Masz rodzinę, która będzie cię opłakiwać, odwiedzać grób a ty będziesz myślał ,, Co ja zrobiłem?,,. Nie pozwolę, byś żałował jakiejkolwiek decyzji ze względu na mnie. Przeżyj to życie jak chcesz, a nie jak musisz - minęłam go i skierowałam się do wyjścia ze stołówki. Po drodze zatrzymałam się jeszcze przy Tonym. Moim najstarszym bracie. Sięgnęłam ręką za pasek moich spodni i wyciągnęłam pistolet. Włożyłam mu go w ręce - Wiesz co z tym zrobić - przed wyjściem ze stołówki widziałam jeszcze twarze wielu osób. Trener Smith patrzył na mnie zdziwiony chyba moim nastawieniem, Aaron i jego przyjaciele nie odnajdywali się w sytuacji a cała reszta bała się odezwać. Szłam pustym korytarzem i wyciągnęłam telefon.
- Halo - usłyszałam po drugiej stronie głos Georga.
- Przyślij jak najszybciej paru ludzi do mojej szkoły. Mają być uzbrojeni, zabezpieczeni i gotowi do walki. Będą chronili wszystkich w szkole i niech wejdą od tyłu - nie jestem aż tak głupia, by wysyłać własnych ludzi na śmierć bez żadnych zabezpieczeń. Nawet takie drobnostki mogą decydować o życiu.
- Daj mi pięć minut - rozłączył się, zapewne przygotowując wszystko. Wyszłam ze szkoły i stanęłam centralnie przed stołówką. Widziałam, jak wszystkie okna były pouchylane, by słyszeć co się dzieje. Zack podszedł do mnie na bezpieczną odległość i zaczął.
- Wiedziałaś o wszystkim - stwierdził.
- Myślałeś, że mnie nabierzesz? - zakpiłam.
- Myślałem, że dłużej się pobawię - uśmiechnął się kpiąco.
- I to był twój największy błąd - jednym płynnym ruchem wyciągnęłam mój drugi pistolet i strzeliłam w niego. W ostatniej chwili schylił się.
- Kurwa! - spojrzał na mnie z wyrzutem - Wiesz jak blisko było?!
- Blisko to wciąż za daleko - chwyciłam za kolejną rzecz. Tym razem to mały nożyk do rzucania. Przyłożyłam go do klatki piersiowej i poziomo rzuciłam. Trafiłam w jego lewe udo na co zaczął przeklinać i chwytać się na nogę. Złapał na uchwyt i płynnym ruchem wyciągnął narzędzie z nogi. Spojrzał na mnie gniewnie co znaczyło, że on także jest poważny.

Pov. Tony
Patrzyłem jak moja mała siostrzyczka idzie spotkać się z niebezpieczeństwem. Gdy ona broni swoich przekonań, ja mogę tylko stać i patrzeć. Nie mogę zrobić nic, co mogłoby jej w najmniejszym stopniu pomóc. Jestem niepotrzebny, a najstarszy. To ja powinienem zamartwiać się wszystkim, by moje rodzeństwo żyło szczęśliwie. By się niczym nie przejmowało i mogli na mnie polegać. Mówiąc najprościej. Spierdoliłem na całej linii.
- Tony, co możemy zrobić? Jak jej pomóc? - Niall podbiegł do mnie i patrzył z nadzieją. Szkoda tylko, że musiałem mu ją odebrać.
- Niall... My nic nie możemy zrobić... - złapałem go za ramiona. Przez chwilę patrzył się na mnie tępo, ale zaraz potem chciał wybiec z budynku. Złapałem go mocniej, by nie uciekł i nie narobił sobie kłopotów. Podszedł Chris i mi pomógł.
- Jak to nic nie możemy zrobić?! - zaczął się wyrywać, ale byliśmy silniejsi - Dlaczego to zawsze ona musi się poświęcać?! Dlaczego zawsze możemy się jedynie przyglądać, gdy ona naraża za innych życie?! - po policzkach spływały mu strumieniami łzy - Dlaczego?! Dlaczego... To nie fair... To moja wina, że tak jest... To przeze mnie... - zaczął mamrotać pod nosem, ale wszystko było słychać.
- Niall! - podniósł głowę - To nie twoja wina. Zapamiętaj. Kocha nas, więc się poświęca - starałem się mówić do niego przekonywająco.
- Pamiętaj też, że jest coś, co tylko my możemy jej dać - Chris
- Co? - chyba mu nie wierzył.

Jak wam się podoba reakcja Nialla?XD

Potrzeba Ochrony BliskichOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz