3 Część 13

253 19 2
                                    

Poczekałam, aż maluch zaśnie a wtedy mogłam się trochę oddalić. Przeniosłam go delikatnie na siedzenie obok, przykryłam kocem i pocałowałam w czoło. Dzięki temu, mogłam na spokojnie przejść na koniec autokaru. Był on oddzielony specjalnymi drzwiami, do których tylko ja miałam dostęp. Znajdowały się tam rzeczy ważne, ważniejsze i mniej ważne. Na przykład moje  tabletki, które po chwili schowałam do kieszeni, lub góry papierów czekające na mój podpis. Usiadłam w biurowym fotelu przy biurku i zaczęłam czytać pierwsze kartki.
- Hope, można? - spojrzałam na Nialla w drzwiach. Pokazałam, by wszedł do sierodka - Co tu się dzieje? - widziałam jego zaniepokojony wzrok. Nie wiedział co zrobić z rękami, dlatego bawił się swoimi palcami - Dlaczego jedziemy w nieznane miejsce, z nieznanego powodu? - westchnęłam. 
- Niall, wiem że to może być dla was ciężkie. Ledwo co przyjechałam, a już was gdzieś wywożę. Jednak chcę byś dalej pamiętał, że przy mnie nic wam nie grozi, zgoda? - spojrzał mi niepewnie w oczy i kiwnął głową - Nie mogę wam teraz powiedzieć dlaczego wyjeżdżamy, ale obiecuję, że zrobię wszystko byście wrócili szczęśliwi do domu - kiwnął powoli głową, a ja wróciłam do wypełniania papierów. 

~~~~~ Dziewięć godzin później ~~~~~

Wypełniałam już czwartą stertę papierów, gdy usłyszałam... dziwne dźwięki z przedniej części autokaru. Postanowiłam to sprawdzić, choć byłam pewna, że to nic niebezpiecznego. Wstałam ocięrzale z krzesła. Po tych dziewięciu godzinach siedzenia, strasznie zardzewiałam. Otworzyłam drzwi i już wiedziałam o co chodzi.
- Mamo! - Alan schował się za moimi nogami, uciekając przed swoim starszym bratem - Nathan chce mnie złapać! - spojrzałam na starszego chłopaka zdziwiona. Nigdy nie drażnił się z Alanem - A właśnie! - krzyknął zachwycony maluch. Chyba coś mu się przypomniało - Mamo, wiesz że Nat...!
- Nawet się nie waż Alan! - Nat wszedł mu w zdanie. Patrzył się na niego, jakby chciał go zabić.
- Ale... - znów zaczął, jednak kolejny raz brat mu przerwał.
- Bo do końca życia będziesz żył bez przytulanek! - warknął zdenerwowany. Jeszcze nigdy go nie widziałam tak podminowanego. Maluch spuścił głowę i widać było, jak jego radość opada. Nie chcąc dłużej na to patrzeć, podniosłam go i usadziłam na swoim prawym biodrze.
- Nie słuchaj go Alan - przytuliłam to bardziej do siebie. Chłopiec owinął swoimi rączkami moją szyję i zaczął się uspokajać. Spojrzałam kątem oka zza okna, by wiedzieć gdzie mniej więcej się znajdujemy. Ku mojemu zdziwieniu, byliśmy już na miejscu, więc się odezwałam - Już dojechaliśmy, także można wychodzić - oznajmiłam wszystkim i patrzyłam jak zbierają swoje rzeczy. Zajęło to chyba z dobre dziesięć minut, ale w końcu autokar wyglądał jak w chwili przyjazdu. Podziękowałam kierowcy, który był z mojego gangu i wyszłam ostatnia z pojazdu. Wszyscy patrzyli się na willę przed nami, jednak ja skierowałam się od razu do środka. Słyszałam jak idą za mną, więc otworzyłam drzwi i wpuściłam ich przed sobą.
- Hope, właściwie to co my tu robimy? - Tony zapytał zapewne w imieniu wszystkich tu obecnych. Jednak była jedna osoba, którą wydawała się nie ciekawić ta informacja. A mianowicie Chris, ale chyba nie powinno mnie to dziwić.
- Na początek, trzeba przywitać gości- nikt z nich nie wiedział o co chodzi, dlatego pokazałam by poszli w kierunku salonu. Z wachaniem to uczynili, a ich zdziwienie przekraczało normę. Aaron, Alex i Gabriel byli w obecności prezydenta. Cała trójka siedziała na kolanach przed kanapą, na której znajdował się Dominick. Jego ochroniarze patrzyli na wszystko wokół, zapewne wypatrując niebezpieczeństwa. Znowu czekają mnie wyjaśnienia...

Cześć kochani!!! ;***
Na początek, przepraszam że tak późno dodaję rozdział, jednak jakoś wena mi nie doskwiera i kiepsko się to łączy. Po drugie, postaram się nadrobić parę rozdziałów z tej i innych książek, choć nic nie obiecuję.
;***

Potrzeba Ochrony BliskichOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz