2 Część 23

531 34 4
                                    

Stanęliśmy na środku korytarza. Tylko my na nim byliśmy, bo zaczęła się lekcja. Niestety, ale teraz nie widzi mi się iść na biologię.
- Ktoś ma jakieś pomysły? - zapytałem
- Jak na razie jej nie znaleźliśmy. Może zastanówmy się chwilę, zamiast działać pochopnie? - Gabriel. Wszyscy się zgodzili więc tak staliśmy i myśleliśmy.
- Waszym zdaniem, gdzie by poszła? - Matt zapytał mnie, Alexa i Gabriela - Zamiast owijać w bawełnę powiem że to wy ją tu najlepiej znacie. Więc? Coś wam przychodzi na myśl?
- Aaron, to pytanie jest raczej do ciebie - Alex - My ją znamy niecałe dwa dni, a przecież z nią mieszkamy... - był trochę smutny, tak jak Gabriel
- Cóż... Jakie tu są sale? - zapytałem Josha
- Niech pomyśle... Jeśli chodzi o takie bardziej spokojne, to na przykład wolna. Nie wiedzieć czemu, nigdy nie ma tam lekcji, ale wstęp jest wolny.
- Mi bardziej chodzi o coś takiego jak... siłownia! - krzyknąłem po namyśle
- Mamy tu taką - powiedział Felix
- Więc tam trzeba iść - poszliśmy za Mattem i Joshem, ale to chyba nie koniec tego wszystkiego...

Pov. Hope
Od jakiś dziesięciu minut walę w worek, by wyładować złość, ale coś mi to nie idzie. Dobrze że się przebrałam i założyłam chociaż rękawice bez palców, bo później nie wiem jak bym wyszła do ludzi. Trochę mi szkoda Aarona, Alexa i Gabriela, bo zostawiłam ich samych, ale musiałam wtedy wyjść. No ale w sumie powinni sobie poradzić, w końcu są już dorośli. Coś zwraca moją uwagę, a mianowicie kroki dobiegające z korytarza. Jest do dziewięć osób, ale nie zawracam sobie nimi głowy. Dalej walę w worek, mając nadzieję że coś mi to pomorze. Wchodzą do sali treningowej, a mnie to dalej nic nie obchodzi. Znajomy mi chłopak podchodzi do mnie od tyłu ostrożnie. Chciał złapać mnie za ramię, ale nie dał rady. Po moim już ostatnim ciosie w worek, szybko odwróciłam się. Celowałam w jego brzuch, lecz w ostatniej chwili powstrzymałam się. Zatrzymałam rękę centymetr przed jego brzuchem. Po chwili zdał sobie sprawę z tego i szybko się odsunął.
- Co ty wyprawiasz?! - zawołał Matt. Spojrzałam na niego zła, a do niego podszedł Aaron
- Matt, nie radzę ci teraz jeszcze bardziej jej denerwować, bo to się źle dla ciebie skończy - opamiętał się i przestał wydzierać. Więcej nie zwracając na nich uwagi, znowu zaczęłam boksować.

Pov. Matt
Weszliśmy na siłownię i zobaczyliśmy Hope. Była przebrana, miała rękawice i waliła w worek treningowy. Chyba nie zorientowała się że jesteśmy tu, bo dalej nie przestawała. Zacząłem do niej podchodzić. Nie myślałem nawet, że może mi coś zrobić, ale szybko tego pożałowałem. Chciałem złapać ją za ramię, lecz w ostatniej chwili odwróciła się do mnie przodem. Nawet nie wiem co się działo. Dopiero gdy oprzytomniałem, zorientowałem się że jej ręka zwinięta w pięść, zatrzymała się centymetr przed moim brzuchem. Od razu odskoczyłem do tyłu.
- Co ty wyprawiasz?! - zawołałem zły.
- Matt, nie radzę ci teraz jeszcze bardziej jej denerwować, bo to się źle dla ciebie skończy - poradził mi Aaron, za co byłem mu wdzięczny. Dopiero teraz jestem świadom, że jeśli taki byłby jej zamiar, na pewno miałbym teraz połamane żebra. Nagle tak jakoś przypomniały mi się jej słowa ze stołówki. ,,Mam kiepski humor, więc się ciesz, że panuje nad sobą. A tak to chociaż więcej miejsc na cmentarzu.,, Przeszły mnie ciarki i jeszcze trochę się odsunąłem. Spojrzałem w jej stronę, a ta już dalej boksowała. Nawet nie spostrzegłem jak zaczęła od nowa, ale byłem szczęśliwy, że woli się wyżyć na worku niż na mnie - Pozwólmy jej skończyć - powiedział Aaron a my się zgodziliśmy. Jeśli teraz ktoś miałby jej w tym przeszkodzić, to ja tą osobę mogę w sumie odwiedzić w szpitalu, lub nawet na cmentarzu. Cała była skupiona, a po jej ciele spływał pot. Włosy miała rozpuszczone, przez co przyklejały jej się do twarzy.
- Kto ją zdenerwował? - odwróciliśmy się w stronę głosu. W drzwiach od szatni, stał trener Smith. Jeśli mam być szczery, to nikogo się tu nie spodziewałem, ale jego to już zwłaszcza. Patrzył na zmianę na Josha, mnie, Leona, Carla, Felixa i Brajana.
- A czemu trener ich nie podejrzewa? - spytał Josh o trójce przyjaciół Hope. Ja w sumie też jestem ciekawy.
- Mimo, że oni też są tępi tak jak wy - zawsze mówi, że jesteśmy głupi itd. Nie zależnie kto i dlaczego - To mają chociaż trochę oleju we łbie, żeby jej nie denerwować - tego się nie spodziewałem... - Powiedzmy szczerze Matt. Nie miałeś szans przed uniknięciem tego. Gdyby się nie powstrzymała, to na pewno miałbyś złamane żebra. Chociaż byłoby miło, żeby tylko to ci dolegało.
- O co dokładnie chodzi, trenerze? - zapytał Carl
- Te złamane żebra, przebiłyby ci inne narządy - nic więcej nie powiedział i wcale nie musiał. Na pewno każdy z nas zdawał sobie sprawę co mogło się stać.
- A co jej by za to zrobili? - zapytał Brajan
- Wy naprawdę jesteście tępi - trener powiedział to raczej do siebie, ale go słyszeliśmy - To jest Hope Stivans. Coś wam mówi to nazwisko? - zapytał się nas
- Ja wiem, że jest szefową gangu - Alex
- Najniebezpieczniejszego na tym kontynencie - dodał Gabriel
- Ma leprze kontakty, niż premier. Prezydent mówi do niej ,,córciu,, a ona do niego ,,tato,, choć nie są rodziną - Aaron
- Jest najgroźniejszą osobą na tym kontynencie, jak nie lepiej - Gabriel
- Świetnie gotuje - wszyscy słuchali z zaciekawieniem. Aż do tej chwili. Alex chyba nawet nie zdawał sobie sprawy, że powiedział coś nieodpowiedniego co do sytuacji. Nasz trener nawet uderzył się otwartą dłonią w czoło - No co? - zapytał jak głupi
- Nie ważne... Tak czy owak, po tym co usłyszeliście i powiedzieliście, zdajecie sobie z czegoś sprawę? - zapytał trener. Każdy chwile się zastanawiał, nawet niektórzy dłużej od innych ale każdy wiedział tyle samo. Pokręciliśmy głowami - Jak wy doszliście do liceum? Jak wy w ogóle zdaliście do gimnazjum? - pokręcił zrezygnowany głową - Ona jest nietykalna ślamazary - wszyscy natychmiast odwrócili się w jej stronę, ale jej tam nie było.
- Idziemy - usłyszeliśmy jej głos przy trenerze. Alex nawet pisnął, bo stał niedaleko. Sam trener nie wydawał się zdumiony, ale my owszem. Pokierowała się w stronę wyjścia, a my szybko za nią. Jednak gdy mijała trenera Smitha przybiła z nim piątkę, na co ja i Josh wytrzeszczyliśmy gały. Reszta też była zdziwiona, ale nie tak jak my, czyli że już to widzieli. Ale on nikogo nie lubi. A zresztą. Później się ich o to zapytam - Do zobaczenia Fabianie - zwróciła się do trenera. Myślałem, iż ją skrzyczy, że jak śmie mówić mu po imieniu itd, a on tylko się uśmiechnął cwaniacko. Ja pierdziele...
- Skąd znasz moje imię? Nie przedstawiałem ci się - nie był zszokowany, czy przestraszony. Powiedział to tak, jakby pytał się o godzinę.
- Nie było takiej konieczności - jak to kurna nie?! - Kup ode mnie kwiat dla Alicji, Doris i Gregora. pozdrów też Claudie. Niedługo będzie lepiej. Uwierz mi - że kurna dla kogo?! I kogo ma pozdrowić?!
- Kupie i oczywiście pozdrowię. Dziękuje - ogłuchłem... Jestem prawie że pewien. A przy okazji chyba oślepłem, bo trener się uśmiechnął, ale tak miło. Musze iść do lekarza i do psychologa, chyba też się przyda...

Wena mi wróciła, więc ja wracam do was!!!
Mam nadzieję, że się spodoba!!!
:***

Potrzeba Ochrony BliskichOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz