- Ostatnio Niall... Zaczął się ciąć - wstrzymałam oddech. Tego się nie spodziewałam. Może gdzieś bardzo, bardzo ale to bardzo głęboko. Z tych wszystkich negatywnych emocji musiałam oprzeć się o blat kuchenny. Czułam jakby ktoś właśnie oznajmił mi, że zostanę skazana na śmierć. Najpierw było zdziwienie. Później strach, aż w końcu zrozumienie sytuacji.
- Mamo! - Alan zbiegł ze schodów biegnąc w moją stronę. Przytulił się do moich nóg - Z kim rozmawiasz mamusiu? - pierwszy raz rozmawiam z Georgiem przy Alanie albo Nathanie. Akurat chłopak zszedł ze schodów. Na szczęście powiedziałam już Natowi, że jestem w gangu, no bo pytał się ciągle skąd mam tyle pieniędzy. Wie tylko tyle, że do niego należę, a nie że nim przewodzę. Nawet się nie dopytywał. Zapewne nie przyjął jeszcze do świadomości tego, że powiedziałam mu prawdę.
- Szefowo...? Kto to...? - no tak... Mój zastępca nie wie nic o moim tutejszym życiu... A w tym o poznanych osobach.
- Później ci wszystko wytłumaczę Georg - pogłaskałam chłopca po głowie - To było jednorazowe?
- Chciałbym tak powiedzieć - wszystko było jasne.
- A jego bracia? Próbują coś zrobić, czy są w podobnej sytuacji? - znów nie wiedziałam czego się spodziewać. Tylko dlaczego spodziewam się odpowiedzi, która mnie nie usatysfakcjonuje?
- Z początku próbowali... Jednak z marnym skutkiem. W końcu skończyło się tak, że Chris zaczął ćpać, a Tony pić - to we mnie trafiło jak piorun.
- Ile? - doskonale wiedział o co mi chodzi.
- Jakieś dwa tygodnie... - powiedział z zawahaniem. Nie chciałam na niego krzyczeć i pytać dlaczego nic nie zrobił, albo dlaczego mówi mi to tak późno. Wiedziałam, że Georg taki nie był. Musiał najpierw sam spróbować i dopiero gdy się poddał, co u niego jest trudne zważywszy na dumę, powiedział o tym mnie. Wiedział, że sam sobie nie da rady. Westchnęłam.
- Nie jestem na ciebie zła. Nie musisz się o to martwić - słyszałam jak wypuścił wstrzymywane powietrze - Czy tak to wszystko po staremu?
- Tak - powiedział już pewniejszym głosem.
- Powiadomię cię, jak coś postanowię. Uważaj na siebie - nie czekając na jego odpowiedź rozłączyłam się. Schowałam telefon i usiadłam na kanapie w salonie. Oparłam głowę o ręce i zamknęłam oczy by się uspokoić. Poczułam dotyk na ramieniu.
- Co się stało? - Nathaniel usiadł przy mnie i czekał aż będę gotowa mu odpowiedzieć. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że prawie nic o mnie nie wie.
- Długo by gadać... - westchnęłam.
- Mamy czas - uśmiechnął się zachęcająco. Skąd wiedziałam, że to powie?
- Mówiłam ci, że należę do gangu, prawda? - kiwnął niepewnie głową ale nie przerywał - Dokładnie mówiąc jestem jego szefem - spojrzał na mnie zdziwiony - Mówiąc najprościej mam trzech braci, którzy są narażeni na niebezpieczeństwo ze strony moich wrogów. A o nich mi nie trudno, zważywszy na to, że jesteśmy najlepsi. Gdy tylko informacja o naszym pokrewieństwie wyciekła, zdążyłam zabezpieczyć dwójkę z nich, lecz najmłodszego nie zdążyłam. Zapewne przez to, najmocniej wszystko odczuwał. Z początku poznali mnie jako swoją ochronę, ale z czasem dowiedzieli się prawdy. Niall, bo to o nim wyciekły informacje, obwiniał się o wszystko co mi się przytrafiało. Uważał, że cierpię, ponieważ to o jego im chodzi. A naprawdę było na odwrót. Przez niego, chcieli się dostać do mnie. Przez małe komplikacje w tej okolicy, musiałam ich zostawić pod okiem mojego zastępcy. Tutaj było dla nich zbyt niebezpiecznie, więc nie zgodziłam się by ze mną jechali. Niall się zdenerwował i zaczął wszystko z siebie wyrzucać. Myśli, obawy, przypuszczenia... Teraz się o to obwinia, a niedawno zaczął się ciąć. Jego bracia chcąc mu pomóc, sami wpadli w kłopoty - skończyłam i spojrzałam na mojego słuchacza.
- Dużo tego... - przyznał w końcu - Więc co zamierzasz zrobić?
- Nie jestem pewna... - prawda jest taka, że już niczego nie byłam pewna.
- Teraz próbujesz oszukać mnie, czy siebie? - spojrzałam na niego - Oboje dobrze wiemy czego chcesz. Może nie wiem co wydarzyło się dokładnie w twoim życiu, ale widzę ile dla ciebie znaczą. Oboje zdajemy sobie sprawę z tego, że chcesz tam jechać. Chcesz wrócić - może miał i rację. Ale nie wiem, czy jestem tam jeszcze mile widziana. Z drugiej strony, jeśli George powiedział mi o tym, musi to być poważna sprawa. A ja, na pewno nie dam im zmarnować sobie życia. Nie po to pilnowałam ich całe życie, by teraz wpadli w nałogi. Nie takie.
- Zgoda. Pojadę - na twarz wkradł mi się uśmiech na myśl, że zobaczę bliskich. Podszedł do mnie Alan, który nie wiem gdzie był do tej pory.
- Mamo... - stał przedemną z rękami na moich kolanach.
- Tak maluchu?
- Kiedy się zobaczymy? - już wiedziałam, że wszystko podsłuchał. Nat chyba też.
- A kto powiedział, że my się rozstaniemy? - spojrzałam na niego mrożąc oczy.
- Posłuchałem jak rozmawialiście i... - spuścił wzrok - wiem, że chcesz nas zostawić... - z każdym słowem jego głos cichł. Złapałam go pod pachami i posadziłam sobie na kolanach.
- To prawda. Wyjeżdżam, ale chyba nie myślałeś że was tu zostawię? - przez chwilę się nie odzywał. W końcu zaczął mnie przytulać i piszczeć szczęśliwy.
- Nie, Hope - odezwał się starszy z braci - Nie możemy jechać z tobą - zgasił zapał Alana.
- Dlaczego?
- Ponieważ i tak dużo nam pomogłaś a my nie mamy jak ci się odwdzięczyć - westchnął - Nas nie stać na jakąkolwiek podróż. Przyro mi Alan - chłopiec słysząc starszego brata zaczął płakać i krzyczał, że nie chce.
- Nie płacz maluchu - pogłaskałam go po głowie - I tak wszyscy wiemy, że wyjdzie na moje - trochę się uspokoił, więc zwróciłam się do Nathana - A co was tu trzyma? Bieda, czy ojciec w miejscu zamieszkania? - specjalnie nie nazwałam tego domem.
- To jest nasz dom - próbował dalej.
- Dom jest tam, gdzie czujesz się bezpiecznie, spokojnie i kochają cię ludzie w nim - już nie był taki pewny swych słów - Nat ja wiem, że masz wyrzuty sumienia ponieważ pomagam wam finansowo... - przerwał mi.
- Żeby tylko finansowo...
- Jednak pomyśl racjonalnie. Masz czas by mi je oddać. A poza tym, musisz myśleć też o bezpieczeństwie Alana - złapał głowę rękoma i myślał. Przytuliłam się niepewnie do niego z Alanem na kolanach. Podczas naszej znajomości, to nasz pierwszy przytulas. Wiedziałam, że Nathan jest zmęczony. Tym ciągłym strachem i niepewnością. Westchnął.
- Okej. Jedziemy - uśmiechnęłam się. Alan zaczął biegać po domu ciesząc się.
- Więc wsiadajcie do auta i jedziemy na lotnisko - jak powiedziałam, tak się stało. Niecałą godzinę później, siedzieliśmy już w samolocie. Było chwilę po jedenastej, więc na miejscu będziemy z rana.Dzisiaj taki dłuższy :***
Dobranoc <3
CZYTASZ
Potrzeba Ochrony Bliskich
AdventureCzy dziewczyna, mająca zaledwie 17 lat, może uratować piątkę nastolatków od śmierci, nie zdradzając swoich tajemnic? Czy poświęci swe życie, dla dobra sprawy? Czy może ucieknie przed problemami? #13 w Przygodowe - 13.12.2016 Dziękuję *_* <3 # 3...