- A gdzie jedziemy? - przetarł oczka rączką.
- Gdzieś, gdzie na pewno ci się spodoba - pocałowałam go w nosek, na co maluch się zaśmiał - Możliwe nawet, że poznasz tam jakichś przyjaciół - uśmiechnęłam się smutno. Przykro mi, że dziecko w jego wieku nie ma znajomych i to głównie przeze mnie.
- Czemu jesteś smutna, mamo? - na jego określenie, lekko się uśmiechnęłam.
- Nic mi nie jest. A na miejscu, czeka na ciebie niespodzianka - od razu się rozpromienił i przytulił do mojej szyi. Alan jak każde dziecko, uwielbia niespodzianki.
- Hope, wszyscy gotowi - kiwnęłam głową do Georga, a po chwili podjechał pod willę autokar. W końcu trzeba przewieźć trochę osób... Patrzyli się nie dowierzając, jednak ja zamiast im to wyjaśnić, ruszyłam w jego kierunku. Słyszałam, jak idą za mną, więc przed samym wejściem liczyłam czy każdy jest. Lepiej się upewnić. Gdy wszyscy byli na siedzeniach, weszłam ostatnia z Alanem na rękach. Drzwi zamknęły się automatycznie, a kierowca ruszył w ustalone miejsce.
- Artur? Joe? Martin? - Tony spojrzał na moich przyjaciół niepewnie - Co wy tu robicie?
- Nie powiem ci. Bo choćbym chciał, nie wiem - zaczął się śmiać Joe.
- Mała, może wyjaśnisz, gdzie jedziemy? - Martin patrzył na mnie prosząco.
- Przykro mi, ale na wyjaśnienia przyjdzie czas - posadziłam Alana na siedzeniu pod oknem.
- A tak przy okazji... - zaczął Artur - Kim jest ten dzieciak? - cała trójka spojrzała się na malucha, a ten jakby czując ich wzrok na sobie schował się za moimi kolanami.
- Maluchu, kim jest twój tatuś? - Alan od razu stał się odważniejszy. Odbiegł od moich nóg, chowając się za nogami Nathana.
- Tato! - maluch zawołał swojego brata, na co nastolatek podskoczył przestraszony.
- Co jest Alan? - spojrzał pytająco na brata. Widocznie nie skupił się na naszej rozmowie, ponieważ w ogóle nie wiedział o co chodzi.
- Jesteś moim tatą! - maluch zaśmiał się radośnie, najpewniej nie wiedząc, że rozpoczął burzę...
- Co? Jakim ta...? - Nathan nawet nie zdążył dokończyć pytania, ponieważ Martin, Joe i Artur ,,rzucili,, się na biednego chłopaka.
- Kim jesteś? Jak długo znasz się z małą? To jest wasze dziecko? Skrzywdziłeś ją? Jesteście chociaż razem? - zaczęli zadawać mu pytania. Nie wiedział gdzie ma patrzeć, więc dla różnicy, swój wzrok zawiesił na mnie. Jego usta poruszyły się bezgłośnie, prosząc o pomoc. Podeszłam te parę kroków i stanęłam między nimi a Natem.
- To nie jest jego dziecko - powiedziałam cicho. Nie chciałam, by Alan to usłyszał, bo zacząłby płakać.
- Jak to nie jest jego...?! - Artur nie zdążył wykrzyczeć swojego pytania, ponieważ dostał ode mnie w brzuch. Od razu się zamknął. Chociaż pozostała dwójka, stała oniemiała.
- Więc ty... - Joe chyba nie wiedział jak zadać mi pytanie. Widać było jego zażenowanie, a w końcu odwrócił wzrok. Chyba najwyższa pora to wyjaśnić.
- To jest jego brat, idioci - powiedziałam cicho - Nie mówcie o tym przy nim, bo zacznie płakać - kiwnęli niepewnie głowami - Alan, jesteś śpiący? - maluch jak na zawołanie ziewnął. Ruszył w moim kierunku, pocierając oczy. Wzięłam go na ręce i usiadłam jak najbliżej kierowcy. Tam będzie najciszej, więc to jeszcze lepiej. Usiadłam na siedzeniu przy oknie, a Alana posadziłam na moich kolanach. Oparł się plecami o moją klatkę piersiową, jednak po chwili zmienił pozycję. Usiadł na mnie bokiem, wtulając policzek w moją szyję. Owinęłam rękę wokół jego tali, by się nie ześlizgnął i lekko nami kołysałam na boki.
CZYTASZ
Potrzeba Ochrony Bliskich
AdventureCzy dziewczyna, mająca zaledwie 17 lat, może uratować piątkę nastolatków od śmierci, nie zdradzając swoich tajemnic? Czy poświęci swe życie, dla dobra sprawy? Czy może ucieknie przed problemami? #13 w Przygodowe - 13.12.2016 Dziękuję *_* <3 # 3...