2 Część 68 i finał

306 34 16
                                    

Pov. Hope
Poczułam jak ktoś stara się mnie delikatnie podnieść. Postanowiłam się nie ruszać, by nie przestraszyć osoby niosącej mnie. W końcu i dla mnie mogłoby to mieć przykre skutki. Co chwila słyszałam jakieś ,,aw...,, i uciszanie. Poczułam też wchodzenie po schodach. Usłyszałam otwieranie drzwi. Po chwili ten ktoś położył mnie na łóżku i przykrył kołdrą. Postanowiłam w końcu otworzyć oczy. Z początku bolały mnie, jednak szybko to przeszło. Zobaczyłam przy drzwiach Chrisa, Nialla na środku pokoju a Toniego przy moim łóżku. Widocznie to on musiał mnie tu przynieść i przykryć. Gdy chciał odchodzić, złapałam go za rękę. A raczej znalazłam ją na opak. Od razu się do mnie odwrócił zaskoczony. Spojrzał na mnie i już miałam wrażenie, jakby doskonale wiedział o co mi chodzi. Spojrzałam jeszcze na Nialla i Chrisa przy drzwiach. Cała trójka po chwili leżała naokoło mnie w łóżku. Tony po lewej, Chris prawej a najmłodszy z chłopaków położył się na moim brzuchu. Z początku było mi nie wygodnie, jednak gdy się rozluźniłam nic mi już nie przeszkadzało. Zasnęłam.

Pov. George
Od dwudziestu minut szukam mojej szefowej. Byłem już w większości pomieszczeń a dalej nigdzie po niej śladu nie było. W sumie odkąd wróciliśmy godzinę temu, nigdzie jej nie widziałem. Odwiedziłem najważniejsze miejsca, ponieważ to tam przeważnie można było ją znaleźć. Dopiero teraz zauważyłem, że żaden z jej braci nie panoszy się nigdzie. Jedyne co słyszę, to wrzaski moich podopiecznych. Nie chciałem już dziś na nich krzyczeć, ponieważ jak zawsze miałem wyrzuty sumienia. Jednak co ja mogę zrobić w takiej sytuacji? Jedynie je zignorować i robić to co do mnie należy. Nie chcę jeszcze przysparzać Hope problemów z tą bandą urwisów. Postanowiłem rozejrzeć się po reszcie pomieszczeń, mając nadzieję na odnalezienie zguby. Sprawdziłem już kuchnię, wszystkie toalety, pokój bier i byłem nad basenem. Nie wiem, czy powinienem się denerwować. Zwykle informowała mnie o swoich wyjściach, więc to było dziwne. Przechodziłem obok mojego pokoju i coś mnie oświeciło. Nie miałem pewności, że w ogóle tam zaglądała jednak musiałem spróbować. Otworzyłem drzwi od pokoju dziewczyny z wahaniem. Moje zdziwienie sięgnęło zenitu, gdy zobaczyłem moją szefową w łóżku z braćmi. Przynajmniej już wiem, dlaczego nie informowała mnie o swoim wyjściu. Bo nigdzie nie wychodziła. I dlaczego nie było słychać jej rodzeństwa. Przyjrzałem im się dokładniej i uświadomiłem sobie, że Hope wcale nie śpi. Nie miała jednak jak się wydostać, ponieważ z każdej strony była osaczona. Z prawej Tony, lewej Chris a bezpośrednio na niej spał Niall. Po chwili spojrzała w moją stronę i pokazała bym chwilę poczekał za drzwiami. Wyszedłem przed jej pokój zamykając cicho drzwi. Stałem tak chwilę, przypominając po co jej szukałem. Tak się zamyśliłem, że nawet nie zauważyłem kiedy wyszła z pokoju. 
- O co chodzi? - z zamyślenia wyrwał mnie głos szefowej. 
- Chciałem z tobą pogadać szefowo, o... małych problemach - jak zawsze stała spokojnie i czekała aż zacznę kontynuować - Dostałem wiadomość od zaufanych ludzi, że źle się dzieje na ich terenach - na jej twarzy kryła się powaga. Żaden ,,poker face,, tylko czysta odpowiedzialność.
- Mianowicie?
- Ponoć przyjechali jacyś... kłopotliwi cywile... - szczerze to nie wiedziałem jak nazwać kogoś, kto nie jest z naszego ,,świata,,. Zwyczajnie zabrakło mi słów. Patrzyłem na nią uważnie. Oboje wiemy co się teraz stanie. Westchnęła i poszła w kierunku swojego pokoju.

Pov. Hope
Po rozmowie z Georgiem musiałam się przebrać. Ruszyłam do mojego gabinetu, gdzie się ubrałam. Na szczęście mam tu parę zestawów ubrań, właśnie na wypadek takich sytuacji. Zwyczajna granatowa bluzka, czarne rurki, skórzana kurtka oraz buty na słupku. Usiadłam przy biurku i zaczęłam wypełniać dokumenty. Przy okazji przelałam Fabianowi pieniądze na konto. Jego żona ma się chyba już lepiej, ale nie na tyle by wychodziła na dłużej z domu. Nie wiem ile tak siedziałam ale gdy spojrzałam za godzinę dochodziła dziewiąta wieczorem. Mimo, iż spędziłam tu ponad cztery godziny, większość dokumentów zniknęła z mojego biurka. Wyszłam z biura przygotowując się psychicznie na to co zaraz się stanie. 
- Czy ktoś wie, kiedy przyjdzie Hope? - usłyszałam głos Nialla zza ściany w salonie. Nie usłyszałam już żadnej odpowiedzi, więc weszłam do pełnego pomieszczenia - Hope! - poczułam jak ktoś się na mnie rzuca. I kolejny raz dzisiejszego dnia był to Niall - Właśnie się o ciebie pytałem - odsunął się trochę ode mnie, jednak dalej mnie nie puszczał. Przyjrzałam się jego twarzy. Uśmiechnięty nastolatek pokazuje białe zęby. Gdybym go nie znała, może pomyślałabym, że ma miłe życie. Jednak gdyby się bliżej przyjrzeć, można dostrzec opuchnięte oczy, wory pod nimi i zmierzwione włosy. Czas im to powiedzieć. Mają prawo wiedzieć.

- Wyjeżdżam.

To już setna część mojej książki, więc postanowiłam zakończyć ten cykl. Jeśli ktoś zechce, będzie kontynuacja tego opowiadania, więc proszę o komentarze. 
Dziękuje tym, którzy dotrwali do tej chwili. Za każdą gwiazdkę, komentarz i dodanie do biblioteki. Szczerze, to nigdy nie spodziewałam się, że zdobędę PIERWSZE miejsce w kategorii ,,przygodowe,,. Zwłaszcza z tak beznadziejnym początkiem... który muszę poprawić. Nie będę się rozpisywała, więc tak w skrócie... DZIĘKUJĘ ZA WSZYSTKO.
Życzę wam jeszcze udanych świąt i mokrego dyngusa <3 <3 <3

Potrzeba Ochrony BliskichOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz