2 Część 34

445 27 2
                                    

- Dzień dobry - powiedział nauczyciel, po tym, jak wszyscy usiedli. Koło mnie był Gabriel - Słyszałem dość ciekawą plotkę i chciałem się upewnić, czy jest ona prawdziwa - spojrzał w moją stronę - Otóż słyszałem, że panienka Hope zna także wyśmienicie Włoski - był... ciekawy? 
- A to jest ważne ponieważ... - popatrzyłam na niego znudzona
- Po prostu chciałem się dowiedzieć czy to prawda - powiedział trochę speszony. Postanowiłam, że pokaże mu co umiem, bo w sumie nie mam co robić.

( Pogrubiona czcionka, to rozmowa po Włosku )

- To prawda. Operuję biegle w wielu językach - mówiłam to patrząc za okno. Takie umiejętności nie robią na mnie wrażenia, bo sama je posiadam. Dlatego też dziwi mnie gdy wszyscy wytrzeszczają na mnie gały. Dokładnie taj jak teraz...
- Niebywałe... - spojrzał na mnie, ale teraz z radością - Sam mieszkałem we Włoszech i Francji, więc znam te języki, ale ty mówisz, jakbyś tam całe życie mieszkała... Masz idealny akcent, dobrą wymowę... Mówisz lepiej ode mnie - jakoś nie ubolewał nad tym faktem... - Klaso, tak mówi prawdziwy Włoch, lub Włoszka. Ten sam akcent, wymowa... Możecie brać z niej przykład - oczywiście dalej nie słuchałam. Zastanawiałam się, czy jest sens pisania listu. Skoro możliwe, że jeszcze w tym tygodniu się zobaczymy, to raczej nie. Nagle przypomniałam sobie wyrazy twarzy chłopaków, gdy dowiedzieli się że biorę tabletki zamiast jeść. Nie wiem dlaczego, ale były one smutne i to bardzo. Powiedziawszy szczerze, nie lubię gdy ktoś się o mnie martwi, niepokoi. Lecz lepszym określeniem chyba będzie że nie znam tego uczucia na dłuższą metę... Może i mam moje rodzeństwo, ale tak naprawdę niedawno się dowiedzieli o naszym pokrewieństwie. Równie dobrze, mogą się tak zachowywać względem mnie, bo mi współczują, albo czują się winni. Niekoniecznie musi to być szczere uczucie pomiędzy braćmi a siostrą. Zostaje jeszcze moja ,,rodzina,,. Tworzą ją przeróżni gangsterzy i wysoko postawieni ludzie, ale tutaj także nie wiem jakie żywią do mnie uczucia. Niektórzy mogli chcieć się na przykład wyżej wspiąć w społeczeństwie, albo mieć ustawione bezpieczne życie, bo mnie znają. Ale co ja mogę wiedzieć? Całe życie zabijam, morduję i torturuję. Moje ręce nigdy nie były czyste, wiele ludzi się mnie boi, ale nie dziwię się im. Mnie można porównać do mordercy, seryjnego zabójcy, koszmaru z głębi umysłu, a nawet samego diabła, ale jedno mnie różni od nich wszystkich. Jest to troska, o osoby będące w moim sercu. Wszyscy zaczęli wstawać, bo przed chwilą zabrzmiał dzwonek na przerwę. Zaczęłam się podnosić, ale w pewnej chwili zrobiło mi się słabo i zakręciło w głowie. Szybko oparłam się ręką o ławkę, jednocześnie robiąc głośny huk. Zaś drugą złapałam się za głowę. 
- Hope?! Co jest?! - wydarł się Alex. Po chwili cała dziewiątka była przy mnie.
- A może ty... - zaczął Aaron - jeszcze nie wyzdrowiałaś? - mimo iż nie patrzyłam na nich, to po barwie jego głosu mogłam wywnioskować, że był zmartwiony.
- Wszystko jest dobrze... - powiedziałam spokojnie - Po prostu trochę słabo mi się zrobiło.
- To znaczy dokładnie to samo! - zdenerwował się Gabriel - Powinnaś leżeć w łóżku, a nie męczyć się w szkole! - krzyknął. Dzięki temu że jest typem niewiniątka, łatwo da się go wyrolować, co w tej chwili mi się przyda. Przykra prawda, ale taka jest rzeczywistość.
- W łóżku powiadasz? - spojrzałam na niego podejrzanie. Po chwili się zarumienił i spuścił zawstydzony głowę. Szybko ich wyminęłam i ruszyłam w stronę stołówki. Zanim wyszłam zobaczyłam jeszcze zmartwiony wyraz twarzy nauczyciela od Francuskiego. Na szczęście tylko jego, bo inni już dawno wyszli. Szłam powoli korytarzem, bo inaczej nie wiem czy bym nie straciła równowagi. W walce umiem zmusić moje ciało do koordynacji, bo to może zaszkodzić mojemu celu. Jednak teraz to nie jest konieczne, a poza tym gdy się do tego zmuszam, to nadwyrężam moje ciało. Ale czy to coś nowego?
- Hope! - ja pierdziele... usłyszałam wrzaski przydupasa i moje ,,szczęście,, legło w gruzach...
- Czego? - zapytałam niemiło, ale oni chyba tego nie zauważyli 
- Skoro źle się czujesz, to idziemy do pielęgniarki - Matt. 
- No nie wiem... - udałam że się zastanawiam - Leżeć na czymś, gdzie każdego dnia są nowe porcje wymiocin? Chyba sobie jednak odpuszczę... - znowu ruszyłam w stronę stołówki, a oni zaraz za mną.
- Ugh... - zirytował się Aaron i przyśpieszył kroku - Niech ci będzie, ale sama nie będziesz chodzić - niespodziewanie podniósł mnie w stylu panny młodej - Skoro nie chcesz leżeć w łóżku, to ja będę twoim osobistym łóżkiem - powiedział to tak, że tylko ja usłyszałam. Widziałam jak się zarumienił, więc nic więcej nie mówiłam. Co prawda wszyscy się na nas patrzyli, ale muszę przyznać, że było mi wygodnie. Tak więc wtuliłam się w jego klatkę piersiową, by było mi cieplej i tak doszliśmy na stołówkę - Co ty robisz? - spojrzał na mnie i już wiedziałam, że mnie nie puści. Zrezygnowana pozwoliłam nieść się przez Aarona aż do ,,naszego,, stolika. Był on na tak zwanej,, scenie,,. Mogli przy nim siedzieć ci ,,popularni,,. Delikatnie posadził mnie na ławce i odezwał się do Alexa - Zostań z Hope, a my ci coś przyniesiemy - nieczekając na odpowiedź poszli po jedzenie. Nawet będąc sama z chłopakiem nie czułam się niezręcznie. Po prostu zastanawiało mnie, co oni będą z tego mieli? Może liczą na coś z mojej strony, albo chcą mieć dług wdzięczności? Długo nie mogłam się zastanawiać, bo pod sam nos przysunęli mi tackę z jedzeniem.
- Masz to wszystko zjeść - odezwał się Matt, a na stołówce zrobiło się cicho. Każdy patrzył w naszą stronę i nawet się z tym nie kryli. Natomiast mnie dopadła kurwica...
- Dość! - powiedziałam twardo. Pewna siebie spojrzałam na nich, wstałam i oparłam ręce na stoliku - Dzięki, za wszystko, ale to nie dla mnie. Dajcie sobie spokój - ich oczywiście zatkało, więc mogłam spokojnie wyjść ze stołówki. Było lepiej niż przed chwilą, więc mogłam normalnie chodzić. Postanowiłam, że urwę się z następnej lekcji jaką jest Angielski. Muszę się uspokoić... Jeszcze jakieś pięć godzin i będę w domu. Pytanie tylko brzmi: czy w takim samym stanie, w jakim jestem teraz? Niestety choroba trochę mi to utrudnia, ale jeśli dostatecznie się skupię, to powinno być dobrze. Skierowałam się w kierunku sali wolnej. Dziwne, żeby szkoła miała dobrą, ale nie używaną salę. 

Część!
Mam nadzieję że informację, którą wam przekaże ucieszy was tak jak i mnie.
Postanowiłam że maraton zacznie się w ten czwartek. Będzie on polegał na dodawaniu dwóch rozdziałów przez trzy dni z rzędu.
Ktoś się cieszy? :**

Potrzeba Ochrony BliskichOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz