2 Część 40

413 34 3
                                    

Przez całą drogę, moi pasażerowie zawzięcie o czymś rozmawiali, ale mnie to nie obchodziło. Starałam się jak najszybciej znaleźć na miejscu, co po pewnym czasie im nie przeszkadzało. Na szczęście Leon jakoś za mną nadążał, bo teraz nie widzi mi się robić postojów. Po niecałej godzinie dojechaliśmy na miejsce. Do końca lekcji moich braci, mieliśmy jeszcze dziesięć minut.
- Hope, powiesz nam w ogóle jaki masz plan? - Aaron chciał się czegoś dowiedzieć
- Oczywiście zabije tych, którzy ze mną zadarli - dla mnie to normalne, ale widziałam ich zdziwienie.
- J-jak to zabijesz? - Alex - Tak po prostu?
- Wiem, że dla was to może być niedorzeczne, ale w moim świecie jest zasada. Zabij, albo sam zostaniesz zabity - spojrzałam przez szybę, na moją starą już szkołę - Dlatego radzę wam się ponownie zastanowić, czy chcecie przy mnie zostać - nie czekając na odpowiedź wysiadłam z auta. Za pomocą specjalnego pilota, zamknęłam wszystkie moje auta w jego zasięgu. Nawet używając głównych kluczyków, poniesie się porażkę. Również jak reszta moich aut jest kuloodporna.
- Hope! Co ty robisz?!... Wypuść nas!!!... Słyszysz?!... - Matt, Josh i Leon także do mnie krzyczeli. Rzecz jasna nie słuchałam ich i tego nie zrobiłam. Zaczęłam się kierować w stronę szkoły a miałam niedaleko, bo zaparkowaliśmy pod nią. Usłyszałam dzwonek oznaczający koniec lekcji i po chwili zobaczyłam moich braci ze znajomymi. Rozmawiali ze sobą nie patrząc się przed siebie, czyli na mnie. Widziałam, że są zmęczeni, ale próbują normalnie rozmawiać. Nagle Niall spojrzał przed siebie i stanął jak wryty. Wyglądał jakby zobaczył duch, co mnie trochę śmieszyło.
- Niall, co jest? - Chris spojrzał się na niego. Widziałam, jak próbował coś powiedzieć, ale mu nie wychodziło .
- Powiesz nam w końcu? - odezwał się Zayn. Ponieważ dalej nie mógł nic powiedzieć, pokazał palcem w moim kierunku. Wszyscy zwrócili się w moim kierunku.
-H-Hope - Tony ledwo co to powiedział, a reszta nie wyglądała lepiej niż Niall.
- Księżniczko! - Chris jako pierwszy ruszył w moim kierunku, lecz po chwili dołączyli do niego inni. Szłam powoli w ich kierunku z poważną twarzą. Będąc niedaleko mnie, postanowili sobie odpuścić. Niall był jako ostatni i to w jego kierunku zmierzałam. Patrzył na mnie przerażony, ale ja szłam dalej. Wyciągnęłam zza spodni pistolet i celowałam w jego kierunku. Był zbyt sparaliżowany strachem by się ruszyć, więc wiedziałam że trafię. Bez jakiego kol wiek ostrzeżenia strzeliłam. Trafiłam tam, gdzie chciałam trafić, czyli w jakiegoś fagasa za moim bratem. Podeszłam do niego niego szepnęłam do ucha.
- Schowajcie się za czarnymi samochodami - wiedziałam, że tak łatwo się nie ruszy, więc sama go delikatnie popchnęłam. W wyniku tego zaczął biec, a za nim inni. 
- Miało cie tu nie być - jeden z pięciu odezwał się z pogardą.
- Wybacz, że zniszczyłam wasze plany, ale taka jest rzeczywistość - widząc ich miny dodałam - I nawet nie myślcie o ucieczce. Już gdy przyjmowaliście zapłatę, musieliście być świadomi ryzyka - spojrzeli na mnie zniesmaczeni. Nie dziwię im się, ale teraz jestem w innej sytuacji niż oni. Zwykle, mam choć godzinę na przygotowania przed akcją, ale teraz jest inaczej. To pewne, że wygram, ale pytanie brzmi: Jakie będę musiała ponieść straty? Jeden z nich ruszył na mnie. Można nawet powiedzieć, że naskoczył na mnie i to dosłownie. W ostatniej chwili zrobiłam unik. Oczywiście wokół nas już nikogo nie było, od chwili gdy chłopaki zaczęli biec a ja wyciągnęłam pistolet. Właśnie zrobiłam z niego użytek. Postrzeliłam leżącego w głowę i oczywiście uzyskałam oczekiwany efekt - Zostało czterech. Weźmiecie się w garść, czy śnicie na jawie, jak kolega? - powiedziałam to, ponieważ wiedziałam że ich tym zdenerwuję. Gdy człowiek jest na skraju wytrzymałości, nie wie co robi. Działa pod wpływem emocji, które przyćmiewają mu rzeczywistość, przez co przeciwnik ma większe szanse. Ruszyli czym prędzej, chcąc się mnie pozbyć. Najpierw dobiegli dwaj. Zaczęli na mnie napierać, w ogóle nie myśląc co robią. Sprawnie odpierałam ich ataki a po chwili obu podcięłam nogi. Następni dwaj, podeszli do mnie niepewnie. Uśmiechnęłam się do nich prowokująco, co też podziałało. Nie wiem, czy się zmówili czy coś, ale razem chcieli uderzyć mnie w brzuch. Zrobiłam salto do tyłu, jednocześnie uderzając ich w brody nogami. Ja czysto wylądowałam, a oni pod siłą uderzenia, zatoczyli się do tyłu. Obojga od razu zabiłam, strzelając w serce. Zostali dwaj, a mi skończyły się naboje. Wyrzuciłam pistolet gdzieś na bok, by mi nie przeszkadzał. Spojrzałam w stronę, gdzie powinni być moi ostatni przeciwnicy, ale ich tam nie było.
- Nas szukasz? - zza samochodów wyłonili się ci dwaj, ale nie sami. Trzymali przestraszonego, sparaliżowanego i zrezygnowanego Nialla. Ten widok mnie przeraził, ale trzymałam emocje na wodzy. Do jego gardła przyłożyli nóż. Już chcieli rozciąć mu gardło, ale się odezwałam. 
- Jeśli go wypuścicie, będziecie mogli wziąć mnie - patrzyłam na nich pewnie. Byłam pewna moich słów, ponieważ mówiłam to poważnie.
- W sumie... - jeden spojrzał na drugiego - Szef bardziej ucieszy się z jej śmierci, niż jego - jego kolego uśmiechnął się na zgodę. Puścili go, a Niall opadł na ziemię. Zaczęli do mnie podchodzić, a ja aby zmylić ich wyciągnęłam nóż. Ja obietnic nie łamię, więc rzuciłam go gdzieś daleko na znak zaprzestania walki. Już dumni ze swojego osiągnięcia podeszli do mnie i jeden z nich złapał mnie od tyłu. 

Witam was!!!
Jak mija czwartek??? Jutro w końcu piątek! ^-^

Potrzeba Ochrony BliskichOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz