- Ile ludzi ci potrzeba? - usłyszałam westchnienie
- Około trzydziestu starczy. Wiesz gdzie obecnie jestem, więc mają tu być za jakieś pół godziny.
- Będą, a z nimi ja.
- Niech ci będzie ale lepiej, żeby byli oni silni.
- Zgoda. Widzimy się niedługo - usłyszałam zakończenie połączenia. Podeszłam do 5 Seconds Of Summer.
- Chłopaki, mam nadzieję, że nikomu nie powiecie, gdzie obecnie się znajduję? - spojrzałam na nich groźnie. Od razu zrozumieli o co mi chodzi, więc pokiwali szybko głowami. Nie wiem, czy bali się odezwać, czy coś ale teraz mało mnie to obchodziło - Chodźcie za mną - tą wypowiedź skierowałam do zespołu, ale również i do mojego taty. Ruszyłam w kierunku szafki, a oni oczywiście za mną. Wcześniej zostawiłam tam ubrania, specjalnie na moją ,,bójkę,, po lekcjach. Szybko doszliśmy, więc otworzyłam ją szyfrem i wzięłam potrzebny mi worek. Uśmiechnęłam się do nich zadowolona, a oni byli zdezorientowani. Może to dziwne, zważając na moją przeszłość, ale także jestem dziewczyną i także lubię niekiedy się wystroić, albo pójść na zakupy. Gdy z powrotem byłam w szatni, oni stali dalej zdziwieni na sali gimnastycznej. Musieli ze mną iść, bo mogłabym im nie pomóc w takiej odległości a wolałam mieć pewność, że są bezpieczni. Szybko się przebrałam i gotowa wyszłam do nich.- Ho... - Luke chciał coś, ale nie dokończył. Spojrzał się na mnie i zamarł. I najwidoczniej nie on jeden - Ee... Czemu się tak ubrałaś? - był zmieszany.
- Domyślam się, że nie wiecie ale łatwiej walczyć w sportowych ciuchach, niż na szpilkach i spódniczce - uśmiechnęłam się słodko
- Jak to walczyć? - zapytał Calum
- Niech zgadnę... Jesteście tu i nawet nie wiecie co się stanie? - spojrzeli po sobie nawzajem i dalej nie wiedzieli o co chodzi. Spojrzałam znacząco na tatę - Masz mi coś do powiedzenia?
- Nie... - odpowiedział po dłuższej chwili. Byłam na niego wściekła, bo w końcu oni są rozpoznawalni. Nie chodzi o moje uczucia, choć ich nie znam, ale są gwiazdami i muszą być bezpieczni. Na szczęście niedługo będą moi ludzie. W sumie to za parę minut.
- Dobra koniec zabawy - wszyscy uważnie mnie słuchali - Idziecie tam, by zatrzymać wszystkich uczniów wewnątrz budynku. Jeżeli któremuś coś się stanie, możecie być pewni, że sama się wami zajmę - ruszyłam w stronę drzwi. Przeszłam obok prezydenta, który patrzył na mnie z troską. Później obok 5 Seconds Of Summer i patrzyli na mnie podobnie, co głowa państwa. Po chwili wszyscy z sali gimnastycznej ruszyli za mną. Wyszłam przed szkołę, ale już sama. Nadjechało parę wozów terenowych, z których wysiedli moi ludzie.
- Mają pilnować, by nikt nie wyszedł poza budynek szkoły. W razie niebezpieczeństwa bronić uczniów. Najbliższe ulice już są zablokowane, więc nikt nam nie przeszkodzi - powiedziałam, gdy Alan do mnie podszedł.
- A co mają zrobić, jak ty będziesz w niebezpieczeństwie? - usłyszałam pytanie z tyłu. Odwróciłam się i zobaczyłam cały zespół, prezydenta i chyba większość szkoły.
- Nie wtrącać się i chronić was - patrzyłam przed siebie, tak że nie widzieli mojej twarzy.
- Co?! Jak to?! Dlaczego?! -Calum się zdenerwował, ale ja dalej stoję jak stałam.
- Czy wy jesteście aż tak głupi? - zamknęłam oczy i głowę zwróciłam ku niebu.
- O czym ty mówisz? - Luke
- Już trochę jesteście w swojej branży, a ciągle nie zdajecie sobie z tego sprawy. Macie miliony fanów na całym świecie. I większość z nich, zrobiłaby wszystko, by choć was dotknąć - zatrzymałam się na chwilę - Więc nie porównujcie się do osoby, która od małego morduje ludzi. O mnie mało kto się przejmuje, a nigdy nie wiadomo, czy to szczere uczucia. Jeśli mi się coś stanie, to niewiele osób będzie mnie opłakiwać. Ja jestem mordercą, a wy gwiazdami świata muzyki. Już widzicie różnicę? - przez jakiś czas nie słyszałam odpowiedzi, więc zapewne nie wiedzą co mi powiedzieć.
- Uważaj na siebie - Alan przytulił mnie i pocałował w czoło opiekuńczo.
W tym czasie moi ludzie już się przygotowali. Usłyszałam rozpędzone auta i byłam pewna, że to Casper. Dwa sportowe samochody zatrzymały się przede mną i mój ,,znajomy,, wysiadł.
- Cześć Kira - podszedł do mnie i się przytulił. Oczywiście to odwzajemniłam, bo nie może za szybko się skapnąć o co chodzi.
- Hej Casper - powiedziałam smutno. Tak naprawdę nie chcę go zabijać, bo ogólnie jest dobrą osobą, ale popełnił jeden błąd, którego ja mu nie wybaczę. I musi za to ponieść konsekwencje.
- Co jesteś taka smutna?
- Bo obrałeś sobie za cel coś niemożliwego - patrzyłam na niego śmiertelnie poważnie. Przez chwilę zastanawiał się nad moimi słowami, aż w końcu zrozumiał.
- Więc pozwól, że jeszcze raz się przywitam. Miło cie widzieć, Hope - uśmiechnął się lekko w moją stronę, co odwzajemniłam.
- Już się bałam, że jesteś tak głupi jak mówią...
- Uznam to za komplement. Tak więc jeśli chcesz mnie zabić, to jedynie pozostaje się nie dać - klasnął w dłonie, a z samochodów wyszło pięciu mężczyzn.
- Serio? Tylko pięciu? - spojrzałam na niego jak na idiotę.
- Wybacz, ale nie spodziewałem się na tym spotkaniu walki na śmierć i życie... Mówiąc szczerze nawet cię nie podejrzewałem.
- Uznam to za komplement - naśladowałam go. W końcu jego pachołki mnie okrążyły i muszę przyznać, że wolniej nie mogli tego zrobić... Najpierw zaatakowali dwaj z tyłu. Nawet nie zastanawiając się obaj chcieli przywalić mi w głowę i ogłuszyć. Schyliłam się przed ciosami i podcięłam im nogi. Czyli oto tym sposobem została trójka podwładnych i błazen główny. ,,Niestety,, mieli noże, których w końcu postanowili użyć. Lecz ich inteligencja i przebiegłość leżą na tym samym poziomie, więc można domyślić się jak to się skończyło - Myślałam, że stać cię na kogoś lepszego...
- Myślałem, że będziesz łagodniejsza...
- Nawet ciotom nie ustępuję, jeśli mają zły cel.
- Mają zły cel, ponieważ ty tak uważasz? - spojrzał na mnie dziwnie, ale widziałam że ta sytuacja lekko go śmieszy.
- Ponieważ chcecie się do mnie dorwać a nie potraficie tego zrobić. Więc wyżywacie się na niewinnych osobach. I dlatego, że jesteście ciotami, ale to szczegół - głupio się uśmiechnęłam, a on zaczął się śmiać.
- Cóż... Zostałem sam, więc muszę o siebie zadbać - wyjął zza paska pistolet.
- Zaczyna się robić ciekawie - powiedziałam z lekkim uśmiechem na ustach. Bójkę czas zacząć.Dobry wieczór!!!
Na dzisiaj to dopiero początek!!!
Liczę na gwiazdki i komentarze!!!
:***
CZYTASZ
Potrzeba Ochrony Bliskich
AventuraCzy dziewczyna, mająca zaledwie 17 lat, może uratować piątkę nastolatków od śmierci, nie zdradzając swoich tajemnic? Czy poświęci swe życie, dla dobra sprawy? Czy może ucieknie przed problemami? #13 w Przygodowe - 13.12.2016 Dziękuję *_* <3 # 3...