2 Część 59

250 26 4
                                    

Weszłam na wielką halę. Jej rozmiar był... niesamowity, bo inaczej nie można tego nazwać. W końcu mieściły się tu trzy szkoły, więc można sobie wyobrazić tą ilość ludzi. Gdzie się nie spojrzało, tam zagadani nastolatkowie we własnych grupach. Zupełnie jak w Chinach. Ulice całe zatłoczone, tak że ledwo co można przebiec. A jednak życie lubi zaskakiwać... Zobaczyłam trzech mężczyzn w okularach przeciwsłonecznych, oddzielonych od reszty osób. A raczej ta reszta bała się zbliżyć. Lekko się uśmiechnęłam, no bo wszędzie rozpoznałabym te trzy pary okularów. Od razu ruszyłam w ich kierunku, jednak odczuwałam ilość ludzi na swojej skórze. Ciągle ktoś mnie pchał, szturchał i wyzywał jak to ja nie potrafię chodzić. Ale w końcu doczekałam się upadku... Ktoś podstawił mi nogę. Nie wiem czy specjalnie czy nie. Nie mogłam w żaden sposób temu zapobiec, ponieważ było za mało miejsca. Gdybym nawet się jakoś obróciła, mogłabym kogoś dość mocno uderzyć. Dlatego też to ja odczułam skutki upadku. Rękami starałam się ochronić głowę, co udało mi się, bo czułam silny ból na rękach. I nagle usłyszałam trzy strzały ostrzegawcze.
- Ruszyć dupy z przejścia, bo ja wam pomogę! - jeden z mężczyzn krzyknął, lecz każdy z nich oddał strzał. Wszyscy rzucili się pod ściany z krzykiem i piskiem. Zostałam sama na środku sali i nie chciało mi się podnosić. Całą grupą szli w moim kierunku, jednak ja wiedziałam że nic mi nie grozi. Z pistoletami zwróconymi ku górze, uklęknęli przy mnie.
- Mała, nic ci nie jest? - kto mógł się tak do mnie zwrócić poza Martinem? No oczywiście, że nikt.
- Bywało lepiej... - jakoś tak zakręciło mi się w głowie. Złapałam się za nią i na chwilę zamknęłam oczy. 
- Właśnie widać - Joe spojrzał na mnie współczująco. Skąd to wiem? Czułam na sobie jego wzrok.
- Nie będziesz tak leżeć na ziemi - stwierdził Artur i podniósł mnie jak pannę młodą. Nie wyrywałam się, bo przysporzyło by to tylko większego zamieszania. Oparłam się o jego klatkę piersiową.
- Gdzie idziemy? - powiedziałam to cicho ale każdy z nich słyszał. 
- Powinnaś za chwilę być na scenie. Zaraz ma się zacząć ten konkurs - zadrwił Joe. Lekko się uśmiechnęłam.
- Prosimy wszystkich uczestników konkursu o wejście na scenę - zaczął gadać jakiś facet na podwyższeniu. Był elegancko ubrany więc podejrzewam, że to jeden z dyrektorów. Czyli znam już dwóch z trzech. 
- Na pewno dasz sobie radę? - Martin nie był chyba pewny mojego odejścia.
- Jasne - pocałowałam jeszcze każdego z nich w policzek i weszłam po schodach. Zobaczyłam jeszcze dwie dziewczyny, przy jakiś mężczyznach. Zakładam że to ich dyrektorzy, bo mój też zaczął do mnie machać bym do niego podeszła. Zobaczyłam też, jak do Martina, Joego i Arthura podchodzą moi bracia z tatą. 
- Witam wszystkich zgromadzonych - obróciłam głowę w lewo, gdzie stał jakiś facet z mikrofonem - Będę dzisiejszym sędziom konkursu. Najpierw przedstawię uczestniczki - podszedł do dziewczyny koło mnie - Pierwsza uczestniczka to Lucy Walker - przyłożył jej mikrofon do ust by coś powiedziała.
- Interesuję się sztuką, historią i fotografią. Jestem raczej osobą pozytywną ale jak każdy mam chwile słabości - niektórzy zaczęli gwizdać, a inni patrzyli co oni robią. Bezsens...
- Przejdźmy zatem do innej zawodniczki - minął mnie i Tonego i poszedł do ostatnich na scenie - Druga reprezentantka to Paula Norton - podał jej mikrofon.
- Em... - od razu widać było, że jest nieśmiała. Dlaczego to ona reprezentuje jakąś szkołę? - Jestem cichą i spokojną osobą... - rozglądała się wszędzie, byleby nie patrzeć przed siebie - Interesuję się gotowaniem i podróżami... - schowała się lekko za swojego dyrektora, który westchnął. Czyli jest świadomy jej charakteru...
- A teraz ostatnia, choć wcale nie najgorsza uczestniczka! - zaczął iść w moją stronę - Jest to Hope Stivans - przyłożył mi mikrofon do ust. Wszyscy automatycznie ucichli.
- Mam wiele zainteresowań - na przykład zabijanie innych, ale o tym nie muszą wiedzieć... - A zresztą sądzę, że większość tu zgromadzonych mnie za - westchnęłam. Jak na zawołanie, po mojej wypowiedzi jakieś trzy czwarte publiczności pokazało mi szacunek. Czyli uklęknęło na jedno kolano i przyłożyli pięść do serca - Możecie wstać - powiedziałam do mikrofonu. Prowadzący średnio wiedział co się dzieje i o co chodzi ale postanowił kontynuować. 
- Teraz wylosuję pierwszą konkurencję - podszedł do wielkiego pudła na głosy w rogu sceny. Nie wiem czemu ale ludzie z mojego gangu zaczęli wiwatować. Mam co do tego mieszane uczucia... Prowadzący wylosował karteczkę i podszedł bliżej - Przed podaniem informacji o pierwszej konkurencji, chciałem coś sprostować. Otóż wszystkie propozycje zawarte w tym pudełku, zaproponowali widzowie, tak więc to może być cokolwiek - zaśmiał się - Nie przedłużając. Pierwszą rywalizacją będzie... 

Hejka:*
Przychodzę z nowym rozdziałem i proszę, by ktoś spojrzał na zagadkę z 56 rozdziału.
<3

Potrzeba Ochrony BliskichOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz