2 Część 8

679 42 1
                                    

- A jeśli chodzi o Matta i jego przyjaciół, to nie zwalniaj ich, proszę - maślane oczka
- No nie wiem... nie dali rady cie ściągnąć.
- Oboje wiemy, że nikt by tego nie dokonał. To jak ?
- A czy mam inne wyjście? Byle byś tylko mnie nie znienawidziła - pokręciłam głową z rozbawieniem - No własnie... chłopaki zostajecie - oni na to się bardzo ucieszyli - Oczywiście jesteście winni przysługę mojej córce. Tak? - spojrzał na nich wymownie. Od razu się zgodzili - Wiec w porządku. Musze iść aniołku, bo wyszedłem ze spotkania gdy usłyszałem ze możne coś ci się stać - pocałował mnie jeszcze w policzek i wyszedł gdy się z nim pożegnałam. Teraz moi bohaterowie.
- Wygrałam - powiedziałam do Tristana i trenera, ale słyszała to wszyscy na sali
- Na to wychodzi Hope. Szczerze, to nie myślałem, ze przybędzie sam prezydent, bo specjalnie weszłaś na obręcz do kosza i nie chciałaś zejść. Powoli zaczynam wieżyc to, ze jesteś najgroźniejsza na tym kontynencie.
- Uznam to za komplement trenerze. Możemy już iść na przerwę? - był zdziwiony
- Na przerwę? Teraz? - o boże...
- Tak. Przed chwilą był dzwonek - jak można nie usłyszeć dzwonka? Nieważne...
- Ok. To idźcie i widzimy się za dziesięć minut - od razu skierowałam się do szatni, chcąc uniknąć tych wszystkich tekstów,, Nic ci nie jest?!,,.
Tak czy owak, będę musiała zmierzyć się z tym po przerwie. Na szczęście wszystkie dziewczyny, wyszły na korytarz, paradować prawie że z gołą dupą. Ale nie będę się czepiać. W końcu mam wolną szatnię.
- Księżniczko?! - zdecydowanie Chris - Wszystko w porządku?! - odezwać się czy nie? - Księżniczko! - zaraz dostanie zawalu wiec trzeba coś powiedzieć
- Nic mi nie jest - powiedziałam , jakby smutna
- Nic ci nie jest ?
- Nie
- Całe szczęście - odetchnął z ulgą - A wyjdziesz do nas ?
- Zobaczymy się na lekcji. Zgoda ? - niech nie pyta. Proszę...
- Jeśli tak chcesz ... ale na pewno wszystko dobrze?
- Tak. Jak coś to idę do łazienki - chyba uwierzyli, bo słychać było jak odchodzą. Co innego miałam zrobić? Głowa zaczęła mnie strasznie boleć, a ten ból znaczy tylko jedno. Coś sobie przypomnę. I tak dużo już sobie przypomniałam, ale chce wiedzieć kim jestem i co sobą przedstawiam. Miałam ochotę zemdleć, ale nie mogę. Jeśli nie będzie mnie na lekcji, chłopaki rozwalą pól szkoły, żeby mnie znaleźć. W swojej głowie miałam obraz chyba mojego dzieciństwa. Ciągle coś robiłam, trenowałam, uczyłam się. Nie miałam miejsca na świecie, ale wierzyłam, ze to się zmieni. Było pare mężczyzn, którzy traktowali mnie jak córkę i dbali. Martina, Joe i Arthura poznałam na akcji. Facet którego ścigali, wziął mnie za zakładnika, bo wierzył, że nie zabija go ze mną. Co za ludzie żyją na tym świecie? Chociaż w sumie nie mogę go winić, że nie pomyślał iż zginie z reki siedmiolatki. Trójka dorosłych mężczyzn stała przed facetem, grożącym nożem dziewczynce. Nie do końca wiedzieli co zrobić, bo nie chcieli śmierci dziecka. Jednak ona bez cienia wątpliwości powaliła mężczyznę na kolana i skręciła kark. Oni tam stali i się patrzeli jak idioci, a ona osiadła na ziemi nie przejmując się sytuacją i rozmyślała, gdzie będzie spać tej nocy. Gdy się ocknęli, o wszystko ją wypytali i zaproponowali okład. W zamian za mieszkanie z nimi i opiekę, musiałam po prostu z nimi być. Dziwny układ, ale zgodziłam się, bo chciałam wiedzieć jak to jest mieć rodzinę. To oni mnie wychowali, pomagali i uczyli. Nigdy nie powiedziałam dokładnie jaki mam cel, ale nie odpychali mnie z tego powodu. A gdy dostałam kulką, broniąc ich od strzału, stałam się oczkiem w ich głowie. A że mieli trzy najgroźniejsze gangi na kontynencie, to miałam przygody. Prócz tego, przypomniałam sobie jeszcze bardzo ważne informacje. Mimo, iż to nie wszystko, jestem bliżej poznania swojej przeszłości.
- Hope? - moje rozmyślania przerwał Niall
- Już idę! - wyszłam przed szatnie gdzie stali moi bracia i przyjaciele - Chodźmy - poszliśmy w stronę trenera
- Dobrze. Mieliśmy trochę samoobrony - spojrzał na mnie z rozbawieniem tak jak wszyscy - więc teraz muszę wam o czymś powiedzieć. Jutro na cały dzień zwalniam was, bo idziemy na lodowisko - od razu wszyscy zaczęli buczeć - A jak zobaczycie Hope na lodowisku? - o nie... to nie skończy się dobrze. Niestety, ale wszyscy ucichli i spojrzeli się na mnie
- Dobra, ale ja załatwiam miejscówkowe - na szczęście mój gang ma wiele znajomości, a ja jeszcze więcej
- Więc wszystko załatwione, ale skoro zawdzięczamy to Hope, to ona wybierze co robimy - cóż... muszę się porządnie rozciągnąć, więc może...
- Akrobatyka - uśmiechnęłam się uroczo. Chłopcy się rozmarzyli, ale po chwili oprzytomnieli, po tym co powiedziałam. Oj będzie ciekawie.
- Nie proszę... No weź... Nie bądź taka ... - zaczęły się nawoływania, na co pokręciłam głową
- W końcu będziemy robić coś innego, niż piłka nożna, czy koszykówka - uśmiechnął się, a ja zaczęłam się śmiać
- Skoro tak, to może ... nam coś pokarzesz Hope? - Tristan zapytał z rozbawieniem
- A co takiego mam wam pokazać? - zaczyna się
- Zaskocz nas - Oliver. Oj zemszczę się na nich
- Okej, tylko zadzwonię po znajomego - nie czekając na odpowiedź wyjęłam telefon i zadzwoniłam. Pokaże im coś, co kompletnie do mnie nie pasuje. Alan ma być góra pięć minut, bo jest niedaleko i weźmie całą grupę. Musiałam mu jeszcze wyjaśnić, dlaczego nie dzwoniłam wcześniej, ale zrozumiał i przyjedzie. W tym czasie zaczęłam się rozgrzewać.

Mam nadzieję, że się spodoba. Jak coś to piszcie.
Najlepszego, w dniu naszego święta!!!
:***

Potrzeba Ochrony BliskichOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz