Tony potrącił mnie ramieniem i poszedł na dół. Nie wiedziałam jak zachować się po jego słowach, jednak postanowiłam obudzić Chrisa. Potrząsnęłam go lekko za ramie, co wystarczyło by otworzył oczy. Przypatrywałam się mu chwilę i już mogłam stwierdzić, że nie jest dobrze.
- Co ty tu robisz? - niektóre rzeczy ma się chyba w genach... Nie chciałam przerabiać tego co z Tonym więc odpowiedziałam inaczej.
- Przyjechałam naprawić błędy - stanął naprzeciwko mnie i spojrzał na mnie nieobecnym wzrokiem. A wręcz takim... obojętnym...
- Długo się zbierałaś... Pięć miesięcy wybierałaś bilet powrotny? Chociaż co ja mówię... - złapał się za głowę - Przecież nawet nie wiem czym się stąd wyrwałaś! - krzyknął i uderzył pięścią w najbliższą ścianę. Postanowiłam nic więcej nie mówić, ponieważ wiedziałam że tylko go to jeszcze bardziej zdenerwuje. A poza tym... już wyszedł z pokoju. Westchnęłam i zeszłam do kuchni. Wszystkie dziesięć miejsc były zajęte. Widocznie Alan z Nathanem niedawno wstali i znaleźli moją kartkę.
- Mamo! - Alan zsunął się z krzesła, podbiegł i przytulił do moich nóg - Kim są ci panowie? - wszyscy w pomieszczeniu zesztywnieli na moje ,,przezwisko,,. Na szczęście maluch zdawał się tego nie zauważyć.
- Ci panowie są moimi biznesowymi znajomymi - pokazałam za wszystkich prócz moich braci - Natomiast ci, mają mnie za siostrę ale nie wiem czy oni są dla mnie braćmi... - uśmiechnęłam się do niego smutno i pogłaskałam po głowie.
- Co to znaczy? - zrobił dziwną minkę.
- Znaczy to tyle, że nie wiem czy chcą mnie w rodzinie - patrzyłam na nic nierozumiejącego Alana, dopóki Tony nie uderzył pięścią w stół. Spojrzałam na niego. Wiedziałam, że będą kłopoty - Alan, pójdź z Nathanem do salonu. Poznacie tam moich znajomych, zgoda? - chłopiec niepewnie kiwnął głową i złapał brata za rękę. Zawsze tak robił, gdy się czegoś bał. Po chwili w kuchni zostałam ja i Tony.
- Kim jest ten gówniarz?! - wstał gwałtownie z krzesła i słychać było dźwięk upadającego drewna - Co on robi w tym domu?! Myślisz, że możesz sobie sprowadzać tu kogoś na jedną noc?! Już się bawisz w dziwkę?! - zabolały mnie jego słowa.
- Ten ,,gówniarz,, - powtórzyłam jego słowa - to brat tego drugiego chłopaka. A z kolei on, to mój... przyjaciel - za wahałam się na ostatnie słowo. W sumie to nie wiem, kiedy ostatnio mówiłam je na głos... Widziałam, jak Tony zaczął się uspokajać, więc chyba do niego dotarło to co powiedziałam.
- Przecież ty nie masz przyjaciół - może jednak się nie uspokoił... Jednak po chwili, zorientował się co powiedział, bo się wystraszył.
- To prawda, ale nawet ja mogę mieć bliską osobę - nie powiedziałam tego złośliwie. Chciałam mu po prostu pokazać, że mi także może na kimś zależeć. A może po prostu chciałam to sobie udowodnić? Zostawiłam go zdezorientowanego i poszłam do salonu.
- Mama! - Alan jak na zawołanie przytulił się do moich nóg - Dlaczego cię tak długo nie było? - spojrzał na mnie z wyrzutem. Zaśmiałam się na jego słowa i przykucnęłam. Pogłaskałam go jeszcze po głowie i odpowiedziałam.
- Wybacz maluchu. Musiałam porozmawiać z Tonym - na dźwięk jego imienia wystraszył się. W sumie to się mu nie dziwię, bo nie zrobił na Alanie najlepszego wrażenia. Przytulił się do mnie i nie chciał puścić. Wstałam z nim na rękach, a później spojrzałam po innych. Każdy z nich się uśmiechał, na co przekręciłam oczami. Jednak Nathan przyglądał mi się jakoś dziwnie. Tak tajemniczo.- Mamo? - Justin uśmiechnął się do mnie głupio - Hope, nie znałem cię od tej strony - poruszył sugestywnie brwiami. Zmroziłam go wzrokiem, dzięki czemu się poprawił - Znaczy s-szefowo... - spuścił głowę.
- Hope... - spojrzałam łagodnie już na Nialla - Kim oni są? - patrząc na niego, widziałam jak bardzo się zmienił. Jak ściszał głos, jak zakrywał rany na nadgarstkach i jak spuszczał wzrok, gdy tylko spojrzało mu się w oczy. Muszę z nim pogadać o tym jego samo okaleczaniu.
- To jest Alan - pokazałam głową na malucha - A to jego starszy brat, Nathaniel - teraz pokazałam na starszego chłopaka. Wszyscy dopiero po chwili zrozumieli co powiedziałam. Chyba czego innego się spodziewali...
- Czyli, że... - głos Toniego był spokojny. Widocznie podkładał już fakty. Pokręciłam tylko przecząco głową. Nie chciałam mówić na głos, że nie jesteśmy prawdziwą rodziną, bo to byłby szok dla Alana. On w to wieży, więc niech na razie tak zostanie. Mój najstarszy brat chyba zrozumiał co zrobił, bo patrzył na mnie przepraszająco.
- Alan, chcesz iść na zakupy? - chłopiec bardzo się ucieszył. Natomiast jego brat, niekoniecznie - Nathaniel... - spojrzałam na niego znacząco. On tylko coś tam burknął i ociężale podniósł się z kanapy - Jeżeli komuś czegoś potrzeba, to jedzie z nami - po chwili wszyscy wstali. Spojrzałam na George'a niepewna. Jak on to mówi ,,jego czwórka,, nigdy jakoś się nie kłapała na zakupy, a zwłaszcza odzieżowe... Igor, David, Oliver i Justin mogli podjąć się każdego zadania wyznaczonego przeze mnie, prócz zakupów.Witam wszystkich :p. Przepraszam, że tak późno ale nie zauważyłam, że rozdziały się nie dodały -_-. Mam nadzieję, że się spodoba :***
CZYTASZ
Potrzeba Ochrony Bliskich
AdventureCzy dziewczyna, mająca zaledwie 17 lat, może uratować piątkę nastolatków od śmierci, nie zdradzając swoich tajemnic? Czy poświęci swe życie, dla dobra sprawy? Czy może ucieknie przed problemami? #13 w Przygodowe - 13.12.2016 Dziękuję *_* <3 # 3...