3 Część 17

397 24 20
                                    

Chris patrzył na mnie nie obecnie. Co chwila zerkał na nóż w mojej prawej ręce, a zraniony nadgarstek. Dopiero kogoś krzyk, wywołał go z zamyśleń. Spojrzałam w stronę hałasu i zobaczyłam Nialla. Stał w wejściu do salonu i zasłaniał usta dłonią. Szybko do mnie podbiegł, chwytając za zranioną rękę.
- Hope, dlaczego...? - głos mu cały drżał, a przez zapłakane oczy zapewne nic nie widział. Położyłam zakrwawiony nóż na stole, który był niedaleko i złapałam jego trzęsące się dłonie w swoje.
- Niall, uspokój się - powiedziałam uspokajającym głosem - To nacięcie, ma inne znaczenie niż myślisz - patrzyłam w jego zapłakane oczy, które starały mi się wierzyć.
- Jaki może być inny powód od s-samookaleczenia? - zapytał ściszonym głosem. Zdawałam sobie sprawę, że to był dla niego ciężki temat. Zrobił co zrobił, ale wstydził się tego i prosił mnie o pomoc. Na pewno był to dla niego niemały szok, gdy osoba pomagająca, sama się zraniła.
- Zrobiłam to, ponieważ to znaczy że nieważne co, zrobię dla was wszystko. Jeśli to oznacza odebranie sobie życia, lub uszkodzenie go, nie ma problemu. Jednak przed tym muszę być pewna, że po moim czynie będziecie bezpieczni i włos wam z głowy nie spadnie - pociągnął kolejny raz nosem i wytarł łzy. Zaczęłam głaskać go po głowie, ze smutnym uśmiechem. Mogłam się założyć, że w moich oczach było widać wszystkie uczucia przeznaczone dla nich.
- Jesteś po prostu głupia! Żeby zrobić sobie krzywdę, bo ktoś tego chciał?! A jeśli kazałbym ci skakać z mostu, skoczyłabyś?! - z chwilą jego powrotu do rzeczywistości, zaczął krzyczeć na cały głos.
- Oczywiście - odpowiedziałam od razu z powagą. Widać było po nim, że kłócił się z myślami. Zupełnie jakby spodziewał się takiej odpowiedzi, ale nie chciał jej słyszeć. W końcu westchnął i złapał mnie za zdrowy nadgarstek, wyrywając z uścisku Nialla. Najmłodszy chłopak został zdezorientowany w salonie, a Chris ciągnął mnie w kierunku łazienki. Pociągnął drzwi tak mocno, że zderzyły się ze ścianą, a dźwięk uderzenia było słychać zapewne w całym domu. Odwrócił się w moją stronę, złapał pod biodrami i posadził na pralce. Znów się odwrócił, jednak tym razem na chwilę. Otworzył szafkę, w której była apteczka a następnie ją wyjął. Wiem tylko, że wodą utlenioną przemył rozcięcie, a później skupiłam się na nim samym. Twarz miał niezwykle skupioną, jednak wzrok nieobecny. Jakby był tu ciałem, ale nie duszą. Włosy zwykle w artystycznym nieładzie, teraz żyły własnym życiem. Jego ruchy były wolne, aczkolwiek dokładnie przemywały moją ranę. W końcu dotknęłam jego ręki, ponieważ zużycie połowy wody utlenionej chyba znaczy o czystości rany. Potrząsnął głową jakby chcąc odpędzić złe myśli i spojrzał mi w oczy. Jego wcześniej zamglony wzrok, odzyskał swój naturalny błękit, którym właśnie na mnie spoglądał.

Potrzeba Ochrony BliskichOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz