II

4.1K 261 15
                                    

Szturchnięta przestąpiła kilka kroków naprzód, ale zatrzymała się. Zerknęła na wciąż kucającego mężczyznę, który widząc jej spojrzenie wstał i ruszył w stronę ciemnego korytarza, z którego właśnie przyszli. Serce zaczęło bić jej jeszcze szybciej. Nie wiedziała czego się teraz spodziewać. Podrzucił ją w to miejsce jak niechciane pisklę, zabawkę na chwilę i tak właśnie się czuła, niepotrzebnie. Z jakiegoś względu wydawał jej się mężczyzną, który mógłby zrobić jej krzywdę tylko wtedy kiedy nie spełni jego oczekiwań. Być może nie znęcałby się nad nią jak inni, a na taką osobę czekała od urodzenia. Był większą namiastką rodzica niż jakikolwiek wychowawca z sierocińca. Ktoś dla kogo w przyszłości mogłaby zrobić naprawdę wiele.

Nagle, zaledwie po minucie jak go poznała, zostawił ją z bandą głodnych poniżenia kogoś dzieciaków, które tylko wyczekiwały na choćby maluteńki błąd. Może mężczyzna chciał ją w ten sposób sprawdzić? Jeśli tak, musiała działać. Skoro oczekiwał od niej treningu musiała się go podjąć. Była pewna, że nie może tego zrobić na oczach ich wszystkich. To nie wchodziło w grę. Za dobrze by ją poznali, a ona nie wiedziała o nich nic.

Zdała sobie jednak sprawę, że stała w jednym miejscu przez dłuższą chwilę. Była drobna, przez co wszyscy uważali ją za słabą, a na pewno dzieciaki w sali wnikliwie ją w tej chwili obserwowały i doszły do właśnie takiej konkluzji. Szczególnie, że od jakiegoś czasu w pomieszczeniu było naprawdę cicho. Prawdopodobnie widzieli w niej zagubioną myszkę. Musiała coś zrobić, nawet jeśli miałaby zostać pobita.

Obróciła się powoli, wszyscy wydawali się nie ruszać niczym posągi. Patrzyli prosto w jej oczy, wiec odpłaciła się tym samym i przeskakiwała z wolna wzrokiem po każdym z osobna, mierząc od dołu do góry i z powrotem. Naliczyła trzy dziewczynki w podobnym do jej wieku, dwunastu chłopców i czterech starszych chłopaków. Wspomniana czwórka sprawiała wrażenie wyłącznie lekko zainteresowanych, ale reszta od razu wydała się Samirze arogancko i agresywnie nastawiona. Dziewczynka przełknęła ślinę, patrzyła jeszcze kilka sekund na całą grupę aż wzięła się na odwagę i ruszyła w ich stronę. W myślach próbowała stworzyć krótki scenariusz tego, co powinna powiedzieć jak już się do nich zbliży, ale nic nie przychodziło do głowy. Pozostała improwizacja.

Cisza się przeciągała, a ona czuła, że cała ta atmosfera zaczyna działać jej mocno na nerwy. Wiele razy była postawiona w trudnych sytuacjach, ale do tej pory nie czuła takiego lęku. Oczywiście największym błędem byłoby danie im do zrozumienia, że się waha, że ją to obchodzi.

Nie zdążyła się do nich zbliżyć, a jeden z młodszych chłopaków ruszył biegiem w jej stronę. Stanęła nieco zbita z tropu w myślach próbując zrozumieć, o co może chodzić. Po chwili się domyśliła. W zasadzie uświadomiły jej to wyczekujące spojrzenia reszty grupy. Tego typu reakcje zwiastowały walkę. Ludzie zachowywali się podobnie nie zależnie od środowiska w jakim przebywali.

Od tego w jaki sposób sobie z tym poradzi zależała jej przyszłość. Wsadziła więc jedną rękę do kieszeni spodenek dając wszystkim do zrozumienia, że olewa przeciwnika. W rzeczywistości chciała wiedzieć, co takiego potrafił. Był wyższy od niej o kilka centymetrów, szczupły. Nic nadzwyczajnego, ale wiedziała po sobie, że nie ocenia się książki po okładce.

Kiedy był na wyciągnięcie ręki odsunęła prawą nogę o kilka centymetrów do tyłu i uniosła piętę nad ziemię. Chłopak wyrzucił prawy prosty odsłaniając cały swój tułów, a ona dzięki odchyleniu się do tyłu uniknęła ciosu amortyzując ciało prawą nogą poprzez opuszczenie pięty na podłoże. Wykorzystując energię zastosowaną przy uniku, odbiła szybko stopę od ziemi i obracając nogę niewiele w lewo, uderzyła przeciwnika kolankiem w krocze.

Zdążyła zobaczyć jego zaskoczone spojrzenie, po czym upadł na podłogę trzymając się za podbrzusze. Nie chciała używać całej swojej siły, ale unik nadał jej rozpędu. Nie sądziła, że potrafi zadać aż tyle bólu. Co prawda biła się z dzieciakami z sierocińca nie raz, ale częściej to ona leżała na ziemi. Domyślała się, że mogło to być spowodowane tym, że atakowali ją zazwyczaj w dwu- lub trzyosobowej grupie. Potrafiła zadać im naprawdę kilka porządnych ciosów, ale i tak kończyło się to w jeden sposób.

Samira podniosła wzrok ze zwijającego się z bólu chłopca napotykając spojrzenie jednego ze starszych idącego w jej kierunku. W jego oczach nie zobaczyła determinacji, raczej ciekawość. Czekała zatem co się wydarzy.

- Jestem Prime- zaczął, wyciągając w jej stronę rękę.- Będę cię uczył podstaw- stwierdził, kiedy uścisnęła jego dłoń.- Choć nie jestem pewien, czy jest ci to potrzebne.- Uśmiechnął się niemal niedostrzegalnie, ale jego oczy się rozświetliły.

- Poczekaj!- krzyknął chłopak stojący między dziećmi.- Ty już szkolisz cztery osoby, ta dziewczynka przypada na mnie- powiedział, chytrze się uśmiechając.

Prime nagle wydał się Samirze straszny. Jakby jego ciało zyskało powłokę z mroku.

- Nie będziesz mi mówił co mam robić- syknął Prime. Po chwili jego zachowanie lekko się zmieniło.- Chcesz to omówić w inny sposób?- Tym razem i on miał chytry uśmieszek, jakby już wygrał pojedynek.

- Czemu nie, dawno tego nie robiliśmy.- Chłopak wyszedł spomiędzy dzieci i stanął bliżej Prime'a.- Potrzebujesz zaproszenia?- zapytał ironicznie.

Samira pomyślała, że oboje zachowują się jak koguty w kurniku. Najwidoczniej każdy z nich ma ego wyższe niż mur Sina.

- Mógłbym cię prosić, kochana, żebyś się lekko odsunęła?- poprosił, po chwili dodał- Kiedy zaczniemy trenować powiesz mi jak masz na imię.- Pokazał jej ręką aby oddaliła się kawałek i szykując się do walki puścił do niej oczko.

Samira przesunęła się w pokazanym kierunku i nie wiedząc za bardzo o co mu chodziło, patrzyła z zainteresowaniem na obie postacie. Wydawało jej się, że potyczka może trochę potrwać. Wyglądało na to, że są w podobnym wieku, ich postury się nieco różniły, ale oczy, oczy mieli takie same. To będzie rzeź nie walka.

Bez uczućOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz