LII

561 54 17
                                    

Patrzyła na niego dość niepewnie. Nie mogła się nawet podnieść bo momentalnie pchnął by ją z powrotem na blat stołu. Patrzenie na niego z pozycji leżącej odejmowało jej jakikolwiek animusz. Po raz pierwszy od dawna nie wiedziała za bardzo co ma zrobić. Nie mogła leżeć i udawać, że kapral nie istnieje. 

- O co chodzi?- spytała w końcu.- Czemu tak nade mną sterczysz?- niemal zawarczała.

- Pilnuję żebyś nigdzie się nie wybrała- odparował całkiem spokojnie.

- Nie masz lepszych rzeczy do roboty?

- Mam. Uważaj na ton kadecie. Po drugie wciąż jesteś podejrzana o próbę morderstwa przełożonego. Jeśli zostawię cię samą równie dobrze mogę sobie przysporzyć kłopotów. Tego mam zamiar uniknąć.  

- Oboje wiemy że to farsa.- Przewróciła oczami i stwierdziła że spróbuje usiąść. Co dziwne kapral jej nie powtrzymał.

- Problem jest taki że mamy słowo przeciwko słowu. On jest kapitanem o tobie krążą niepochlebne pogłoski. Mino jest twoim znajomym, więc świadkiem bezstronnym żadnym. Albo poświadczę za ciebie swoim życiem albo lądujesz w więzieniu.

- Swoim życiem?- powtórzyła głucho. Spojrzała na niego ze zmarszczonymi brwiami.

- Będziemy oboje musieli zachowywać się jak psy na uwięzi, ale inaczej z tego nie wybrniesz.

- Nie- powiedziała od razu.- Niema takiej opcji. Wolę stryczek- dodała od razu patrząc na swoje ręce.

- Słuchanie rozkazów to aż taki problem?- spytał z nutą ironii w głosie. 

- Nie, ale twoje życie tak. Nie pozwolę żeby było zależne od mojego. Nawet o tym nie myśl- oznajmiła hardo. Kuro nie mogła na to pozwolić. W planach miała dokonanie kilku nie do końca legalnych przedsięwzięć, to mogło oznaczać stryczek dla Ackerman'a. Tylko dlatego, że przeszłość nie do końca lubiła jej odpuszczać.

- Na prawdę myślisz, że pozwolę ci umrzeć bo jakiś dupek twierdzi, że może robić co mu się podoba?- warknął jakby nie mógł uwierzyć że Kuro miała takie mniemanie o nim. Jego twarz jednak nie zmieniła wyrazu.

- Nie rozumiesz- zaprotestowała. 

- W takim razie pomóż mi zrozumieć- oznajmił spokojnie.

- Nie mogę- odpowiedziała równie opanowana, ale ze smutkiem w głosie. Patrzyła mu w twarz. Chciała żeby zrozumiał, że nie robi tego po złości. Tak było lepiej dla wszystkich.

- Jak chcesz się z tego wywinąć?- spytał nieco mniej opanowany. Jego głos przybrał ostrzegawczy ton.

- Problem jest taki kapralu, że od momentu w którym będę sądzona moja przyszłość będzie zapisana. Szafot odbędzie się czy tego chcemy czy nie. Nikt tego nie zmieni- mówiła błądząc myślami. Musiała bardzo dokładnie zaplanować swoje kolejne ruchy, inaczej mogło zginąć znacznie więcej osób niż zakładała na początku.

- Co ty pierdolisz Kuro?! Nie pozwolę żeby ten dupek decydował o twoim życiu.- Levi powoli tracił cierpliwość.- Erwin też na to nie pozwoli. Wie kiedy bronić swoich. 

Kuro wiedziała skąd brały się te zapewnienia. Skoro była o tym mowa musiała porozmawiać ze Smith'em.

- Racja- zapewniła szybko. Czuła że nic już nie zdziała jeśli chodziło o kaprala.- Mogę porozmawiać z pułkownikiem również?- spytała niepewnie.

Ackerman jej się przyglądał przez chwilę, po czym przytaknął zbity z tropu. Miał właśnie po niego iść kiedy Erwin wkroczył do środka. Skinął głową Ackerman'owi i Kuro.

Bez uczućOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz