O oddziale Keiji'ego wypowiadał się jak o zgrai sępów czekających na nią jak na pyszną padlinę. Zastanowiła się nad tym co powiedział i faktycznie czuła ciągle na sobie ich kalkulujące spojrzenia, które starała się bagatelizować. Mino był zmienny odkąd pamiętała, ale sam kapitan wydawał się całkiem inną osobą podczas treningu.
- Mogę spytać dlaczego tak bardzo się nie lubicie- zagaiła kaprala. Wiele rzeczy nie układało się w spójną całość.
Levi przystanął na chwilę, jakby intensywnie zastanawiał się nad odpowiedzią.
- Był ze mną w oddziale podczas mojej pierwszej wyprawy- powiedział wreszcie.- Nie uważam jej za udaną- wykrztusił patrząc przed siebie.
Kuro zastanowiła się przez chwilę.
- Nie rozumiem- oznajmiła w końcu, szukając powodu jego dziwnego zachowania.
Spojrzał jej w twarz, jakby zaskoczony.
- Kiedy zmarli twoi rodzice?- zapytał nagle zainteresowany, prawdopodobnie próbując w jakiś sposób wyjaśnić jej dziwne dla niego reakcje.
- Zapomnij że pytałam- zmieniła natychmiast temat.- Co będziemy dzisiaj ćwiczyć?
- To co zwykle- odpowiedział. Nie drążył więcej tematu, jakby zdawał sobie sprawę, że Kuro nie powie czegoś czego nie chce.
Trening opierał się na manewrowaniu na sprzęcie pomiędzy drzewami. Dziewczynie było bardzo ciężko za nim nadążyć, ale w przeciwieństwie do poprzednich treningów tym razem się starała. Skończyli nieco szybciej niż się spodziewała. Jednym z czynników, który zakończył trening prawdopodobnie było jej dyszenie ze zmęczenia. Nie potrafiła jeszcze kontrolować tak dobrze jak kiedyś swojego oddechu, przez co szybko dostawała zadyszki. Nie umknęło to uwadze wszechmocnemu Ackerman'owi. Wyrzucił z siebie kilka niemiłych przytyków, aż w końcu dał jej spokój z manewrem. Potem ogarnęło ją zdziwienie, gdy zamiast pozwolić jej odejść kazał jej ściągnąć sprzęt i przygotować się na sparing.
- Sprawdźmy czy faktycznie ci z Treningowego są tacy słabi w sparingach, czy ty w rzeczywistości mi dorównujesz- stwierdził stojąc z założonymi na klatce rękoma.
Z jakiegoś względu nie wydawało się to dobrym pomysłem. Wzdychając pod nosem posłuchała jego rozkazu i stanęła rozluźniona przed nim. Podobnie jak przy walce z Evorą.
- Postawa kadecie- zaznaczył Levi.
- Tak właśnie wygląda w moim przypadku- odpowiedziała spokojnie gotowa na każdy atak z jego strony.
Przytaknął unosząc nieznacznie jedną brew. Niemal sekundę później był przy niej. Zaatakował wykorzystując swój pęd. Równie szybko zniżyła całe ciało tak by wsunąć się pod jego wysuniętą do ataku prawą rękę. Swoją prawą natomiast zgięła w łokciu tuż przy jego szyi. Kapral miał idealną pozycję by uderzyć ją łokciem prosto w krzyż i wykorzystał to, ona jednak nie zważając na ból trzymała go w chwycie. Wykorzystując pęd jego ciała podcięła nogę na której akurat utrzymywał środek ciężkości i oboje runęli na ziemię. Z płuc Ackerman'a wydobyło się całe powietrze, ale zdając sobie sprawę, że oboje upadną, zanim znaleźli się na ziemi pociągnął ją na siebie.
- Oszalałaś- wysapał próbując złapać oddech.- Twoja wątroba i szwy mogły się uszkodzić, gdybyś walnęła tak o ziemię- zacharczał, trzymając ją wciąż na swoim ciele.
Podniosła zaskoczona głowę do góry patrząc mu w oczy z otwartą buzią. Trochę racji miał. Upadek na jego ciało już sprawiło jej niemały ból.
- Co tak paszczę rozwarłaś. Nici by były z twojego udziału w wyprawie- doprecyzował.
- Nie byłoby ci to na rękę?- spytała dalej zaskoczona tym, że nie pozwolił jej upaść na ziemię.- W końcu byłeś przeciwny mojemu wyjściu ze szpitala.
- Jesteś tak uparta, że kwestia czy jest mi to na rękę czy nie, ma tutaj drugorzędne znaczenie- westchnął.- Zresztą wszyscy się uparli, że się nadajesz i że mimo twojego stanu możesz jechać. W im słabszym stanie zdrowia będziesz tym bardziej narazisz wszystkich innych i całą wyprawę. Miej to w pamięci- zawarczał dalej ją trzymając.
- To ty kapralu zaproponowałeś sparing- wytknęła mu.
- Nie miałem cię za typ samobójcy- odparował.
To on wybrał taki dziwny atak.
- Zapomniałam już, że byłam ranna- westchnęła zrezygnowana. Nie była w stanie go przegadać choćby miała miliony sensownych argumentów.
- O takich rzeczach musisz pamiętasz, bo oczywiście narażasz wszystkich podczas wyprawy- odpowiedział poważnie.
- Puścisz mnie wreszcie?- spytała niecierpliwie.
Od razu zreflektował się i pozwolił jej wstać. Nie patrzył jej nawet w twarz, jakby czuł się niezręcznie z tym co się wydarzyło podczas sparingu.
- Może sprawdzisz moje zdolności walki wręcz, jak będę na tyle zdrowa żeby upadać do woli- zaproponowała podnosząc sprzęt do trójwymiarowego.
- Niech będzie- przytaknął robiąc to samo co ona.
Zanieśli sprzęt w odpowiednie miejsce i rozeszli się każdy w swoją stronę już w budynku. Kiedy Kuro weszła do pokoju panowała ciemność i wszystkie dziewczyny dawno spały, tylko ona wciąż była jak najbardziej wybudzona. Zastanawiała się nad tym co powiedział jej kapral, zwłaszcza o Keiji'm. Wspomniał tylko że był z nim na samym początku w oddziale, a Ackerman'a spojrzenie wydawało się być niezwykle melancholijne, jakby odczuwał smutek lub coś tego typu. Dodatkowo, to że pozwoliła na to żeby jej dotknął napawało ją obrzydzeniem. Unikała kontaktu z innymi osobami, pomijając oczywiście momenty w których musiała pozwolić na kontakt fizyczny podczas sparingu. To była jednak inna forma kontaktu, nie była agresywna i to ją tak wyprowadzało z równowagi.
Zasnęła dopiero po kilku godzinach. Sen był niespokojny i wciąż się wybudzała, dopiero kiedy zobaczyła pierwsze promienie słońca uspokoiła się na tyle żeby przysnąć jeszcze na chwilę przed pobudką. Nad ranem usłyszała jak współlokatorki się ubierają i szykują na śniadanie, więc zerwała się z łóżka czując nieznaczny ból w piersi i w miejscach gdzie miała szwy. Zebrała się szybko do łazienki, wzięła niezwykle ekspresową kąpiel i szybko zeszła na dół. Oczy miała podpuchnięte z braku snu i czuła się nieco rozdrażniona, bardziej z chwilą gdy zobaczyła w pomieszczeniu stołówki machającą w jej kierunku Zoe. Z zamiarem ucieczki zaczęła się obracać do tyłu i wpadła na kogoś, kto stanął tuż za nią. Odsunęła się do tyłu łapiąc za bolący nos i patrząc do góry. Smith przyglądał się Kuro z szelmowskim uśmiechem, jakby doskonale wiedział, że dziewczyna miała zamiar uciekać gdzie pieprz rośnie, a on chciał jej w tym przeszkodzić.
Wtedy uznała, że być może jeszcze uda jej się go wyminąć. Przeliczyła się niestety. Zaszedł dziewczynie drogę i wskazał ręką w kierunku Hange.
- Śniadanie to najważniejszy posiłek- stwierdził idąc tuż za nią w kierunku stołu przy którym siedziała Zoe.
- Raczej nie powinno się zmuszać do niego kadetów- odpowiedziała tym samym tonem.
- Jak wrócisz do stanu sprzed dwóch tygodni nawet się nie odezwę.
- Dla wszystkich nagle mój pobyt w szpitalu stał się świetną wymówką żeby zmuszać mnie do rzeczy, których nie chcę robić- odpyskowała wkładając ręce do kieszeni spodni.
- A czyja to wina?- spytał retorycznie.
W odpowiedzi westchnęła i usiadła obok Zachariusa. On jedyny z całej tej zgrai był na tyle cichy żeby mogła zebrać myśli.
CZYTASZ
Bez uczuć
FanfictionŻycie Kuro to ciągła walka, nawet ze samą sobą. Kiedy pojawia się nowa ścieżka, którą może podążyć poświęca jej nawet własne życie. W końcu nie ma innego wyboru. Sneak peak - Taa, oczywiście wierzę.- Przewróciła oczami gdy spojrzał na nią, marszcząc...