XLIII

993 95 14
                                    

Keiji zaśmiał się sucho.

- Śmierci?- spytał głucho.- Gdybym życzył im śmierci już dawno bym to załatwił. Zanim twój tyłek zaczął zwracać na mnie ich uwagę, zwłaszcza tego konusa. Jeśli zrozumiałaś to zamknij się i wykonuj rozkazy. Nie potrzebuję żołnierza, który ze mną dyskutuje.

Kuro prawie parsknęła śmiechem. Dawno by to załatwił. Zabawne. Ackermana bał się jak diabła.

- Rozkaz- odpowiedziała nieco sarkastycznie, co nie uszło jego uwadze.

- Uważaj smarkulo- zawarczał obracając głowę nieco w jej stronę, tak by spojrzeć dziewczynie w oczy.

Twarz Kuro przypominała maskę, bo rozmyślała jak wolałaby go zabić. Szybko, czy przez długie godziny oglądać jego męczarnie. Ciężko było zdecydować.

Mino też wyczuł sprawę, bo szybko próbował zwrócić na siebie uwagę. Pozostała dwójka należąca do oddziału udawała że nie istnieje.

- Przyznam, że jak pana poznałam byłam zadowolona. W tej chwili jestem niezwykle zawiedziona. Nawet ja, a ponoć jestem egoistką, wiem jakie znaczenie ma wystrzelenie racy. Pan kapitanie jest tchórzem i draniem. Kapral ma rację, że nie pasuje do tego oddziału. Teraz wiem dlaczego.

Spojrzała na niego przekrzywiając nieznacznie głowę. Czekała. Wiedziała, że przemówi przez niego złość i długo nie musiała czekać. Po kilku sekundach ostrze było w lewej ręce kapitana i próbował się na nią zamachnąć, jakby w planach miał skrócenie ją o głowę. Zrobiła unik i nie zdążyła nic więcej zrobić, gdy Mino złapał Keiji'ego za łokieć. Nawet nie zauważyła kiedy chłopak zeskoczył z konia.

- Kapitanie. Proszę się uspokoić.

Keiji patrzył na nią rozwścieczony, ale po chwili na jego twarzy pojawił się złośliwy uśmiech.

- Masz rację Mino. Nie mogę się zniżać do takiego poziomu. Proszę o wybaczenie kadecie. Poniosło mnie trochę- zapewnił.

Oczywiście oczy nie do końca odpowiadały wypowiedzi. Najwidoczniej on też od dłuższego czasu planował jak ją uśmiercić. Zabawne.

- Ja również proszę o wybaczenie. Pochopnie pana oceniłam- stwierdziła Kuro, patrząc przed siebie.

Dalszą część tego dnia przejechali w ciszy, oprócz okazjonalnych rozkazów wydawanych przez drania roku. W pewnym momencie zaczęło się ściemniać i jednym z rozkazów było założenie obozu. Byli na otwartej przestrzeni, co było dość nieodpowiedzialne z jego strony. Pozostałe oddziały prawdopodobnie też musiały przystanąć.

Kuro miała wrażenie, że obóz na środku polany został założony specjalnie dla niej. Jakby chciał jej się odpłacić za wszystkie zgryźliwości. Spojrzała na Mino, jakby oczekując od niego sprzeciwu, ale ten widząc jej wzrok wzruszył ramionami.

Jeden ze zwiadowców jadących z nimi rozpalił ognisko. Dziewczyna szybko ugasiła płomień i stuknęła się w głowę dając mu do zrozumienia że jest idiotą. Ci ludzie byli już kiedyś za murami, czy to ich pierwszy raz, bo naprawdę nie wiedziała co w nich wstąpiło. Co było jeszcze bardziej paradoksalne wszyscy poszli spać i nikt nawet nie wspomniał o warcie. Przecież od tego zależało również ich życie, nie tylko jej. Z westchnieniem usiadła na ziemi i rozglądała się. Ta noc będzie długa.

I była.

Po niedługim czasie do obozu zbliżył się 5-cio metrowiec. Przez krótką chwilę myślała, że przejdzie bokiem, ale konie zaczęły się niepokoić i tytan zmienił kierunek.

- Kurwa- wyszeptała, przeklinając pomysł obozowania w takim miejscu. Nie było opcji wzniesienia się, bo haki nie miały się czego złapać. Dookoła żadnych drzew.

Bez uczućOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz