XXVI

1.6K 147 17
                                    

Dwóch przy drzwiach się rozstąpiło, pozostałych dwoje zaczęło iść w kierunku wyjścia z budynku.

- Zaraz jest trening walki wręcz, niedobry pomysł na karanie mnie na placu- stwierdziła mimochodem, obojętnie. Liczyła, że mieli zamiar zaprowadzić ją na środek polany. W tym wypadku mogła zaproponować inne miejsce, bardziej dogodne dla niej.

- Idziemy do lasu- odpowiedział jeden z idących za nią.- Jeszcze jakieś ważne rady?- spytał.

Wzruszyła ramionami w odpowiedzi. Ta lokalizacja pasowała jej idealnie.

Szła między nimi niczym więzień na skazanie i niewiele jej stan odbiegał od tej właśnie definicji. Dwóch chłopaków idących przed nią obok siebie, czterech za nią. Dalej, nieco wolniej, szli Yasu i Haro. Evora mówił jakby był rozwścieczony, bo nadmiernie gestykulował, gdy zerknęła do tyłu by sprawdzić, czy coś kombinowali. Yasu, jednak wierzył w to, że Kuro ma plan, więc nie przejmował się zbytnio. Zbywał tylko Haro przytakiwaniem.

Spokój brązowookiego mógł być zbawienny, zwłaszcza że po chwili byli już między drzewami, niewidoczni dla ludzi będących w budynku, z którego wyszli. Sześciu nieznajomych utworzyło małe koło wokół niej. Założyła ręce na klatce piersiowej i czekała, nic innego nie mogła zrobić w tym momencie.

W końcu jeden z nich się odezwał. Niski blondyn o niebieskich oczach, w mundurze kadeta, niechlujnie wyprasowanym i miejscami brudnym, z kilkoma niezaszytymi dziurami. Wstyd było na niego patrzeć.

- Będziemy cię tak długo tłuc, aż wreszcie padniesz. Zobaczymy, jak ci się spodoba bycie po drugiej stronie- oznajmił, z nutą sadysty w głosie.

- Tak tylko uprzedzam, że zemsta prowadzi kogoś innego do zemsty na tobie- wtrącił Yasu ni z tego ni z owego uśmiechając się radośnie z uniesionym palcem wskazującym, jakby wpadł na coś niesamowitego.- Na przykład mnie.- Teraz wydawał się być bardziej poważny. Patrzył blondynowi w oczy przez dłuższy czas nie mrugając. Wreszcie jasnowłosy parsknął śmiechem, jak na najlepszy żart wszechczasów.

- Jesteś tak samo nędzny, jak ten obok ciebie- stwierdził jasnowłosy.- Tylko udajesz twardziela. Jedyną osobą, która ma jakieś jaja to jest ta dziewczyna- wyśmiał ich.

- Masz rację, tylko ja tutaj mam jakieś jaja. Na pewno większe niż wy, bo trzeba było aż sześciu was żeby zaatakować mnie. Jestem pełna podziwu- odpowiedziała spokojnie rozluźniając ręce. Zgięła nieco nogi w kolanach przybierając postawę gotowości.

- Ty szmato!- ktoś z szóstki krzyknął. Bardziej poczuła niż zauważyła ruch po swojej lewej. Uchyliła się szybko i przesunęła jedną nogę nieco w tył by móc widzieć przeciwnika. Pędził w jej kierunku, była gotowa zadać mu cios, jednak chłopaka powstrzymała wyciągnięta dłoń. Spojrzała w stronę właściciela, który uśmiechał się jakby pozjadał wszystkie rozumy świata.

- Popełniłeś błąd, ona tyko na to czekała- stwierdził przechylając nieznacznie głowę niczym jastrząb zastanawiający się czy pożreć swoją ofiarę. Nie pomylił się, ale nie było to jej głównym zamiarem.- Poza tym karę musimy jeszcze wyznaczyć. Nie będziemy przecież...

Dopadła rozmawiających i zrobiła mały wyskok by nadać swojemu uderzeniu dodatkowej siły. Pod pięścią poczuła kość, która nagle ustąpiła pod naporem, jakby trzymająca ja nitka pękła. Chłopak zdziwiony krzyknął z bólu i upadł na ziemię. Pozostali byli na tyle zaskoczeni, że przez jeszcze długą chwilę próbowali zrozumieć co się stało.

Patrzyła na blondyna z zadowoleniem. On natomiast odczuwał całkiem inne emocje. Niemal drżał z wściekłości.

- Jeden padł, pięciu zostało- stwierdziła prześmiewczo.- Jeszcze trochę ja wykonam karę na was, w odpowiedzi na waszą niekompetencję- prychnęła.

Nikogo już nie powstrzymywał. Wszyscy ruszyli na raz. Kiedy udało jej się obronić żebra z lewej, ktoś atakował nogi. Uchroniła się przedramieniem przed uderzeniem w głowę, podniosła prawe ramię próbując zniwelować próbę uderzenia w polik, jednak kopniak w odcinek lędźwiowy wyprowadził ją z równowagi. Pięść ominęła jej ramię i trafiła prosto w ucho. Kuro usłyszała tylko okropnie głośny trzask i potem szum. Wszystko było stłumione, kiedy spojrzała przed siebie. Potrząsnęła głową, żeby pozbyć się tego uczucia i odzyskać utraconą równowagę, niestety dalej była głucha na jedno ucho i ciężko było jej utrzymać pionową pozycję. Zdążyła usłyszeć krzyk Evory, kiedy poczuła jak brzuch i żebro eksplodują bólem. Dwóch chłopaków zsynchronizowało uderzenie. Kiedy kolejny trafił hakiem w wątrobę, wciągnęła powietrze przez zęby i w tym momencie oberwała w skroń. Stojący przed nią chłopak dołożył jeszcze pięścią w brew, inny ją podciął by wreszcie upadła na ziemię. Po tym wszystkie uderzenia zlały się w jedno. Skuliła się nieco by ukryć głowę przed kopniakami i pojawiającymi się od czasu do czasu ciosami pięści.

Po chwili, kiedy w większości się już uspokoili blondyn podszedł do niej i kopnął w kość ogonową, a potem odszedł jakby uważał ją za najgorsze ścierwo chodzące po ziemi.

- Zapamiętaj to sobie. Jesteś nikim, i nikim zawsze byłaś. Kilka sztuczek nie zrobi z ciebie zwiadowcy.- Powolnym krokiem udał się w stronę placu, na którym powoli zbierali się kadeci i zwiadowcy biorący udział w treningu walki wręcz zaplanowanym przez kaprala.

Pozostali odeszli, zabierając tego z rozwaloną żuchwą. Kilku z nich splunęło na nią, ale ona nie zareagowała. Leżała jeszcze przez chwilę, gdy na kolanach przysiadł koło niej Yasu. Między łokciami widziała jego kolana, potem zobaczyła buty zbliżającego się Evory. Stanął nad nią, jakby chciał dać jej do zrozumienia, że jest lepszy.

- Pomóż mi idioto- zawarczał Yasu.

- Kto tu jest idiotą?! Sama tego chciała- ryknął.- Mogliśmy jej pomóc, ale nie. Zażyczyła sobie pierdolonego wyroku!- krzyknął. Z każdą chwilą jednak nieznacznie się uspokajał.- Trzeba ją zabrać do Hange- oznajmił już spokojnie.- Ja ją poniosę.

Kiedy schylał się by ją podnieść wzdrygnęła się. Spróbował po raz drugi, ale wydobył się z niej niski gardłowy dźwięk.

- Tknij mnie, a cię zabiję- ostrzegła cicho.

- Inaczej ty zginiesz- zaprotestował wyprowadzony już z równowagi.

Kuro kaszlnęła spienioną krwią. Dotknęła ust i spojrzała na szkarłatną ciecz.

- Kurwa. Znowu?!- Przewróciła oczami i próbowała się podnieść do siadu, aczkolwiek potrzebowała dłuższej chwili żeby przestało jej się kręcić w głowie. Kiedy mogła już spojrzeć w twarz Yasu zauważyła w jego oczach przerażenie.

- Musisz iść do Zoe, inaczej źle się to skończy- stwierdził błagalnie. Domyślał się, że nieśpieszno jej było do okularnicy, o ile w ogóle miała zamiar się dać leczyć.

- Nie.

Wstała powoli opierając się o kolano. Stanęła wyprostowana i zrobiła kilka kroków naprzód.

- Idziecie, czy nie?- spytała oglądając się do tyłu.

- To jakieś szaleństwo- stwierdził z niedowierzaniem Yasu.

Nie zdążyli nic więcej dodać, kiedy dziewczyna straciła przytomność. Robiąc krok do przodu upadła na ziemie z głośnym łoskotem.

Bez uczućOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz