XV

2K 171 40
                                    

Zaskoczona stwierdziła, że obiad był nudny  w porównaniu do śniadania. Nie słyszała melodyjnego głosu Haro, i choć irytował ją gadaniem, czuła się z całą sytuacją trochę niepewnie. Odniosła wrażenie, że chłopak zaczynał wkradać się w jej łaski, co musiała ukrócić póki zdawała sobie z tego sprawę.

Przeżuwając suchy chleb i popijając cienkim bulionem rozejrzała się po stołówce. Ludzie siedzieli w grupkach i rozmawiali żywo. Zastępca dowódcy raz po raz kierował na nią wzrok, jakby była obecna w jego rozmowie z Shadisem. 

Nie chciała, być obiektem zainteresowania, ale najwidoczniej natura samotnika przysparzała jej wrogów. Chcąc nie chcąc, pojawiła się zapewne na ustach wielu Zwiadowców od rana. Oczywiście nie licząc feralnej czwórki w stajni. 

Nim się obejrzała ktoś usiadł obok niej. Położył talerz z cichym stukiem i bez słowa zaczął jeść. Spojrzała w jego stronę nieznacznie, z zaciekawieniem. Evora pewnie ujadał jeszcze przed kapitanem. 

Nieznajomy zbliżył głowę, więc zaczęła odchylać się w bok. Nie zniechęciło to przybysza, by dalej napastować jej przestrzeń osobistą. Kiedy zaczął obwąchiwać Kuro, zerwała się jak oparzona i przeskoczyła ławkę na której siedziała. Patrzyła na niego gotowa do walki, postawą jednak nic nie zdradzając.

- Spokojnie- powiedział ktoś radośnie, przy uchu dziewczyny, opierając rękę na jej ramieniu.- Miche się tak wita ze wszystkimi kadetami- dodała równie radośnie. 

Kuro zdusiła w sobie chęć rzucenia kobiety przez ramię, jedyne co zrobiła to odsunęła jej rękę ze swojego ramienia, po czym zrobiła krok by się oddalić.

Miche przyglądał się dziewczynie, aż w końcu na jego twarzy pojawił się łobuzerski uśmiech, następnie odwrócił się w stronę talerza i ponownie zaczął jeść.

- Jestem Hange Zoe! Ciebie jak nazywają?- spytała przyglądając się twarzy Kuro, jakby nie mogła dojrzeć konturów. Z każdą chwilą mrugając nienaturalnie. Poprawiła okulary na nosie, palcem wskazującym i kciukiem trzymając oprawę, i zmarszczyła czoło.

- Kuro- odpowiedziała. Przyglądała się kobiecie. Wreszcie złapała talerz niedojedzonej zupy i ruszyła w stronę kuchni.

- Czekaj!- krzyknęła Zoe.

Kuro z wielką niechęcią przystanęła. Czekała do momentu w którym Hange się z nią zrównała. Razem przekroczyły próg kuchni. 

- Nie chciałabyś dołączyć do oddziału badawczego?- spytała w końcu siadając na blacie.

- Nie jestem zainteresowana- padła odpowiedź. Kuro stanęła przy zlewozmywaku i zaczęła myć naczynia, które zdążyły już się zebrać po obiedzie. 

- Ale to całkiem ciekawa robota- dodała zachęcająco. Tonem przypominała dzieciaka czekającego na swoją porcje słodyczy.

- Nie obchodzi mnie to- odparła monotonnie, mierząc się z górą naczyń.

- Łapiemy tytanów. Jak może cie to nie obchodzić- zaskomlała Hange.

Kuro zatrzymała się wpół ruchu. 

Łapać tytanów?

- Ja mam zamiar je zabijać nie łapać Zoe.

Hange przez chwilę wydawało się przetwarza informacje.

- Tak po prostu?- zawyła kobieta.

- Najlepiej na froncie Formacji Bojowej.

- Na froncie!?- krzyknęła zaskoczona.- Zginiesz!

Kuro wzruszyła ramionami wracając do mycia naczyń. Nie obejrzała się na Hange. Nie musiała się jej tłumaczyć z własnych planów. 

- Obyś wiedziała jakie ryzyko podejmujesz- odezwała się po chwili, poważniej. Po minucie słychać było tylko oddalające się kroki.

Bez uczućOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz