XVI

2K 165 16
                                    

Nikt by się nawet nie zorientował, że Erwin zginął. Oczywiście do czasu, w którym przekroczyłaby linię lasu. Podejrzenia też spadłyby na Kuro, ponieważ była ostatnia, a on razem z nią.

- Jesteś nieostrożny pułkowniku- stwierdziła przyspieszając nieznacznie i zrównując się z nim. 

- Skąd to stwierdzenie kadecie?- spytał zerkając w jej stronę. 

Te brwi.

- Masz odsłonięte tyły. Nikt cię nie ubezpiecza. Byłbyś w tej chwili najłatwiejszym celem do ściągnięcia.

- Przecież ty mnie ubezpieczasz- oznajmił szczerze, nie wahając się nawet sekundę.  

- Zabawne- zaszydziła.- Moja reputacja powinna była dawno mnie wyprzedzić- zauważyła. 

- Wyprzedziła. 

- To skąd ta pewność?

- Ty nie chcesz, żeby inni mieszali się w twoje sprawy, więc ciebie nie powinno interesować, dlaczego wierzę, że obroniłabyś mnie w razie konieczności- powiedział nie patrząc nawet w jej stronę. 

Erwin wzrok miał wbity przed siebie. Jego oczy wydawały się być smutne, choć Kuro nie do końca potrafiła określić dlaczego jego humor się pogorszył, nie wnikała. Sam jej wytknął, że za bardzo się wtrącała.

- Jeszcze cztery karki i będziesz mogła pójść na kolację- zakomenderował nagle. 

Przewróciła w myślach oczami i przyspieszyła. To prawda, wlekła się na samym końcu, a pozostałych dawno nie było nawet słychać. Shadis ich popędził i pewnie już od dawna siedzieli w stołówce. Robiła za czarnego konia oddziału. Tego właśnie jej brakowało, żeby dalej mówili o niej słabeusz. Będzie musiała się w końcu postarać i spróbować to zmienić. Choćby troszeczkę.

W kilka minut przecięła na odpowiednią głębokość karki manekinów, po czym wylądowała za linią lasu. Smith niespełna sekundę po niej. Ruszyli zatem razem w stronę siedziby. Słońce już dawno chyliło się ku zachodowi, raz po raz słychać było przemykające po niebie ptaki, które wracały do swoich gniazd. Trawa uginała się pod każdym krokiem. Poza tym panowała cisza. Kuro nie miała zamiaru zadawać mu więcej pytań, a miała ich na prawdę sporo. On też wydał jej się zamyślony, zatem wolała pozostawić go sobie samemu. Utrzymywała jednak jego tempo w zasadzie nie zależało jej żeby być na kolacji. Haro gdzieś wcięło, a tylko tę osobę byłaby chyba w stanie słuchać podczas posiłku. 

Do czego to doszło.

- Kuro?

W odpowiedzi mruknęła cicho. 

- Niedługo będziecie przydzielani do oddziałów ze specyficznymi zadaniami. Najpierw jednak musicie się wykazać na pierwszej waszej wyprawie. 

- Ta rozmowa dokądś zmierza- zrozumiała. 

- Jak zwykle spostrzegawcza. Na pierwszej wyprawie wszyscy kadeci będą w zewnętrznych polach. To nie są najbezpieczniejsze miejsca formacji, niestety muszą zostać przydzielone w ten sposób. Przyszłość Zwiadowców będzie zależeć właśnie od tego jak pójdzie wyprawa. Rozmawiałem z Zoe. Ty będziesz na froncie razem z oddziałem przednim, a kiedy wrócimy zdasz mi ostateczną decyzję, czy chcesz do nich dołączyć. Wtedy porozmawiam z generałem Shadisem, a on wyrazi swoją decyzję na ten temat. Zgadzasz się?

Stali już przed drzwiami do stołówki. Kuro była zaskoczona. Nie sądziła, że rzucą ją od razu na tak głęboką wodę, zdając sobie sprawę, że na Treningowym nie błyszczała umiejętnościami. Szybko jednak zamaskowała emocję pod typową dla niej obojętnością i przyjęła wyciągniętą dłoń Erwina.

Bez uczućOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz