XXXII

1.5K 144 15
                                    


Potrzebowała czasu żeby zebrać się wreszcie i wrócić do kwatery. Myśli miała nieuporządkowane i jedyne o czym marzyła to położyć się na ziemi, zasnąć i nigdy więcej się nie obudzić. Dokładnie tak samo się czuła, jak przed dołączeniem do zwiadowców. Kiedy wszystko wokół niej było zrujnowane.

A obiecała sobie, że nie będzie wspominać tych dni. Jej życie miało się zacząć od momentu, w którym wylądowała w treningowym, a teraz wszystko wraca. Każde cierpienie i ból, rozpacz, złość i nienawiść. Zakopała to głęboko, jednak nie pozwalają jej o tym zapomnieć.

Westchnęła zmęczona, po czym powolnym krokiem zaczęła wracać do budynku kwatery. Oddech momentami miała nierówny, czasami musiała przystanąć żeby uspokoić charkot który się z niej wydobywał po dłuższym spacerze bez przerwy. Będzie musiała sporo ćwiczyć żeby wrócić do formy sprzed bójki.

Dotarła dopiero po kilkudziesięciu minutach, zajęło to zdecydowanie za dużo czasu w jej mniemaniu. W pokoju była jeszcze później, ponieważ schody były najgorszą przeszkodą jaką musiała pokonać. Wreszcie weszła do pomieszczenia i nawet nie martwiąc się o higienę rzuciła się na łóżko. Zasnęła niemal natychmiast.

Zerwała się nad rankiem i ubrała w ekspresowym tempie strój kadeta. Schodzenie po stopniach sprawiało jej mniej kłopotu niż wejście na górę, ale i tak kiedy znalazła się przed budynkiem, na placu treningowym, była lekko zasapana. Zoe już na nią czekała, uradowana jak nigdy.

Doprawdy skąd się w niej bierze tyle radości?

- Gotowa na naszą rehabilitację?- zapytała uśmiechnięta poprawiając na nosie okulary.

- Powiedzmy- oznajmiła Kuro spokojnie, nie podzielając entuzjazmu pani pułkownik.

- To świetnie. Przejdźmy może najpierw do rozciągania.- Hange pokazała kilka ćwiczeń i patrzyła na dziewczynę wyczekująco. Kuro westchnęła i zaczęła się rozciągać czując czasami ból w niektórych miejscach. Najbardziej bolesne były okolice brzucha, czego się spodziewała, ale oczywiście nie dała tego po sobie poznać.

Hange maglowała ją przez kolejne dwie godziny, każąc robić jakieś ćwiczenia, typowo nie kondycyjne. Dziewczyna się trochę irytowała, bo jeśli miała pojechać na wyprawę, jej kondycja musiała się znacznie poprawić do tego czasu.

- Nie będziesz kazała mi biegać?- zapytała w końcu po kolejnych ćwiczeniach rozciągających i jakiś uspokajających.

- To ci zagwarantuje dzisiaj Levi. Uparł się, że dalej będziesz miała z nim treningi na trójwymiarowym, nie udało mi się tego wybić mu z głowy- na końcu zaśmiała się niepewnie.

- Rozumiem.- Kuro poniekąd ucieszyła ta wiadomość, bo przynajmniej będzie mogła normalnie poćwiczyć. Wydaje się, że półtora miesiąca to dużo czasu, ale wcale tak nie było. Musiała porządnie się wziąć do roboty, jeśli miała jechać na swoją pierwszą wyprawę razem z pozostałymi kadetami.

Niedługo potem Zoe zakończyła ćwiczenia i pozwoliła jej odejść. Kuro wolnym krokiem ruszyła w stronę stołówki, gdzie czekało na nią śniadanie. Oczywiście kiedy weszła wszystkie głowy zwrócone były w jej kierunku. Starała się tym jakoś szczególnie nie przejmować, ale czuła na sobie spojrzenia. Wzięła czerstwy chleb i miskę z cienkim bulionem i ruszyła w stronę pustego stolika, stale mając świadomość, że sporo ludzi wciąż jej się przyglądało. Najpierw obcięte włosy, potem dwa tygodnie nieobecności, a teraz wygląd chodzącego trupa. Plotki nie będą miały końca, zwłaszcza że Hakai została przeniesiona.

Musiała się uspokoić. Plotki przestały ją interesować już jak miała pięć lat, a teraz nagle w jej osobowości nastąpił wyłom i zaczęła się przejmować, że wszyscy na nią patrzą. Nigdy nie miała z tym problemu. Zawsze na nią patrzyli, zawsze mieli z nią problem. Zawsze była sama. Czemu nagle czuła cieniutkie niteczki stresu owijające się wokół jej serca i umysłu? Może czuła się bezsilna, ale już nie raz mocno oberwała, a i tak walczyła.

Posiłek zjadła dość szybko i w ciszy. Nikt nie rozmawiał, więc jedynymi dźwiękami jakie rozchodziły się po pomieszczeniu był stukot łyżek o miski i co jakiś czas czyjeś mlaskanie.

Wszystko się zmieniło kiedy przez drzwi wszedł kapral z pułkownik Hange. Rozmawiali o czymś spierając się zawzięcie. Wtedy wszystkie spojrzenia zwrócone były na tę dwójkę. Idealny moment żeby zniknąć wszystkim sprzed oczu. Kuro zatem powoli odniosła talerz do kuchni i wyszła z budynku, nie zwracając na siebie jakieś specjalnej uwagi, w międzyczasie napotykając uśmiechniętego Mino. Stanęła jak wryta, a ten z jeszcze większym niż do tej pory uśmiechem pocałował ją w policzek i odszedł nucąc coś pod nosem.

Co się z nią do cholery działo?!

Nie zareagowała tak jak powinna. Już wiedziała dlaczego. Część jej pragnęła wrócić do tego co zostawiła za sobą. Wtedy życie wydawało się prostsze. Tutaj musiała na każdym kroku martwić się czy postępuje dobrze. Wtedy obejmowały ją inne zasady. Dopiero teraz dochodzi do niej jakie zmiany dokonały się w jej świecie, musi sobie wszystko poukładać i wrócić na odpowiednie tory.

Wzięła się za mycie okien, ponieważ nie musiała trenować z pozostałymi póki Zoe nie powie inaczej. Przez większość dnia zajmowała się sprzątaniem i udało jej się dokończyć kolejne piętro, choć już po kilku szybach czuła ból w rękach. Była zmęczona. Mięśnie ją piekły niesamowicie, a już dawno nie miała takiego problemu z zakwasami.

Nie zauważyła nawet, że ominął ją obiad i był już czas na kolację. Po posiłku musiała się stawić u Keiji'ego na trening, a potem u Ackermana na kolejny. Skrycie liczyła, że oboje dadzą jej wycisk.

Na stołówkę szła już spokojniejsza niż rano. Potrzebowała takiego dnia na zastanowienie się w ciszy nad swoim życiem. Kara z myciem okien okazała się bardzo przydatna, a kiedy zeszła już na dół wszyscy byli na tyle ożywienie, że nikt nie zwrócił na nią uwagi. Oczywiście oprócz Haro i Yasu, którzy spojrzeli w jej kierunku i pomachali do niej żarliwie. Skinęła głową, wzięła talerz z jedzeniem i udała się do stolika przy którym siedzieli.

- Jak się czujesz?- zainteresował się Evora.

- Dobrze- odpowiedziała zwięźle.

- Rozmowna jak zwykle- zaprotestował.

- Co mam ci powiedzieć. Ćwiczenia z pułkownik są bardzo... jak to ująć... statyczne.

- To znaczy co robicie?- spytał Yasu, nagle zaciekawiony.

- Głównie rozciąganie- oznajmiła odgryzając kawałek czerstwej bułki.

- Może być ciekawie- uśmiechnął się pod nosem.

- Nuda- odpowiedziała wzdychając.

- Nie mówię że ciekawie dla ciebie- odparł z łobuzerskim uśmieszkiem.

Kuro spojrzała na niego zastanawiając się przez chwilę co mu chodziło po głowie, ale wreszcie zrezygnowała i wróciła do jedzenia. Kiedy skończyli swój posiłek pożegnała się z nimi i wyszła na plac. Kapitan Keiji miał się zjawić po kolacji, a przynajmniej tak go zrozumiała. Faktycznie przyszedł po kilkunastu minutach, ale nie sam. Towarzyszył mu Mino.

- To jest moja prawa ręka. Mino będzie pomagał nam w treningu. Mam nadzieję że będziecie się dogadywać.

- Zdecydowanie będziemy- zapewnił chłopak uśmiechając się nieznacznie.

Właśnie w tej chwili dziewczyna upewniła się w przekonaniu, że tamta część jej życia powinna była zostać pogrzebana wraz ze zburzeniem tego budynku i wszystkie wątpliwości jakie miała to była ułuda.

Mino będzie musiała się w najbliższym czasie pozbyć    

Bez uczućOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz