XXXVII

1.3K 126 22
                                    

Wyszła na poranne słońce oddychając głęboko wilgotnym od rosy powietrzem. Kilka ptaków odzywało się cicho między drzewami, ich głosy niezmącone żadnym intruzem. Piękny poranek w iście historyczny dzień jak ten.

Przeszła powolnym krokiem w stronę stajni, gdzie kilku zwiadowców kręciło się już niespokojnie. Do oficjalnej zbiórki jeszcze pół godziny, ale niektórzy byli na tyle zdenerwowani, że nie potrafili stać w jednym miejscu. Kręcili się w te i z powrotem. Głównie byli to kadeci lub młodsi stażem zwiadowcy jak się domyśliła. Mino i Keiji stali przy wejściu do stajni. Jeden oparty o drewnianą ścianę i jedzący jabłko, drugi z założonymi rękoma na piersi rozglądał się dookoła. Prawdopodobnie czegoś szukał i Kuro mogła się tylko domyślać, że chodziło o nią.

Nieśpiesznie podeszła do obu mężczyzn i skinęła im głową na powitanie.

- Witaj moja droga. Jak się spało?- zainteresował się Keiji.

- Niezwykle dobrze. Wyspałam się jak nigdy do tej pory- odpowiedziała spokojnie odkładając swoją torbę na ziemię.

Oboje zaśmiali się szczerze, jakby powiedziała najzabawniejszą rzecz na świecie.

- Mino powiedział mi, że poznaliście się trochę wcześniej. Ponoć zawsze pod presją świetnie sobie radziłaś- zaanonsował.

Dziewczyna spojrzała na Mino nieco zaskoczona. Nie uważała chłopaka za lekkomyślnego, ale być może jego druga natura dała się we znaki. Nie powinien był w ogóle wspominać o ich znajomości, jakkolwiek by ona nie była zmyślona, wtedy ludzie zaczynają zadawać dużo pytań.

- Ponoć- odparła po chwili, dalej kwestionując inteligencję Mino w swojej głowie. Zawsze miała go za bystrego chłopaka, a tu masz los.

- Idź osiodłać konia i spotykamy się przy drodze prowadzącej na południe.

Skinęła głową na ten rozkaz i weszła do stajni. W międzyczasie poszła po sprzęt do manewru. Osiodłała konia próbując nie zwracać uwagi na oczy skierowane w jej stronę jakby była chora na trąd. W myślach starała się wyobrażać sobie w jaki sposób skopała by im tyłki, ale z sekundy na sekundę robiło się to co raz trudniejsze, bo na prawdę miała ochotę to zrobić. Wyrwał ją z tego czyjś dotyk, na który  prawie podskoczyła. Obróciła się równie szybko z zamiarem pozbycia się napastnika i prawie znokautowała przy tym kaprala stojącego z Hanje u boku.

Zoe niemal uciekła, ale Ackerman trzymał swoją pozycję, jakby próbował sprawdzić Kuro. Jedna z jego brwi nieznacznie się uniosła, stał jednak jak zwykle w swój lekceważący sposób. Zdawał się ją wyzywać.

Kuro odetchnęła powoli i opuściła pięści zmieszana. Zasalutowała szybko żeby ukryć niepewność jaka powoli krążyła jej w myślach. Nie sądziła, że zauważył jak bardzo przestraszyła się na jego dotyk, ale mógł się nad tym zastanawiać, a chciała tego uniknąć. Zresztą już kiedyś zwrócił na to uwagę. 

- Gotowa na wyprawę Kadet Kuro?- spytał poważnym tonem.

Uśmiechnęła się nieznacznie i przytaknęła natychmiast. Levi i Zoe wydawali się być bardzo zaskoczeni, bo ich brwi uniosły się do góry. Po pani doktor takiej ekspresji można się było spodziewać, jednak jeśli chodziło o najsilniejszego żołnierza ludzkości to chyba przełom. Zdziwienie nie było mu chyba znanym stanem.

Spojrzeli po sobie i na twarz Hanje wypłynął uśmiech.

- Ktoś tu się bardzo cieszy- stwierdziła.

- Tak.- odpowiedziała przytakując.

...Wiele spraw na pewno się wreszcie wyjaśni.

- W takim razie konia bierz na zewnątrz i szykuj się na pierwszą wyprawę za mury- oznajmiła uradowana Zoe.

Kuro przytaknęła ponownie i wyprowadziła osiodłane zwierzę ze stajni. Zabrała z ziemi swój plecak, aż dziwnie że nikt się nim nie zainteresował, i wskoczyła na kasztanowego konia. Powoli zbliżał się moment odjazdu, którego nie mogła się już doczekać.

Dołączyła do grupy Keiji'ego i stanęła po jego lewej stronie tak jak ją uczył. Zastanawiała się tylko jak długo mężczyzna będzie jej dowódcą, aż pokaże swoją sadystyczną naturę ponownie. Levi coś przeczuwał, ale nie chciała go w tym upewniać, bo nie pozwolił by jej na bycie w tym oddziale. Od jakiegoś jednak czasu zbierała też różne plotki na temat Keiji'ego. Wiele historii które były o oddziale i o nim, nie trzymały się kupy, ale takie same opowieści sprzedawał cały jego oddział, więc siedzieli w tym wszyscy. Oczywiście pakowała się znowu w gówno i to dość lekkomyślnie. Taka już była jej natura.

Erwin pojawił się przed nimi i zakrzyknął, że do miasta będą przemieszczać się kłusem potem nieco zwolnią aż przekroczą dystrykt i znajdą się za Murem Rose, potem przyspieszą by znaleźć się w Shiganshimie i wreszcie wyruszą na ekspedycję. Przedstawił to jako banalną wyprawę, ot dzień jak co dzień, ale Kuro doskonale zdawała sobie sprawę z tego ile czasu potrwa dotarcie do Muru Maria. Najgorsze, że potem jeszcze będą musieli przedrzeć się przez Shiganshimę, która zawsze była pełna od gapiów i krzykaczy potępiających wyprawę.

Stała na samym przodzie pochodu, więc ruszyła od razu za Erwinem i kilkoma ludźmi u jego boku. Wraz z nią Keiji i Mino, którzy wydawali się nad wyraz skupieni. Gdyby dziewczyna obejrzała się za siebie prawdopodobnie ujrzałaby wszystkich zwiadowców z wypisaną na twarzy powagą, jakby tytan miał na nich wyskoczyć w każdej chwili zza krzaków.

Uśmiechnęła się na tę myśl pod nosem.

- Kuro!- usłyszała krzyk Smitha, który wyrwał ją z przemyśleń. Dowódca machnął ręką żeby trochę przyspieszyła. Spojrzała jeszcze tylko na swojego kapitana, który nieśpiesznie skinął głową aprobując.

Po chwili jechała tuż obok Erwina patrzącego przed siebie z determinacją.

- Nadal masz w sobie tyle odwagi żeby jechać na samym przedzie?- zainteresował się. Wydawał się być w tym szczery, jakby nie było w jego wypowiedzi ukrytego znaczenia. Niespotykane zjawisko u tego mężczyzny.

- Jak najbardziej- odpowiedziała natychmiast z niemal równą jemu determinacją. Doskonale wiedział jak jej na tym zależało, chociaż to Ackerman chyba bardziej przyswoił tę informację. Znacznie bardziej niż ona by sobie tego życzyła. Potrafił bardzo dobrze korzystać z szantażu.

- Gdybyś zmieniła zdanie zawsze możesz dołączyć do mojego oddziału- zasugerował.

Kuro spojrzała kątem oka w jego stronę nie bardzo rozumiejąc tę propozycję. W jego oddziale byli weterani, najlepsi z najlepszych, nijak by tam nie pasowała.

- Czuję się zaszczycona?- odpowiedziała z niepewnością w głosie, która nieczęsto jej się zdarzała.

Erwin zaśmiał się głośno i o dziwo szczerze.

- Porozmawiamy o tym jeszcze jak wrócimy z wyprawy- stwierdził uśmiechając się dalej.

Skąd pewność, że ja też wrócę.

Przytaknęła, bo nie chciała tego wytykać. Miała już zwolnić gdy pułkownik machnął ręką.

- Nie musisz jechać w szyku, masz niedaleko swoją pozycję.

Trudno jej się było z tym nie zgodzić.

- Co sądzisz o swoim kapitanie?- zainteresował się nagle.

- Dużo mnie nauczył- zapewniła szybko, chyba nieco za szybko, bo Smith przyjrzał jej się dokładnie.

- Coś się stało?- spytał ostro. Nie wiedziała dlaczego nagle tak się najeżył. Gdy chodziło o dyscyplinę, którą umiejętnie wprowadzał kapral, nikt nawet się nie interesował. Przy jego nauce zawsze ktoś obrywał. Skąd w takim razie takie nastawienie?

- Nie, po prostu jest dość nietypowym człowiekiem- westchnęła. Kolejne przesłuchania.

- Pamiętaj, że gdyby coś się działo możesz to zgłosić każdemu przełożonemu.

W myślach przewracała już oczami. Zgłosić przełożonemu, kiedy na ten przykład w treningowym to przełożony się nad nią pastwił. Świetny pomysł. Wolała takie sprawy załatwiać sama. Zresztą Erwin widział nie raz, że dobrze sobie w takich sytuacjach radziła.

- Oczywiście- przytaknęła od niechcenia.

Chyba, że nie chodziło mu wcale o pastwienie się, czy bicie. Dziwny człek

Bez uczućOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz