XXXI

1.6K 155 23
                                    

Był mały problem z formą rozluźnienia. Nie wiedziała zbytnio jak ma to zrobić. Najlepszą opcją zawsze był alkohol, oczywiście o ile miała do niego dostęp. Teraz mógł być problem żeby w ogóle jakiś skołować. Może gdyby znajdowała się w jednostce stacjonarnych byłoby łatwiej uprowadzić flaszkę, ale zwiadowcy to była inna bajka. Wiecznie w pracy i wiecznie na służbie, jakby należeli do jakiegoś zakonu. Inną opcją było się na kimś wyładować, ale pomimo jej wyjścia że szpitala czuła w kilku miejscach ból przy każdym ruchu.

Zamiast udać się do pokoju, w którym czekały na nią trzy jadowite węże, poszła na spacer po lesie, w którym prowadzone są treningi z trójwymiarowego. Wchodząc pomiędzy pierwsze drzewa odniosła wrażenie, że ktoś się jej przygląda. Nie obejrzała się za siebie, ale wiedziała że jakiś ciekawski za nią podąża. Kiedy weszła głębiej w las poczuła się tak samo jak w dniu kiedy poznała Evorę i jedli przy jednym stole. Twarz tego zwiadowcy wydała jej się wtedy znajoma, jednak wciąż nie domyśliła się skąd.

Lawirowała między drzewami próbując go zgubić. On natomiast potrafił się przyczepić niczym rzep psiego ogona. Wiedziała, czuła wręcz, że ciągle za nią szedł, a do tego nie potrafił się skradać, bo niemal każdy jego krok niósł się echem. Marny był z niego zwiadowca.

- Nie uciekniesz!- krzyknął niespodziewanie, maniakalnie.

Kto mówił, że uciekała. Mógł być świetnym workiem treningowym, mimo to parła naprzód. Nie była w swojej najlepszej formie, a nie znała jego możliwości. Trochę by to przypominało hazard, gdyby czekała na niego w pustym lesie zaraz po wyjściu ze szpitala wojskowego. Ponadto gdyby przełożeni usłyszeli o jej kolejnej bójce, mogła liczyć się z konsekwencjami. Być może zabronili by jej brać udział w wyprawie. Musiała wymyślić coś innego.

- Jak ci się układa w wojsku?- zapytał. Jego głos było słychać wszędzie, prawdopodobnie dźwięk odbijał się od drzew, przez co znacznie trudniej było jej teraz określić skąd mężczyzna mógł nadejść.

- Jestem ciekaw co by było, gdyby wszyscy się dowiedzieli czym się zajmowałaś.- Zaśmiał się na końcu, jakby usłyszał niesamowicie śmieszny żart.

Stanęła nagle w miejscu. Otworzyła szeroko oczy zaskoczona. Nikt nie wiedział o jej przeszłości i gdzie teraz jest, oprócz jednej osoby. Sądziła, że tamten rozdział już zamknęła. Wszystko miało pozostać zakopane tamtego dnia, kiedy budynek runął. Jednak on coś wiedział, choć mężczyzna mógł też próbować ją sprowokować. Wszyscy byli ciekawi tego kim była, gdzie mieszkała. Czysty traf, że palnął kilka ogólnikowych słów o jej przeszłości.

Wzięła kilka głębokich wdechów i zamknęła na chwilę oczy. Wsłuchała się w śpiew odlatujących ptaków i w odgłosy zbliżających się kroków. Musiała się uspokoić.

- Bądź tak miła i nierób kłopotów- stwierdził głośno będąc już kilka metrów od niej. Spojrzała w bok widząc między drzewami jego wykrzywioną w szyderczym uśmiechu twarz i nagle zrozumiała. Ten człowiek nie musiał się dowiadywać o jej przeszłości, nie zgadywał też na chybił trafił, że dawne życie wolałaby usunąć z pamięci, bo on był jego częścią. Nie poznała go wcześniej, bo nie miał tego złośliwego wyrazu twarzy, był bez brody i miał wygolone włosy. Wyglądał całkiem inaczej, ale wystarczyło zwariowane spojrzenie łowcy polującego na swoją ofiarę, by wreszcie go poznała.

Był niezwykle niebezpieczny, a jej stan zdrowia wiele mu ułatwiał.

- Świetnie, że mamy chwilę dla siebie. Można powiedzieć, trochę się stęskniłem za tobą. Te dobre czasy.

- Co się z tobą stało? Zniknąłeś niespodziewanie- oznajmiła zaskoczona jego obecnością. Wszyscy myśleli, że Mino zginął jednego wieczoru w barze, do którego lubił chodzić.

- Też tęskniłaś?- spytał przechylając głowę.

- Można tak to określić- przytaknęła niepewnie. Stała w bezruchu zastanawiając się nad kolejnym posunięciem. Nie mogła przebiec odległości dzielącej ją od budynku, a jeśli chodziło o walkę, też nie był to najlepszy pomysł.

- Spokojnie na razie nie zrobię ci krzywdy. Przyszedłem tylko z tobą pogadać. Póki nie jesteś w formie nie ma co rozstrzygać dawnych waśni- zapewnił zbliżając się na odległość wyciągniętej ręki.

- O czym mamy rozmawiać?

- O naszym wspólnym znajomym. Stęsknił się. Oczywiście doskonale wie, gdzie jesteś.

- Żyje?!

- A sądziłaś, że nie?- zaśmiał się szczerze.- Ty naprawdę sądziłaś, że od tego uciekniesz- zarechotał widząc jej minę. Oparł się o drzewo i złapał za brzuch, śmiejąc się jeszcze głośniej.- Szukaliśmy cię. Nikt nawet nie myślał, że pójdziesz do wojska, a tu masz ci los. Spadłaś mi do Zwiadowców, jak prezent na urodziny. Idealna niespodzianka na moje dwudzieste piąte.

- Czego chcesz?- zawarczała.

- A czego mogę chcieć- zapytał retorycznie.- Twojego powrotu, cytuję: bez ciebie to już nie to samo.

- Nie ma do czego wracać- stwierdziła ostro. Patrzyła na niego gotowa na każdy jego ruch. Spodziewać się mogła wszystkiego. Z kimś takim jak on gardy lepiej było nie opuszczać.

- Jaka spięta- zażartował łapiąc ją za łokieć i odwracając tyłem do siebie. Mimo gotowości na atak nie uderzyła go. Jego dotyk wydawał się być delikatny, nie podobny do jego charakteru. Po chwili zaczął masować jej barki i szyje. Dała się przez moment prowadzić, ale wciąż czekała aż Mino zmieni swoje zachowanie i przestanie odgrywać tę szopkę. Dwubiegunowość zawsze była jego słabą stroną.

- Otóż moja droga jest do czego wracać i jeśli zrobisz to dobrowolnie ominie cię kara.

- Choćbym miała zostać królową świata nigdy tego nie zrobię- syknęła odwracając nieco głowę.

Wtedy poczuła, że ręce na jej szyi się zaciskają. Z każdą chwilą mocniej i mocniej. Próbował ją udusić. Najwidoczniej jego alter ego wyszło w końcu z ukrycia.

- Bywasz bardzo irytująca- szepnął jej do ucha ściskając bardziej i odcinając jej wszelki dostęp do powietrza.

Zabolała ją krtań, ale Kuro nawet nie drgnęła. Jej płuca próbowały nabrać powietrza, klatka piersiowa unosiła się i opadała spazmatycznie, a dziewczyna dalej nie mogła nabrać powietrza. Mięśnie powoli zaczynały jej wiotczeć, pozwoliła na to. W każdej chwili była w stanie się wyswobodzić, aczkolwiek nic nie zrobiła w tym kierunku. Rozzłościłaby go jeszcze bardziej, ale byłaby pewna, że przeżyje kolejne dziesięć minut. Tylko co potem? Rozwścieczone alter ego Mino zabijało na miejscu. Podduszenie to była tylko przebieżka przez park w porównaniu z tym co zrobiłby później.

- Nagle taka posłuszna- szepnął całując ją pod uchem.- Spokojnie nawet ja bym ci nic nie zrobił- stwierdził puszczając jej szyje, ale wciąż trzymając ręce na ciele Kuro.- Mogłaś się wyswobodzić, co ja mówię, twoje odruchy już dawno sprowadziły by mnie do parteru mimo uszkodzeń twojego ciała- stwierdził po zastanowieniu.- Czyżbyś też mnie kochała siostrzyczko?- zamruczał przy jej uchu.

- W twoich koszmarach- odpowiedziała spokojnie odsuwając się od niego.- Jeśli to wszystko co miałeś zamiar mi zakomunikować w tak dziwny sposób, to sugeruje żebyś wrócił do kwatery.- Spojrzała do tyłu i zobaczyła jego łagodny uśmiech, jakby Mino, którego znała przed chorobą, wrócił. Przewracając oczami na własną głupotę poszła głębiej w las, zostawiając go za sobą. Pokonałaby go, a jednak z jakiegoś względu wybrała siniaki na szyi, zamiast wygranej bitwy. Sama nie wiedziała do końca dlaczego. Wyjście ze szpitala było słabą wymówką po zastanowieniu. Kiedyś była w gorszym stanie i dalej walczyła, czemu teraz też nie postawiła swojego życia na szali?

Bez uczućOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz