XX

2K 161 27
                                    

Do obiadu sprawa miała się podobnie jak dnia poprzedniego. Czwórka kadetów, z którą wczoraj oboje mieli zatarg sprzątała po jednej stronie pomieszczenia, a Kuro i Haro po drugiej. Evora oczywiście przez cały czas gadał, ale ona się nie wsłuchiwała. Co jakiś czas zerkała tylko w stronę pozostałych, zwłaszcza Tom'a, na którego miała przyjemność wpaść w łazience. Wydawał się być zdystansowany, jakby intensywnie się nad czymś zastanawiał. Z jakiegoś względu zmartwiła się jego zachowaniem. Albo planował jakąś okropną zemstę, albo zrozumiał jakim był dupkiem. Wolała nie myśleć nawet co by było gdyby istniało prawdopodobieństwo trzeciej opcji. Może chciał ją zabić wzrokiem?

Obiad oczywiście też niewiele różnił się od tego poprzedniego z tym wyjątkiem, że Evora i Yasu zaczęli się kłócić o to z kim miała usiąść. W tamtym momencie wtrąciła się Zoe, która oznajmiła, że porywa Kuro do stolika przy którym siedziała zgraja dziwaków. Wcale jej tym nie wyratowała. Było gorzej, bo Haro świetnie się odnajdywał w tym gronie.

Trening na trójwymiarowym spędziła lecąc za Smithem. Oczywiście ją poganiał, jednak jak to mówią perfekcji nie da się zmienić, więc nic sobie nie robiła z jego słownych zaczepek.

Potem przyszedł czas na kolację. Znowu zaciągnęli ją do stołu Hange, choć Kuro opierała się jak mogła. Yasu również przypodobał sobie tę zwariowaną grupkę i czuła, że od tego dnia nie będzie jadła posiłków w samotności, bo jej na to nie pozwolą.

Haro i Yasu kiedy usłyszeli o jej dodatkowych karach zaoferowali się, że pozmywają wszystko sami i żeby się nie przejmowała na jakiś czas dyżurem w kuchni. Dzięki temu będzie mogła umyć wszystkie okna i odpocząć przynajmniej przez chwilę. Od nich obu także.

Od jakiegoś czasu zastanawiała się jak Ackerman sprawdzi czy zrobiła wyznaczone piętnaście okrążeń. Kiedy wyszła na zewnątrz i zobaczyła go stojącego na placu z założonymi rękoma, nie mogła uwierzyć. Chciał spędzić kilka godzin stojąc na środku placu tylko po to, żeby dopilnować wyegzekwowania kary. Prychnęła pod nosem i zaczęła bieg. Skoro chciał jej w ten sposób dotrzymać towarzystwa proszę bardzo.

Zdziwiła się jednak gdy do niej dołączył. Zerknęła na niego, ale nie odezwała się słowem.

- Po co tu jesteś?- spytał nagle po kilku minutach biegu w ciszy.

Spojrzała na niego z jedną uniesioną brwią.

- Nie udawaj- zawarczał.

- Wybacz kapralu nie chwytam- stwierdziła kręcąc głową nieznacznie.

Znów nastała między nimi cisza. Trwała jeszcze długi czas, dopóki nie minęli głównego budynku siedziby.

- Spytam jeszcze raz- zaczął rozzłoszczony, gdy byli już na półmetku drugiego okrążenia.- Po co tu jesteś?

- Chodzi o Korpus, czy o co? Właściwie to myślałam, że mam wykonać karę, a nie brać udział w przesłuchaniu- odpowiedziała mając się stale nabaczności. Levi był słynny ze swojego temperamentu. 

- To jeszcze nie jest przesłuchanie. Na razie dobrowolnie odpowiadasz na pytania przełożonego, choć do tej pory nie usłyszałem żadnej zadowalającej mnie sentencji.

- Dobrze. W takim razie odpowiem. Jestem tu, bo chcę wyjść za mury. Chcę zobaczyć świat zewnętrzny.- Kuro nawet na niego nie spojrzała. Wolała nie być oceniana przez takiego buca jak on, ale skoro istniała groźba sądu wojskowego lub choćby cień podejrzeń w stosunku do niej wolała uniknąć problemów tego typu. Zwłaszcza, że większość wysoko postawionych wojskowych nie raz zapewne słyszało jej imię, prawdopodobnie określane jako utrapienie Kimesagi'ego.

- Kłamiesz- oznajmił. 

Spojrzała na jego twarz, z której nic nie mogła wyczytać. Umiał ukrywać emocję nie gorzej od niej.

- Skąd ta pewność?- zainteresowała się.

- Tch. Nie należysz do typów, którzy mają takie marzenia.

- Ciekawe, bo stwierdziłabym, że jesteśmy do siebie niezwykle podobni- odparła ironicznie.

- Co to za insynuacje? Moim celem jest zabijanie tytanów. Ni mniej, ni więcej.

- Możesz sobie wmawiać kapralu co chcesz, ja i tak wiem swoje. Mieszkanie w podziemiu pewnie się na tobie odbiło bardziej niż myślisz.

Robili już szóste okrążenie, bo Ackerman przyspieszył tempa w pewnym momencie i żeby mu dorównać musiała się nieco bardziej namęczyć. Dzięki temu jednak wykonanie kary miało się nieco skrócić w czasie.

- Widzę, że humor zaczyna ci dopisywać kadecie. Nie ciesz się przedwcześnie. Jeszcze godzina trójwymiarowego, na której będziesz musiała mi dorównać inaczej jutro też pobiegniesz piętnaście okrążeń- zagroził. Dało się wyczuć nutę zadowolenia w jego głosie i sposobie w jakim biegł.

Westchnęła. Jedyne, co zdawało się nieść pocieszenie były oznaki potu na skroni Ackerman'a. Nawet on musiał się chociaż trochę zmęczyć. Nie był przecież Bogiem.
Wszechmogącym to on sobie mógł być tylko na ustach fanek.

Wreszcie nadszedł moment kiedy musiała odpocząć choćby pięć minut. Przystanęła przy dziewiątym. Oparła ręce na kolanach, ale natychmiast poczuła rękę chwytającą ją za łokieć. Levi zmusił ją do dalszego biegu.

Kuro zwróciła mu uwagę że ją trzyma, więc niczym oparzony odsunął się od niej na pół metra. Widział jak znokautowała Evorę pierwszego dnia, czyżby chciał uniknąć walki z nią? Oczywiście nic po sobie nie dał poznać, a jego twarz wciąż zdawała się być maską, jednak wydawał się zbity z tropu.

- Żaden kadet nie jest tak czepliwy w związku z przestrzenią osobistą. Nie pierwszy raz jestem świadkiem, jak wyskakujesz z tym swoim trzymaj ręce z daleka.

- Mam do tego prawo- ledwo wysapała.

Potem nastała cisza. Kolejne okrążenia wydawały się być spokojniejsze i cichsze. Kuro nie wyczuwała już tej samej wrogości bijącej od niego co na początku odbywania kary.

Może jednak nie pozabijają się w przyszłości. 

-----------------------

Od Autora

Przepraszam. Tyle czasu trwało zanim coś napisałam. Najmocniej przepraszam. W każdym razie liczę, że spodobał wam się rozdział. Postaram się coś sklecić w następnym tygodniu również. No nic. W każdym razie dziękuję drodzy czytelnicy, że czekacie na te krótkie rozdziały i miłego wieczoru, chociaż w sumie to bardziej nocy. 

Bez uczućOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz