XLI

1.2K 115 31
                                    

Nie obudził jej kapral, tylko promienie słońca. Usiadła szybko zdezorientowana i rozejrzała dookoła siebie. Zdziwiła się gdy zobaczyła, że cały obóz jeszcze był w stanie letargu, a nawet sam kapral dawno temu chyba przestał czuwać. Ackerman spał w najlepsze, wydawał się być odprężony, choć nigdy by o coś takiego go nie podejrzewała. W którymś momencie odniosła wrażenie, że usłyszała ciche chrapnięcie. Prawie zaśmiała się w głos, a jeszcze bardziej rozbawiła ją myśl, że mogła by mu o tym ciągle przypominać w najmniej odpowiednich sytuacjach. Kuro była pewna, że taka informacja nie zostanie przyjęta pozytywnie i dlatego była tak kusząca.

Przybrała neutralny wyraz twarzy, wstała i szturchnęła nogą jego udo. Nie musiała czekać długo na reakcje. Ocknął się w sekundę sięgając po jej stopę, jakby spodziewał się ataku. Odskoczyła natychmiast martwiąc się że kolejny upadek mógłby ją wyłączyć z wyprawy. Zostawiliby ją pewnie na murze razem ze Stacjonarnymi, a to byłaby chyba najgorsza kara z możliwych.

- Kuro?- spytał patrząc zaskoczony w jej oczy.

- A któż by inny?

- Co to ma znaczyć?- jego ton był już nieco ostrzejszy.

- Uznałam, że to będzie świetny sposób na pobudkę również dla ciebie. Poza tym ktoś miał pełnić wartę- stwierdziła.

Otworzył usta, jakby chciał coś powiedzieć. Kuro jednak nic nie usłyszała. Spojrzał na swoje ręce, po czym prawą dłonią przesunął po twarzy. Wyglądał na bardziej zmęczonego niż był dotychczas.

- Też najwidoczniej mam swoje limity wytrzymałości. Wygląda na to, że oboje potrzebowaliśmy snu bardziej niż myśleliśmy.

Westchnęła, wyciągnęła dłoń w jego stronę, która przyjął bez wahania. Pomogła mu wstać i rozeszli się do swoich oddziałów bez słowa.

Mino szybko zorientował się, że wróciła. Sam już nie spał od kilku minut. Spojrzał na nią ostro, z pogardą.

- Pieprzysz się z nim?- warknął po nosem, tak by tylko ona usłyszała.

- Nie- odpowiedziała od razu.- Zresztą nic ci do tego. Powiedziałam, że do niego nie wrócę. Możesz myśleć co chcesz, ale wołami mnie tam nie zaciągniesz.

- Dobrze. Byłby niezadowolony- oznajmił ze sztucznym uśmiechem przyklejonym do twarzy.

- Niezadowolona to jestem ja.

- Jesteś taka niewdzięczna. Zawsze byłaś- warknął wstając.- Zawsze było ci mało i dalej to samo. Jemu przynajmniej zależało. Tutaj kim jesteś?! Zwykłym mięsem armatnim.

Kuro nic nie czuła, gdy patrzyła w twarz mężczyzny, którego lata temu uważała za kolegę, bo nawet nie przyjaciela. Widziała tylko kłęby emocji przemykające przez oczy Mino i zastanawiała się dlaczego stał się takim psycholem. Szybko do niej dotarło, że z pozoru ona sama była normalna jednak w istocie niczym się od niego nie różniła. Po prostu dobrze odgrywała rolę.

- Tutaj sama decyduję!

- To ciekawe, bo dalej wykonujesz rozkazy- stwierdził z tryumfalnym uśmieszkiem.

- Wykonuje te które chcę. Gdybyś nie zauważył do tej pory- oznajmiła z identycznym wyrazem twarzy.

- Kuro!- krzyknął ktoś z namiotu.

Uniosła oczy ku niebu i westchnęła.

- Świetnie, przynajmniej jednej bezsensownej bijatyki uniknę. Szkoda by było już szykować dla ciebie worek- powiedziała idąc tyłem w stronę namiotu, z którego wcześniej rozniósł się krzyk. Posłała jeszcze oczko z pokerową miną w stronę Mino, po czym obróciła się na pięcie by szybciej znaleźć się w namiocie Hanje.

- Nareszcie. Ile można na ciebie czekać- zaczęła marudzić Zoe.

- Czasem nawet lata.

- Nie wątpię. Rozbieraj się.- Patrzyła na Kuro wyczekująco.- Już, już. Nie mamy całego dnia.

Dziewczyna przewróciła oczami, jakby miała Deja vu.

- Przecież nic mi w nocy nie było, po co te badania?

- Jakbyś zapomniała nie masz kilku ważnych kości, a my jedziemy na niebezpieczną ekspedycję.- Poprawiła okulary na nosie.

- Załapałam, ale tyle uwagi jest na mnie ściągane, że czuję się z tym bardzo nieswojo.

- Jak wrócisz cała i zdrowa będzie jej znacznie więcej- zapewniła podchodząc do niej.

- Co to ma znaczyć?- zdziwiła się Kuro. Podniosła ręce do góry na polecenie pani doktor i czekała.

- Jesteś w przednim oddziale zaraz po skończeniu Treningowego, to nie obejdzie się bez echa.

Kuro spojrzała na nią zastanawiając się przez chwilę. W pewnym sensie Zoe miała rację.

- O jak dużym rozgłosie mówimy?

- Co najmniej na wszystkie Korpusy. Zostaniesz uznana niemal za geniusza. Niemal, bo w Treningowym kulałaś prawie ze wszystkim- zaśmiała się na końcu.- No ale nikt nie jest idealny.- Wzruszyła ramionami. Przyglądała się dokładniej posiniaczonemu boku, zastanawiając pewnie czy z pacjentką będzie wszystko w porządku.

Kuro natomiast miała całkiem inne myśli. Rozgłos nie wróżył nic dobrego. Na to nie mogła sobie zbytnio pozwolić. Niestety wcześniej o tym nie pomyślała.

- Możesz iść- oznajmiłam zadowolona Hanje.

- Wiesz może gdzie są główni dowódcy?

- Pytasz o kaprala?- spytała sugestywnie unosząc brwi.

Kuro ugryzła się w język i przytaknęła. Zoe może myśleć co chce.

- Jak romantycznie. Dwa namioty dalej z Erwinem i kilkoma innymi. Zaraz też będę tam szła, możemy razem- stwierdziła rozradowana.

Kuro złapała się za nos i zamknęła oczy. Powoli traciła cierpliwość do ludzi.

- Dobrze poczekam- powiedziała przez zaciśnięte zęby, potem wyszła z namiotu próbując się uspokoić.

Zoe nie kazała na siebie długo czekać. Chwilę później szły razem w stronę namiotu dowódcy. Kiedy weszły wszystkie oczu zwróciły się w ich stronę. Kuro zasalutowała i zwróciła się w kierunku Erwina.

- Pułkowniku, czy możemy porozmawiać na zewnątrz?

Smith przytaknął i wyszedł tuż za nią.

- O co chodzi?

- Nie pomyślałam o konsekwencjach bycia w przednim oddziale.

- Teraz nie zmienię dla ciebie szyku. To jest zbyt niebezpieczne.

- Jak moja przyszłość, jeśli uznają mnie za geniusza- odparowała.

- Z konsekwencjami uporasz się później, w przednim się przydasz i pasujesz doskonale.

- Z tym bym się spierał- oznajmił niski głos tuż za Erwinem.- Jedna osoba mniej w przednim nie zrobi aż tak wielkiej różnicy skoro strach ją obleciał.- Ackerman wyszedł zza Smitha i patrzył na nią zimnym wzrokiem z założonymi na piersi rękoma.

- Tu nie chodzi o strach Levi, Kuro obleciał lęk przed fanami.

Dziewczyna przewróciła oczami. Świetnie to ujął.

Ackerman prawie się uśmiechnął. Niewiele mu brakowało.

- Kapral chętnie ci z tym problemem potem pomoże- dodał Erwin po chwili wracając do namiotu.

Pozostała dwójka zaskoczona patrzyła za znikającymi plecami Smitha. Spojrzeli po sobie i westchnęli niemal w tym samym czasie.

- Jak na dowódcę żartobliwy z niego typ- sapnęła rozzłoszczona.

- Nawet nie masz pojęcia- odparł nieco zamyślony.- Wracaj do oddziału, słyszałaś pułkownika.

Kuro przytaknęła. Zanim wrócą z ekspedycji minie trochę czasu. Oprócz kilku zaplanowanych wypadków z udziałem kolegów z Korpusu, obmyśli również jak uniknąć nieprzyjemnych pytań oraz niepotrzebnego rozgłosu o którym wspominała Hanje.    

Bez uczućOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz