Obudziła się dość szybko tego ranka. Czuła się wyspana jak nigdy dotąd. Miała wrażenie, że sama przeniosłaby góry gdyby chciała. Była lekka i rześka, pierwszy raz od wielu lat ogarniała ją taka błogość i spokój, co było wręcz zaskakujące, jeśli się zastanowić. Tego właśnie dnia miała rozpocząć wyprawę, w której opuści mury i wyruszy na terytorium tytanów. Jednak zero stresu i obaw, wręcz radość. Od momentu kiedy przekroczy mur Rose na kilka dni lub tygodni będzie wolna. Gdy przechodziła obok Tomoe kierując się do łazienki prawie się uśmiechała. Spojrzał na nią zaskoczony i zatrzymał się w pół kroku.
- Wszystko w porządku?- spytał zdziwiony.
- Tak- odparła nie oglądając się za siebie. Była tak samo zdziwiona swoim samopoczuciem jak on. Zresztą nie musiała się obracać by wiedzieć, że stał z otwartą buzią i patrzył za nią tak długo póki nie zniknęła za drzwiami łazienki, a prawdopodobnie nawet dłużej próbując rozszyfrować jej niespotykane zachowanie.
Na wejściu do łazienki spotkała Jackson. Gdy ich spojrzenia spotkały się w odbiciu lustra uśmiechnęła się szyderczo dając Kuro do zrozumienia, że na wyprawie postara się o śmierć dziewczyny, oczywiście będąc pośrednim jej powodem tak by nikt jej nie podejrzewał. Zabawne bo nawet tego pewnie nie umiała zrobić bez czyjegoś rozkazu.
Kuro wzięła prysznic nie zwracając nawet uwagi na spiętą i nerwową Tamarę, a kiedy się ubrała i spojrzała jeszcze raz na brązowowłosą, której z oczu sypało groźbami, zobaczyła przerażoną dziewczynę duchem należącą do stacjonarnych nie zwiadowców.
- Chciałaś być w Stacjonarnych- Kuro bardziej stwierdziła niż spytała.
Jackson otworzyła szeroko oczy zaskoczona tym, że Kuro zaczęła z nią normalną rozmowę. Ona sama była zaskoczona. Zaraz jednak Tamara się zreflektowała i przyjęła nieco obronną pozycję i założyła ręce na piersi, jakby próbowała od siebie odgrodzić dziewczynę.
Kuro musiała przyznać, że w myślach prawie się zaśmiała na ten gest.
- Nie twój interes. Zresztą dlaczego taki humorek?- zawarczała ironicznie.
- Nie twój interes?- spytała spokojnie Kuro.
W Tamarze coś zawrzało, bo aż złapała za umywalkę. Kuro miała już wyjść z pomieszczenia, ale usłyszała za sobą szept. Stanęła i odwróciła się przekrzywiając nieznacznie głowę, jakby z zainteresowaniem.
- Mówiłaś coś?- Nie była pewna, czy nie zaszumiało jej po prostu w uszach.
- Miałam być w Stacjonarnych. W dniu kiedy wybieraliśmy Korpus, Hano spytała czy chcę coś zmienić, czy chce tworzyć historię razem z nią. Powiedziała, że przeżyjemy wszystko razem. Doskonale wiedziała, że chciałam odejść do Róży. Nie szło mi jakoś genialnie z trójwymiarowym, więc zapewniła mnie, że będzie przy mnie i zawsze mi pomoże. Uwierzyłam jej, a potem zjawiłaś się ty.- Ostatnie zdanie warknęła.- Jak szarańcza, albo jakieś inne gówno niszczące wszystko na swojej drodze. Nawet nie mogę nazwać cię Tytanem, bo mam wrażenie że obraziło by to te bezmyślne potwory.
- Jackson, nie sądziłam że Hakai była twoją dziewczyną- stwierdziła niby zaskoczona z lekkim sarkazmem w głosie, doskonale wiedząc dlaczego Tamara robiła niemal wszystko co Hano jej rozkazała.
- Ty idiotko!- zawarczała jeszcze groźniej ruszając już w kierunku Kuro z zamiarem jej zaatakowania.
- A, a, a- pogroziła jej palcem.- Pamiętaj o naszej umowie. Mam nadzieję, że nie umknął ci ten fakt.
Jackson zacisnęła zęby i wyszła trzaskając drzwiami.
Kuro oparła czoło o lustro i zastanowiła się. Dalej była tą samą szmatą, kadetką która ze wszystkimi musiała zacząć wojnę. Po chwili wzruszyła ramionami, już się nie zmieni bo na to było zdecydowanie za późno.
Kiedy weszła do pokoju wszystkie patrzyły na nią jakby zabiła którejś szczeniaczka. Nie okazując żadnych emocji wzięła swoje rzeczy i zeszła do stołówki z pełnym wyposażeniem na wyprawę.
Pomieszczenie było niemal puste oprócz trzech osób, z którymi akurat w tej chwili chciała mieć najmniej do czynienia. Yasu, Evora i Tomoe. Skład idealny.
Udając, że ich nie widzi wzięła ze stołu talerz i nałożyła czerstwy chleb i coś czym miała zagryzać, bo mięso to nie było na pewno. Szklankę wody złapała w drugą rękę i usiadła przy stole najbliżej wyjścia na plac treningowy.
- Kuro- stwierdził zaskoczony, niemal urażony Evora. Jakby to, że usiadła gdzieś gdzie ich nie ma było niezwykle dziwne.
- O Haro- stwierdziła udając zaskoczoną. Wyglądało na to, że łyknęli jej małe oszustwo.
- Jesteś dzisiaj jakaś nieswoja- oznajmił Jin, przysiadając naprzeciwko niej. On jeden wydawał się być tego dnia spokojny. Nawet Yasu i Evora byli lekko roztrzęsieni. Tomoe walczył z tytanami lub nie boi się śmierci, bo spodziewa się jej niemal w każdym momencie. Warto zapamiętać tę informację.
- To przez wyprawę. Jestem przecież na samym przedzie, próbuję się skupić na wszystkich naukach jakie przekazał mi Keiji.- Trochę prawdy i trochę kłamstewka.
- Spokojnie, choćbym sam miał bym zginąć tobie nie pozwolę umrzeć- odparł pokrzepiająco Jin.
Aż na sekundę zmarszczyła brwi. W tym gościu było coś zdecydowanie nie tak. Jego gadka nie pasowała do oczu, postawa była zbyt sztywna. Usilnie zależało mu żeby Kuro wierzyła w każde jego słowo. Kłamstwo bez jakiegokolwiek ziarenka prawdy. Drań będzie chciał się jej pozbyć.
No ileż można?!
- Dziękuję, ale może z tym być problem. Jestem w całkiem innym oddziale- stwierdziła niby zawiedziona.
- Będę dość niedaleko- zapewnił uśmiechając się. Gdyby nie mieszkała wśród ludzi stale szukających u niej słabości, nie byłaby wyczulona na przypadkowe gesty przez nich przekazywane. Ich prawdziwe motywy i zamiary. Na jego nieszczęście akurat tę umiejętność opanowała doskonale. Zwłaszcza, gdy ktoś próbował zrobić z niej zwierzynę. Pod tym względem nie miała sobie równych, bo to ona zawsze była łowcą.
- Naprawdę? Smith musi wierzyć w twoje umiejętności- stwierdziła prawie sarkastycznie. Naruszyła nieznacznie jego męską dumę, dumę zaciekłego łowcy.
- Oczywiście, że wierzy. Zaproponował mi miejsce w oddziale bocznym, mimo że pierwotnie miałem być w badawczym- zapewnił szybko i automatycznie.
Kuro doskonale wiedziała, że Ewin nie pozwoliłby na to żeby ktoś podejrzany kręcił się w pobliżu Hanje i jej badań, a zwłaszcza przy oddziałach zapewniających dodatkowy sprzęt i konie.
Dziewczyna przytaknęła mimo widocznego oszustwa.
- Idziesz z nami osiodłać konie na wyprawę?- spytał Evora.
- Zjem śniadanie i do was dołączę- stwierdziła wgryzając się w twarde pieczywo.
W odpowiedzi kiwnęli głowami i wyszli na zewnątrz, tylko Tomoe się jeszcze ociągał, ale wreszcie zostawił ją samą. Drań definitywnie miał coś do niej, ale najpierw bardzo dobrze szło mu udawanie chęci zawarcia znajomości z Kuro, a później całe to staranie spłonęło przez jedno zdanie.
- Co sądzisz o naszym nowy nabytku- spytał zwiadowca stojący cały czas w cieniu korytarza.
- Zdecydowanie nie jest tu po to żeby wyzwolić ludzkość spod szpon tytanów. Jego cel jest z goła całkiem odmienny.
---------------------------
Od Autora
Oczywiście długi czas oczekiwania, chyba stały punkt moich historii. Poprzedni rozdział był zgoła fillerem lub przeskokiem między jedną częścią historii, a kolejną. Liczę, że ten natomiast jest odpowiednią kontynuacją opowieści.
Miłego czytania ;)
CZYTASZ
Bez uczuć
FanfictionŻycie Kuro to ciągła walka, nawet ze samą sobą. Kiedy pojawia się nowa ścieżka, którą może podążyć poświęca jej nawet własne życie. W końcu nie ma innego wyboru. Sneak peak - Taa, oczywiście wierzę.- Przewróciła oczami gdy spojrzał na nią, marszcząc...