XIX

2K 157 29
                                    

Na szczęście kiedy weszła do dzielonego z innymi pokoju, współlokatorki już spały. Wydawałoby się, że wyszła na kilka minut, jednak czas na praniu musiał jej się nieco przedłużyć. Cieszyła się, z możliwości pobycia chociaż przez chwile samemu z własnymi myślami, bez ciągłych szeptów lub czyjegoś gadania przy uchu. Nie nacieszyła się niestety tym momentem, sen bardzo szybko ją zmorzył. 

Nad ranem spocona zerwała się prawie do pionu. Wyskoczyła z łóżka niemal jeszcze we śnie. Po rozejrzeniu, rozluźniła się nieznacznie i zdecydowała, że pościeli łóżko. Nie widziała sensu w próbowaniu przespania jeszcze kilkunastu minut.

Wyszła do łazienki, ogarnęła się na tyle na ile pozwalała jej zimna woda, ubrała się i usiadła na łóżku. Niestety siadając coś sobie przypomniała. Skrzywiła się nieznacznie i z westchnieniem wyszła na korytarz. Musiała przebyć spory kawałek żeby dotrzeć na miejsce. Zapukała do drzwi i czekała. Z tego co słyszała mało spał, więc pewnie był na nogach.

Drzwi otworzyły się z rozmachem, jakby sam tytan miał przez nie wyskoczyć. Kapral spojrzał na nią susząc ręcznikiem umyte włosy. Zmarszczył brwi, ale odsunął się dając do zrozumienia, że ma wejść do pomieszczenia. Postąpiła zgodnie z oczekiwaniem aczkolwiek nie usiadła na stojącym przy jego biurku krześle. Odniosłaby wrażenie, że jest skazańcem, którego kara miałaby być wymysłem Levi'a. On również nie usiadł. Położył ręcznik na blacie, na którym nieznacznie przysiadł. Założył ręce na piersi i czekał. 

No to jesteśmy w kropce, bo nawet nie wiem po co kazał mi wczoraj przyjść. 

- Słucham- oznajmił wreszcie jakby z pretensją.

- Kazał mi kapral przyjść, jestem. O co chodziło?

- Wczoraj kazałem- stwierdził.- Tch. A tobie nawet do głowy pewnie nie przyszło, że skoro przełożony żąda twojej obecności to powinnaś się stawić.

- Przyszło.

- Co masz na swoje wytłumaczenie kadecie- spytał marszcząc brwi. Ton jego głosy wydawał się wysyłać groźbę.

- Zapomniałam?- spytała niepewnie. Stała po środku pokoju, całą uwagę poświęcając niskiemu mężczyźnie. Zastanawiała się czy faktycznie jest tak dobry w walce wręcz, no i czy wszystkie jego fanki przypadkiem nie zaczęły tworzyć legend o umiejętnościach zabijania tytanów przez czarnowłosego. Miała wrażenie, jakoby część była dużo przesadzona.

- Tch.

- Liczę, że jest to dobre wytłumaczenie.

- Idiotów nie sieją- stwierdził nieco ciszej, zrezygnowany.

- Do rzeczy. O co chodziło?

- Nie dostosowujesz się. Kolejna sprawa, co się z tobą wtedy stało? Wyglądałaś jakbyś miała zemdleć, a to była mała przebieżka przez park, choć z drugiej strony wydawałaś się być chętna do bójki. Dołożyć trzeba atak na przełożonego. Pierwszego dnia. Takich rzeczy nie mogę tolerować.

Kazanie- jęknęła w myślach. 

- A mogę o coś spytać?- zainteresowała się.

W odpowiedzi skinął głową.

- Wszystkich kadetów tak pan sprawdza i kontroluje?

- Tch. Pułkownik Erwin naciska, że masz potencjał, ja jestem przeciwny. Od dzisiaj masz dodatkowy godzinny trening na sprzęcie, a z samego rana będziesz myła okna. Wszystkie w siedzibie, na błysk. Póki efekt nie będzie zadowalający. 

- Środki czystości?

- Jak wyjdziesz na korytarz to po lewej są drzwi. Otwarte.

Zasalutowała i wyszła. Zamknęła cicho za sobą drzwi i westchnęła. Skoro kara zaczynała się od teraz, to przed śniadaniem miała jeszcze dwie godziny, żeby umyć chociaż kilka okien.

Bez uczućOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz