XIII

2K 183 31
                                    

Jedzenia nie było dużo, ale na tyle by zaspokoić ssanie żołądka. Posiłek był dla niej bez smaku. Jak do tej pory wszystko w tym miejscu było nijakie. Szare ściany siedziby zwiadowców potęgowały to wrażenie.

Kuro patrzyła w jeden punkt przed sobą niemal w ogóle nie mrugając, automatycznie podnosząc napełnioną śniadaniem łyżkę do ust. Przez jakiś czas jej myśli błądziły, aż w końcu z transu wyrwała ją nieznaczna zmiana w powietrzu. Do pomieszczenia wszedł ktoś kogo zamiary w stosunku do niej, lub kogoś siedzącego w pobliżu, były dalekie od przyjaznych.

Mrugnęła.

- ...ym chętnie poćwiczył z tobą. Nie widziałem cię w akcji jeszcze.- Usłyszała głos Haro.- Pewnie jesteś całkiem dobra w walce wręcz, ale nie byłaś w dziesiątce w swoim oddziale, więc nie jesteś orłem z trójwymiarowego i pozostałych umiejętności. Szkoda. Chciałbym móc z kimś rywalizować. Mimo to mogłoby być ci...

Kuro spojrzała do tyłu, by nie odwracać za bardzo głowy, udała że chce coś powiedzieć siedzącemu obok Haro, który ni to jadł ni gadał. Wystarczyła jej sekunda, żeby zobaczyć intruza i zapamiętać jego wygląd. Wróciła zatem spojrzeniem do Evory, by w myślach poukładać informacje o przybyszu. Haro zerknął na nią, jakby zdziwiony.

Mężczyzną, który przyglądał się jej, był zwykły zwiadowca. Nie należał do kadetów po szkoleniu, ale nie był kapitanem. Odniosła jednak wrażenie, że jego twarz jest jej znajoma. Zorientowała się po chwili, że Evora czeka na to co Kuro ma mu do powiedzenia. Zreflektowała się szybko i wykrztusiła dwa zdania.

- Jak pies je to nie szczeka. Zamknął byś się chociaż na minutę.

- Jeez, kobieto. Myślałem, że chcesz mnie zabić. Nawet nie mrugałaś jak rzucałaś mi to swoje spojrzenie.- Po chwili wyszeptał do siebie- Mała diablica.

- Słyszałam- odpowiedziała spokojnie, ale trochę głośniej niż zazwyczaj.

Haro podskoczył na siedzeniu, wylewając trochę papki, którą wszyscy spożywali tego dnia na śniadanie.

- Cholera!- krzyknął zrywając się do pionu.

- Ciamajda- powiedziała Kuro, kończąc posiłek. Zaniosła naczynie do postawionych przy drzwiach tac. Nim zdążyła wyjść z pomieszczenia ktoś krzyknął jej imię. Odwróciła się na pięcie i zamierzała się rozejrzeć po pomieszczeniu, ale tuż przed nią stał Ackerman.

- Zapomniałem powiedzieć, że przez ten tydzień jesteś przydzielona razem ze swoim kochasiem do kuchni, jako pomoc kuchenna- zakomenderował. Czekał na coś, spod zimnego spojrzenia przebijało zadowolenie.

 Nie chciała dać mu satysfakcji, więc po prostu przytaknęła głową. W odpowiedzi nieznacznie drgnęła mu dolna powieka. Kolejne małe zwycięstwo na jej koncie, co nie zmieniało faktu, że z początku miała zamiar powiedzieć, aby zrobił to sam.

Nie dłużej jak minutę później stała w kuchni i myła naczynia, a Haro dalej gadał. 

- Szkoda, że wcześniej się nie poznaliśmy. Mogłoby być ciekawie w Treningowym. Ciebie trzymają się najciekawsze wydarzenia. Jak ty to robisz?

- Siedzę cicho- odpowiedziała. Sarkazm ociekał niemal każdą literę. 

- Potem jeszcze sprzęt do manewru mamy do czyszczenia i stajnie. Gdybyś nie zjadła tak szybko, nie odezwał by się o dodatkowym obowiązku.

- Czekałoby to nas prędzej czy później.- Miała już po dziurki w nosie tego chłopaka. Mycie naczyń było nudne, a jego obecność wcale nie pomagała.

- Pesymistka.

1... 2... 3... 4... 5... 6... Dobij do dziesięciu.

- Jeszcze przez ciebie poplamiłem dzisiaj mundur. 

Bez uczućOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz