-Susane Wood- po klasie rozniósł się głos nauczycielki, odpowiedziała jej cisza.
Poczułam szturchnięcie pod żebrami.
-Auć- warknęłam. Betty wskazała na zniecierpliwioną staruszkę siedzącą za biurkiem nauczyciela.
-Tak?- spytałam zdezorientowana.
-Już nic...- burknęła kobieta i wróciła do sprawdzania listy.
Betty prychnęła pod nosem i pokręciła głową.
-Bujasz w chmurach?- spytała.
-Trochę...- odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
Myślałam nad absurdalną odpowiedzią mojej mamy.
Moim skromnym zdaniem posiadanie Mate jest no po prostu do kitu. Jest się zależnym od drugiej osoby w stu procentach. Betty twierdziła, że nie jest to takie złe.
Jednak próbuję odwlekać to na ostatnią chwilę. Ostrożnie dobieram chłopaków do przyjaźni. Taki James lub Garry. Nie potrzebuje miłości do szczęścia.-Panno Wood- zwróciła się do mnie wychowawczyni. Spojrzałam w jej stronę szczerząc się sztucznie.
-Słucham?
-To ja słucham- zmarszczyła brwi i zlustrowała mnie wymownym wzrokiem.
-Ale czego?- mrugnęłam rzęsami udając niewiniątko. Klasa parsknęła śmiechem, a ja zagubiona szukałam wzrokiem ratunku.
Pani Nancy westchnęła ciężko i zamykając dziennik wstała z krzesła. Skrzyżowała ręce na klatce piersiowej i zdjęła grube szkła z nosa.
-W takim razie z pewnością palisz się do pozostania po lekcjach?- zacmokała i spojrzała na Betty.
-Panna Elizabeth odpowie na pytanie?
-Pigrone- oznajmiła, patrząc na mnie niepewnie.
-Doskonale- odparła nauczycielka. -W takim razie co oznacza to słowo panienko Sue?
-Leń...- mruknęłam i wywróciłam oczami, uśmiechając się do nauczycielki języka włoskiego.
Usłyszałam cichy chichot za sobą. Doskonale wiem kto siedzi za mną na lekcjach i komu się zaraz oberwie.
Odwróciłam się.
-Japa, James- palnęłam go w głowę, a raczej próbowałam, bo spryciarz zrobił unik. Prychnęłam rozbawiona pod nosem i poczochrałam jego złotą grzywę, przez co pojawił mu się grymas na twarzy.-Kurde Sue! Układałem włosy przez 24 minuty i 7 sekund- rzucił udając obrażonego, przetrzepując czuprynę.
-Chyba na marne- wzruszyłam ramionami pokazując mu język.
-Jędza- syknął.
-Wiem- uśmiechnęłam się serdecznie.
-Wood i Lewis!- krzyknęła nauczycielka w naszą stronę.
Już miałam odpowiedzieć, ale James był szybszy.
-Proszę jej wybaczyć, myślę, że Sue przyda się dodatkowa godzina po lekcjach, musi nadrobić zaległości i odpokutować tak nieznośne zachowanie wobec swojego kolegi- odpowiedział udając skruchę. Odwróciłam się tak gwałtownie, że wywaliłam jego piórnik na ziemię, wysypując zawartość. Po klasie rozniósł się śmiech Garrego i Betty.
-Co?!- warknęłam przeszywając go morderczym spojrzeniem, które odwzajemnił w postaci uroczego uśmiechu. Po czym schylił się pozbierać swój piórnik do kupy. Odwróciłam się do pani Nancy, która miała uniesioną jedną brew w górę i przyglądała się zaistniałej scence z zainteresowaniem. Przybrałam błagalną postawę. -Pani profesor, ja tak bardzo przepraszam, już będę siedzieć jak myszka pod miotłą- powiedziałam teatralnym proszącym tonem. Trochę jednak brzmiałam zbyt wesołkowato .
-Och Sue- pokręciła głową -zostaniesz po lekcji- powiedziała, a mi puls przyspieszył przez ten niesprawiedliwy.
Już miałam walnąć zniechęcona czołem o ławkę, kiedy nauczycielka szybko dodała:
-Ale pan James zostanie z panią i pomoże nadrobić zaległości.
Otworzyłam szeroko oczy ze zdumienia i odwróciłam głowę do chłopaka, który wyglądał jakby go ktoś dotknął srebrem.
-Oczywiście- burknął, a potem prychnął do mnie przewracając gałami. Zauważyłam cień rozbawienia w jego tonie, przez co parsknęłam śmiechem.
-Wood!
~*~
-Twoja wina, że tu siedzimy- szepnął, widząc moją niechęć.
-Tylko, że ja ciemnoto nie mam żadnych zaległości!- odpowiedziałam rozpaczliwie.
Przełożył rękę przez moją szyję, a ja opuściłam zrezygnowana głowę na blat ławki. James poczochrał mi włosy, przez co jęknęłam niezadowolona.-Łapy przy sobie- burknęłam, nadal z czołem przy płaskiej powierzchni.
-Uhmy...- mruknął wyraźnie rozbawiony.
Z nudów zaczęłam nucić "Aftertaste" (w mediach~ dop. autorki) i tak zleciała mi godzinka, na nuceniu piosenek z głową na blacie.
James chyba utkwił w sieci internetowej.~*~
-Koniec tygodnia!- wybiegłam ze szkoły i rzuciłam się na plecy Garrego, który buchnął śmiechem.
-Gdzie wychodzimy dzisiaj?- spytała podniecona Betty i zaraz wylądowała na barana u James'a.
-Proponuję jakiś dobry klub- wtrącił Garry.
-Nie...- odparłam zamyślona- byliśmy w sobotę. Coś innego.
-Basen!- wybuchła przyjaciółka, a James prawie podskoczył przestraszony.
-Zlecisz zaraz- zwrócił się do dziewczyny, która odruchowo złapała go mocniej za szyję.
-Dziś jest pełnia?- spytał nerwowo chłopak pode mną.
-Jutro- poprawiłam go, a szatyn odetchnął z ulgą.
-To chodźmy na basen- powiedział James, a Beth zeszła mu z barków.
Reszta nas przystała na propozycję.
-To podjadę po was około 17- zaproponował blondyn i skierował się do swojego srebrnego BMW.
Zeskoczyłam w dobrym humorze z pleców przyjaciela i cmoknęłam go w policzek idąc do mojego grafitowego Priusa. Rzuciłam jeszcze krótkie "do zobaczenia" w stronę Betty.Wsiadłam do mojego cudownego autka, które dostałam na szesnaste urodziny rok temu. Teraz zbliża mi się siedemnastka.
Uruchomiłam pojazd przyciskając przycisk "POWER" (tak, tak jest w Priusie ;)~ dop. autorki) i ruszyłam do domu.~*~
Witajcie moje morelki :* Rozdział nr jeden za nami ^^. Wyczekujcie następnego!!! Niebawem się pojawi ;).
~GWIAZDKUJCIE ⭐️
~KOMENTUJCIE ✍🏻️
~OBSERWUJCIE ❤️💪🏿
Trzymajcie się ciepło, ale żeby nie było kompotu morelowego.
Papatki ;*
CZYTASZ
Ja i Mate? Wykluczone!
WerewolfNazywam się Susane Daria Wood, ponad wszysko cenię sobie wolność i niezależność. W momencie, kiedy pojawia się więź i uczucie, oddech przyspiesza, serce obija się o klatkę piersiową, a kolana drżą, mój świat obraca się o 180 stopni. Wkroczyłam na ni...