Nic. Łaziłyśmy po parku, lesie i uliczkach. Nigdzie tego gamonia nie mogłyśmy znaleźć.
~Ten "gamoń" to twój mate...
~Niestety~ burknęłam i potknęłam się o korzeń.
-Szlag!- warknęłam i podniosłam się z ziemi.
-Suzy, chodźmy już stąd!- krzyknęła za mną Beth.
Odwróciłam się w jej stronę i oparłam o pobliskie drzewo.
Słońce już zachodziło, a ja nie miałam dziś nic oprócz herbaty w buzi.-Idziemy do kawiarni?- zaproponowałam i wyciągnęłam do nie rękę.
-Gdziekolwiek tylko chodźmy stąd- burknęła.
-Och, wiesz co? Ty już masz wilczą siłę, a ja nie i to ty w tym momencie najbardziej marudzisz, chociaż to ja jestem poszkodowana- zakpiłam sobie i ruszyłam drogą powrotną.
-Jutro jest ten bankiet, więc twój kochaś na pewno tam będzie- przypomniała dziewczyna i wskoczyła z gracją na pień. Przeciągnęła się parę razy i rozejrzała dookoła.
-Masz rację, zapomniałam...
-Czuję coś- syknęła i wysunęła kły.
Odwróciłam się w stronę, którą obserwowała moja przyjaciółka.
Pociągnęłam nosem.Wampiry.
-Susane- szepnęła Betty- prędko zwiewamy.
Blondynka zeskoczyła z pieńka i ruszyła w nadludzkim tempie. Zaraz do niej dołączyłam biegnąc ile sił w nogach.
-Zawiadomimy Alfę?- sapnęła między wdechami.
-Trzeba! Ten las to terytorium naszej watahy!- odpowiedziałam nabierając coraz więcej powietrza do płuc.
Chwilka... nasze terytorium.Zatrzymałam się gwałtownie.
-Beth stój!- krzyknęłam za nią, a ona zwolniła i odwróciła się do mnie z pytającą miną. -Nasze terytorium! One nie mogą nam nic zrobić, my im owszem.
-Nie bądź głupia, Sue- warknęła dziewczyna. Jej oczy lśniły krwistoczerwonym blaskiem.
-Nie muszę- odpowiedziałam z irytacją.
Nagle z nikąd przed nami pojawiło się dwóch mężczyzn. Bladych jak ściana. Na twarzy malował się im diabelski uśmiech. Jeden z nich miał białe, ale nie siwe, po prostu białe włosy i bardzo młodą twarz, a drugi azjatyckiej urody wyglądał jakby był w moim wieku. Oczywiście to wampiry, z tym ich wiekiem to nigdy nic nie wiadomo!
-Jesteście na naszym terytorium, pijawki- warknęła Elizabeth.
-Owszem- Azjata posłał jej przenikliwy uśmiech, przez który zabłyszczały kły.
-Zabierajcie stąd swoje dupy, bo zrobi się nieprzyjemnie- burknęłam i również obnażyłam swoje ostre ząbki.
-Słyszałeś Ian?- zwrócił się do albinosa.
-Co takiego, Lee?- zapytał tamten ze stoickim spokojem.
-Dwie, młode wilczyce nam grożą- prychnął Lee jak sądzę.
Beth wyglądała jakby ją piorun strzelił.
-Jesteście na naszym terytorium- wycedziła przez zęby. -Zgodnie z traktatem i prawem, możemy was rozszarpać na srylion drobnych kawałeczków, tak, że nie będzie co zbierać.
Lee podszedł do niej i ujął jej podbródek.
-Och, Elizabeth..., nie uważasz, że rozsądniej będzie jeśli rozstaniemy się teraz w pokoju?
CZYTASZ
Ja i Mate? Wykluczone!
WerewolfNazywam się Susane Daria Wood, ponad wszysko cenię sobie wolność i niezależność. W momencie, kiedy pojawia się więź i uczucie, oddech przyspiesza, serce obija się o klatkę piersiową, a kolana drżą, mój świat obraca się o 180 stopni. Wkroczyłam na ni...