~43~

13.7K 780 222
                                    

-MAMO!!!- krzyknęłam w progu domu i rzuciłam się jej na szyję.
Kobieta otuliła mnie w matczyny sposób i zaczęła szlochać. Mi również wypłynęły z oczu łzy.

-Sue! Kochana! Moja! Córeczka!- wyszeptała na jednym tchu i znowu mocno mnie ścisnęła, jakbym miała zaraz zniknąć.

Po chwili złapała moje policzki w dłonie i zlustrowała dokładnie moją twarz, która chyba nie wyglądała najlepiej.

-Sue, tak mi go przypominasz- zachlipała i ucałowała mnie w czoło. Tatę przypominam, dobrze o tym wiem. Wtuliłam się w jej ramię i pozwoliłam łzom spłynąć po twarzy.

Pociągnęłam nosem i spojrzałam w kierunku brata, który stał za mamą. Uśmiechnęłam się do niego. Liam podszedł i przytulił nas obie.

-Moje dzieci- szepnęła i cmoknęła nas w czoła. -Gdzie bliźniaki i Fred?- spytała poważniejąc.

-W kwaterze, razem z Kate i Lilianą- poinformowałam ją pośpiesznie i jeszcze raz przytuliłam.

~*~

Stałam sztywno patrząc jak trumna z jarzębinowego drewna zostaje opuszczona w dół. Panowała cisza, nie licząc mocnych podmuchów wiatru. Stałam i ze smutkiem patrzyłam jak tata zostaje pogrzebany.

Jak mówiłam, założyłam białą sukienkę, którą chciałam włożyć na urodziny. Nie obchodzi mnie to, że rodzice Diazów spoglądali na mnie z lekkim zażenowaniem. Ignorowałam wszystkie zdziwione spojrzenia.

Kiedy trumna dotknęła dna, przycisnęłam do siebie mocniej ręce Nicholasa. Obejmował mój brzuch od tyłu, z podbródkiem ułożonym na mojej głowie. Miał na sobie czarny garnitur, a na nosie okulary przeciwsłoneczne, jak większość zgromadzonych.

Po chwili, usłyszałam jak William prosi moją mamę o krótkie przemówienie. Spuściłam głowę w dół, kiedy poczułam piekące oczy.

Wzięła głęboki wdech i potem dostała mikrofon od ojca Nicko.
-Mhm... więc... Gerard, mój mąż, mate, ojciec naszych dzieci, najlepszy przyjaciel- uśmiechnęła się i zagryzła wargi. -Doskonale wiedział jak cenić wartości. Dla niego poświęcenie wobec rodziny było najważniejsze, obrona ukochanych osób. Oddał za nas życie- zastopowała. Pociągnęła nosem. Z moich oczu już lały się łzy. -bo nas kochał. Przepraszam, nic więcej nie powiem.

Spojrzałam na nią. Miała rękę przyłożoną do twarzy i zaciśnięte powieki.

-Nasz brat, nie umarł- rozniósł się zachrypnięty głos Williama. -Zawsze z nami będzie. Do końca naszych dni będziemy pamiętać. Oddał życie za swoją rodzinę. Rodzinę naszej Luny- drgnęłam na te słowa i spojrzałam na Willa, który skinął do mnie głową. -Gerard Wood, zmarł w wieku 39 lat. Młodo. Miał całe życie przed sobą. Chciałbym, abyśmy uczcili go minutą ciszy.

~*~

Leżałam na łóżku w bezruchu patrząc w sufit. Wspominałam dzieciństwo, czasy, kiedy nie byłam Luną. Mniej zmartwień, cóż...

Nie mogłam zasnąć. Ciągle targały mną koszmary z Motelu. Wolałam po prostu patrzeć w sufit. Wszyscy w kwaterze już śpią, bądź stoją na wartach. Może jakieś nieliczne osoby zarywają noc dla pracoholizmu. Gdyby nie to, że już późno chwyciłabym za gitarę. Nie umiem do końca grać, ale pamiętam, że zawsze chciałam się nauczyć.

~KILKA LAT WCZEŚNIEJ~

-Nie poddawaj się, chwyć a-moll- zaśmiał się chłopak i wskazał na swoim instrumencie akord, który według niego jest jednym z najprostszych.

Ja i Mate? Wykluczone!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz