~9~

23.2K 1.2K 113
                                    

-Rzuć do mnie!- krzyknęła Beth, kiedy przechwyciłam piłkę. Sprawnie wykonałam dwa kozły i podałam ją przyjaciółce, która zgrabnie wrzuciła ją do kosza.

-Jest!- uśmiechnęła się i przygryzła wargę. Podbiegłam do niej i przybiłam piątkę.

-Brawo! Znowu wygrałyśmy!- krzyknęłam i spojrzałam z wyższością na dwie dziewczyny z przeciwnej drużyny. Patrzyły na nas z pogardą i marszczyły brwi.

-To chyba było do przewidzenia- prychnęła kpiąco przyjaciółka i uśmiechnęła się sztucznie do dziewczyn, które odwróciły się i poszły na trybuny.

-Wilkołaki tak mają, a poza tym ćwiczę czasem z rodzeństwem- szepnęłam i zakręciłam włosy na palcu.

Betty uśmiechnęła się triumfalnie i ruszyła do chłopaków, którzy z ciekawością przyglądali się przeciwnej klasie. Garry siedział bez koszulki i pił wodę, a James masował swój kark.

-Widzieliście? Nie mam zamiaru powtarzać- podniosłam wysoko głowę i położyłam rękę na biodrze. Garry podniósł oczy i spojrzał przelotnie na James'a.

-Masz się czym ekscytować naprawdę- prychnął rozbawiony James.

-Och, no serio nie widzieliście tego pięknego kosza?!- jęknęła załamana Betty.

-Widziałem lepsze- droczył się blondyn.

-Doprawdy?- miedzianowłosa podniosła kusząco brwi.

James posłał jej zadziorny uśmiech i zdjął koszulkę. Zauważyłam jak parę dziewczyn obejrzało się w jego stronę.
Chwycił pomarańczową piłkę i energicznie wykonał dwutakt celując w kreskę na tarczy. Piłka wpadła do kosza, a chłopak szybko ją zebrał i stojąc tyłem wrzucił ją po raz drugi. Uśmiechnął się triumfalnie i podniósł brwi unosząc ręce w zwycięskim geście.

-Ugh- Beth minęła go z naburmuszoną miną i wyszła z hali.

-Zrobiłem coś nie tak?- zaśmiał się blondas i usiadł z powrotem na ławkę przybijając piątkę z Garry'm.

-Urodziłeś się- rzuciłam sarkastycznie i podbiegłam za przyjaciółką.

-Susane!- usłyszałam gdy naciskałam klamkę.

Rozejrzałam się za właścicielką głosu.

-O nie- wymamrotałam.

Julie już szła w moją stronę. Miała szatański uśmiech na twarzy, a w rękach trzymała piłkę.

-Czego?- burknęłam, a ona posłała mi sztuczny uśmieszek.

-Czemu tak ostro? Zagrasz?- wskazała na wolne boisko.

Uniosłam głowę i skrzyżowałam ręce. Uniosłam z wyższością brwi.

-A liczysz się z przegraną?- spytałam.

-Mogłabym spytać cię o to samo- odgryzła się i ruszyła na boisko. Pomaszerowałam za nią.

Zaczęłyśmy grę. Diaz była naprawdę dobra, trudno mi było dotrzymać tempa. Po 3 minutach zdobyła kosza.

-Och co tak słabo?- zacmokała z udawanym współczuciem.

Ja i Mate? Wykluczone!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz