~44~

13.1K 780 152
                                    

Obudził mnie głośny hałas, który buzował niewyobrażalnie głośno w mojej głowie, jakby ktoś wiercił dziurę młotem pneumatycznym.

Otworzyłam oczy, a po chwili przetarłam je dłońmi. Doskonale wiem gdzie się znajdowałam, więc po prostu przeleciałam wzrokiem po sypialni, w której o dziwo znajdowałam się tylko ja.

Przeciągnęłam się zdziwiona, że mojego Mate nie ma koło mnie. Zresztą w sumie dobrze, bo nie wiem co bym mu powiedziała. Z drugiej strony dużo spokojniej spało mi się obok niego. Było ciepło, a jego dotyk dłoni na moim ramieniu dodatkowo powodował u mnie przyjemny sen.

Wyszłam z łóżka najciszej jak umiałam i zabierając bluzę z kapciami wyszłam z pokoju, z lekko zmrużonymi oczami.

Kiedy stanęłam na przeciwko drzwi do mojej sypialni, nagle poczułam dotyk na ramionach. Pisnęłam przestraszona i odwróciłam się z szerokimi oczami.

Moim oczom ukazał się blondyn, uśmiechnięty od ucha do ucha.

-Panie Lewis, proszę się zachowywać, wystraszył mnie pan na śmierć- złapałam się za serce, w teatralnym geście, a po chwili odwróciłam się, by nacisnąć klamkę.

-Wybacz, panienko Walker- mruknął, chytrze akcentując nazwisko. Drgnęłam i zmarszczyłam nos.

-A idź w cholerę- odpędziłam go ruchem ręki, a on przytrzymując drzwi wszedł do środka.

-Rada zaczyna się za trzy minuty, jesteś tego świadoma?- spytał całkiem poważnie, a ja zastygłam zdziwiona. Jaka rada?

-Co?

-Nicholas, kazał mi cię pośpieszyć- uniósł brwi, jakby był święcie przekonany, że wiem o czym mówi.

-Zejdę, zaraz...- powiadomiłam go i wypchnęłam przez drzwi.

Szybko się przebrałam z piżamy i wybiegłam z pokoju.

Cała zdyszana, potargana i nieogarnięta wpadłam do sali konferencyjnej.

BUM wszystkie oczy gwałtownie spojrzały w moim kierunku. Zmieszałam się lekko i poprawiłam włosy. Przeszłam szybko, żeby dostać się na miejsce przeznaczone dla Luny.

Zauważyłam kątem oka, jak Nicko powstrzymuje śmiech, co autentycznie nie pomagało. Warknęłam cicho w jego kierunku.

-Wszyscy?- spytał. Serio było słychać, że zaraz wybuchnie i zacznie się śmiać. Odwróciłam głowę w jego stronę, żeby posłać mu ostrzegawcze spojrzenie.

Zgromadzeni kiwnęli głową.
Nicholas wstał i wyprostował się dumnie. Zlustrowałam go od góry do dołu. Zmieszałam się po raz kolejny, patrząc na jego strój, który był pożądny i schludny. Jego biała koszula z podwiniętymi rękawami, ciemne dżinsy i idealnie uczesane włosy, powodowały, że czułam się przy nim jak pokojówka po dwóch zmianach. Ach... Sue, ty to masz orzeszek zamiast mózgu.

-A więc, myślę, że mniej więcej każdy wie, że w nocy rozpętała się burza. Taka dosyć mocna, która przyczyniła się do zawalenia drzew, w lesie. Jedno spadło blisko naszego budynku, a drugie z kolei upadło idealnie na dach pierwszego sektoru.

*To dlatego taki hałas z rana, to były piły mechaniczne...*

-Chciałbym tylko ogłosić, że przez trzy dni będzie trwała wycinka drzew- powiedział i usiadł poprawiając kołnierzyk. Zapadła chwilowa cisza, a po minucie Seth Diaz podniósł się ze swojego fotela. Wyglądał również w jakimś stopniu elegancko, co wystarczyło, abym wcisnęła się w siedzenie.

Ja i Mate? Wykluczone!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz