~51~

11.2K 659 32
                                    

Lustro jest ciekawym przedmiotem. Pokazuje prawdę o tobie. Taki jaki jesteś, jak się zachowujesz i jak wyglądasz. Kiedyś lubiłam patrzeć w lustro, ale nie żeby się przeglądać i pięknić, tylko żeby spojrzeć sobie w oczy.

-Chodź tu!- rozległ się głos dochodzący z przedpokoju.

Odwróciłam się powoli. W drzwiach do pokoju pojawiła się Aggie. Uśmiechnęłam się szeroko, a zaraz potem stanęli za nią Max i Fred. Cała trójka weszła do domu, a ja skrzyżowałam ręce pod piersiami.

-Przyszliśmy się pożegnać.

Uśmiechnęłam się krzywo i przytuliłam się do wszystkich naraz.

-Będę tęsknić- burknęłam, trzymając dzielnie łzy w oczach.

-Wiem- odparł Max, a siostra palnęła go w głowę, ten szybko się poprawił- To znaczy, my też.

Zachichotałam i odeszłam na pół kroku, sięgając do biurka, gdzie przyszykowałam dla każdego niespodziankę. Wręczyłam każdemu ich paczuszki i jeszcze raz przytuliłam.

-Dbajcie o mamę- uśmiechnęłam się i wyszłam przed dom razem z nimi. O samochód opierał się Liam. Patrzyłam na niego z zawiedzionym wzrokiem. Ostatnio rozstaliśmy się w nieprzyjemnej sytuacji, wybiegłam wtedy z pokoju zostawiając go po ataku paniki samego.
Spojrzał się na mnie smutnym wzrokiem. Nie mogłam tak. Chciało mi się płakać, kiedy widziałam jak całe moje szczęście pakowało się do samochodu, który zaraz miał odjeżdżać do Chicago. Mama siedziała w samochodzie kompletnie rozdarta patrzyła się w dół. Fred i Max pakowali bagaże, a Agnese latała i wszystko sprawdzała. Zeszłam po schodkach i nic nie mówiąc przytuliłam się do Liam'a. No cóż po prostu się popłakałam.

Brat zacisnął ramiona wokół moich.
Oderwaliśmy się po kilku minutach. Uśmiechnęłam się, próbując odpędzić łzy. Wcisnęłam mu torbę z prezentem. Liam wszedł bez słowa do auta, które po chwili odjechało w stronę głównej drogi.

Zostałam sama.

~KILKA GODZIN WCZEŚNIEJ~

-Włożę do każdego- uśmiechnęłam się głupio i schowałam ostatni test ciążowy do woreczka, a następnie do małej drewnianej szkatułki, która wylądowała w torbie dla Agnese.

-No i gites majonez- odezwał się James i zapakował ostatnie czekolady do prezentów.

-To chyba głupie...- skwasił się Nicholas wchodząc do kuchni, a ja przewróciłam oczami.

-Nie znasz się.

-Dokładnie- dopowiedział blondyn i z szerokim uśmiechem wyniósł wszystkie torby z kuchni, żeby zanieść je do samochodu.

-Jadę się z nimi pożegnać- cmoknęłam mojego narzeczonego w policzek i wyszłam szybo, doganiając James'a.

~*~

Zostałam sama.

Weszłam do opuszczonego już domu. Stanęłam w przedpokoju wodząc wzrokiem po pustych pomieszczeniach. Dom stał się smutny, ponury, szary, bez energii, tak jak ja. Rodzina, którą kocham ponad życie wyjechała. To koniec.

Upadłam na kolana i zaczęłam szlochać. To nie jest sprawiedliwe. To jest wręcz podłe.

Podniosłam się szybko i odwróciłam się w kierunku lustra, w którym się przeglądałam. Taka właśnie jestem. Szara, zła, smutna, zawiedziona, porzucona.

Lustro pękło. Moja dłoń zaczęła krwawić. Po domu rozniósł się huk tłuczonego szkła. Rozbiłam lustro i swoje odbicie.

~*~

-Jestem- rzuciłam w progu sypialni. Cisza. Nicko pewnie przebierał się na obiad, na którym mamy ogłosić zaręczyny. Nie będzie na nim mojej rodziny, ale to nic.

Moja sukienka wisiała już dawno przygotowana na wieszaku. Pozostało się tylko przebrać. Kremowa i koronkowa. Całkiem elegancka. Wzięłam ją i weszłam bez pukania do łazienki. Od razu poczerwieniałam, kiedy zobaczyłam Nicholasa w samych bokserkach.

-Witam, panienko- rzucił układając sobie włosy.

-Witam- odpowiedziałam z najlepszym uśmiechem na jaki mnie było stać. Zrzuciłam z siebie szybko dresową kieckę i wcisnęłam się zwinnie w tą elegancką. -Czy mógłbyś mi pomóc?- spytałam się cicho, odwracając się do niego tyłem. Oczekiwałam, że zapnie mi suwak. Nicholas położył jedną rękę na dole moich pleców, a drugą na ramieniu, wprowadzając nas w wolne kołysanie. Przyłożył swój policzek do mojego i musnął delikatnie. Potem znowu i znowu. Przymknęłam oczy, z przyjemności. Chłopak zjechał z pocałunkami na szyję, przy okazji zapinając suwak sukienki. Pocałunki stały się bardzo przyjemne, ale kiedy suwak został dopięty, czmychnęłam szybo z pomieszczenia, żeby przypadkiem nie doszło do czegoś więcej.

~*~

Krzyki w jadalni. Krzyki radości. Rodzice Nicholasa płakali ze szczęścia, podobnie jak jego siostry. Wszyscy odskoczyli od stołu, no oprócz Julie i Setha Diazów i podeszli w podskokach nas wyściskać. Nie wiem co w takich okolicznościach się robi. Stałam i uśmiechałam się głupio, dziękowałam za każde miłe słowa.

-Chcę pomóc przy ślubie!- wyskoczyła nagle Betty, a ja kiwnęłam głową oszołomiona tymi wszystkimi krzykami. Aż zakręciło mi się w głowie i usiadłam, wypuszczając powietrze.

-Ale to nie koniec ogłoszeń! Moja narzeczona, przekazała mi radosną wiadomość.

Spojrzałam na niego zmęczonym wzrokiem, jednak nadal się uśmiechałam, żeby nie wzbudzać podejrzeń. Poczułam się po prostu fatalnie i duszno.

-Z Sue spodziewamy się dziecka- powiedział radośnie Nicko, a ja wstałam i go przytuliłam. Na sali rozległ się jeszcze większy gwar. Przymknęłam oczy.

Jednak gdy je otworzyłam nie stałam już przy Nicholasie, tylko leżałam w łóżku w piżamie, z kompresem na głowie. Mój Mate leżał obok z zamkniętymi powiekami. Wstałam po cichu i podeszłam do szyby.

Za dużo wrażeń jak na ostatni czas. Napiłam się wody, stojącej na parapecie i otworzyłam okna zaczerpując leśnego powietrza.

Spojrzałam na mój brzuch, który lekko się zaokrąglił. Ciąża u wilkołaków trwa 4 miesiące. Za tydzień będzie lekko widoczny.

Ułożyłam dłonie na podbrzuszu i delikatnie pomasowałam. Uśmiechnięta wróciłam do łóżka i zasnęłam.

~*~

Następny rozdział niedługo! Nez odbioru :*

Ja i Mate? Wykluczone!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz